Śpiewam, aby kreować siebie

rozmowa z Anną Kiełbusiewicz

Werdykt VI Festiwalu Muzyki Ludowej "Mikołajki Folkowe'96" nikogo chyba, prócz laureatki, nie zaskoczył. Pierwszą nagrodę "za inspirację polską muzyką, nieprzeciętny głos i twórcze, poruszające wykonanie" otrzymała Ania Kiełbusiewicz. Jury wyłuskało ją, jedyną solistkę, spośród jedenastu grup o niejednokrotnie bardzo rozbudowanym instrumentarium.

Ania nie jest debiutantką, choć rzadko występuje. Zdobyła laury na Festiwalu Muzyki Pierwszej w Tarnowskich Górach w 1994 r., brała też udział w konkursie w ramach "Mikołajków Folkowych'94".

Kiedy z gitarą pojawia się na scenie wygląda na onieśmieloną i stremowaną. Pierwsze akordy przeistaczają ją w niezmiernie ekspresyjną wokalistkę, a gdy rozbrzmiewają brawa wydaje się być tym zaskoczona.

O muzyce inspirowanej folklorem, jej znaczeniu, oddziaływaniu na ludzi rozmawiają z Anią Kiełbusiewicz Marzena Goławska i Magda Opoka


Marzena Goławska: Od jak dawna śpiewasz?


Ania Kiełbusiewicz: Śpiewam od przedszkola, jak każdy. Na scenie zaś zaczynałam od poezji śpiewanej, piosenki turystycznej. Folkiem zajmuję się od roku.


Magda Opoka: Skąd pomysł na wykonywanie właśnie takiej muzyki?


A.K.: W pewnym momencie natknęłam się na ludzi, którzy grają tę muzykę, na przyjaciół słuchających folku, którzy jednocześnie mają bliski kontakt z naturą, a mnie od dzieciństwa fascynują wyjazdy w góry, wszelkie spotkania z przyrodą. Myślę, że muzyka folkowa jest w dużej mierze związana z przyrodą, wynika z głębokiego zrozumienia natury i stąd wywodzi się moje zainteresowanie kulturą ludową.


M.G.: Folk to bardzo szerokie pojęcie, czy masz jakieś szczególne zainteresowania?


A.K.: Pochodzę z Górnego Śląska, z Tarnowskich Gór i dlatego chciałabym zajmować się folkorem muzycznym tego regionu, śpiewać piosenki z okolic mojego miasta, z Rybnika, Raciborza, Lublińca. Śpiewam to, co znajdę, co mi się spodoba, bo nie każdy utwór odpowiada moim upodobaniom, czy możliwościom, ale zawsze staram się, by były to utwory z regionu, w którym mieszkam.


M.O.: Jak zdobywasz repertuar?


A.K.: Na początku miałam dużo problemów z doborem repertuaru, nie wiedziałam od czego zacząć, jak zabrać się za poszukiwania. Okazało się jednak, że sprawa jest prosta, że wystarczy iść do biblioteki i otworzyć w katalogu szufladkę pod hasłem "Muzyka". Jest tam mnóstwo opracowań, choćby Rogera Lompy.


M.G.: A czy sama zbierasz pieśni?


A.K.: Jeszcze nie spotkałam się z nikim, kto by mi taką pieśń zaśpiewał, ale mam nadzieję, że tacy ludzie wciaż we wsiach śląskich istnieją. Na razie moja droga wiedzie przez literaturę.


M.O.: Czy nie masz trudności z odtworzeniem pieśni z zapisów?


A.K.: Nie znam dobrze gwary śląskiej. Moi rodzice mówili do mnie po polsku, babcia też, więc jak przeczytam tak śpiewam. Staram się śpiewać gwarą, ale w tej chwili jest to bardzo trudne i wymaga ode mnie wiele uwagi i skupienia. Dbałość o język rzutuje na interpretację i stronę muzyczną utworu.


M.G.: Czy masz już sprecyzowane plany na przyszłość?


A.K.: Konkretnych planów nie mam. Na razie chcę zebrać większy materiał i go opracować. Czas pokaże co będzie dalej. O płycie jeszcze nie myślę.


M.O.: Jakie znaczenie ma dla ciebie muzyka ludowa?


A.K.: Jest to muzyka, która wypływa ze współżycia z przyrodą, z cyklu, jaki ona narzuca. Z niego wynikają pieśni obrzędowe mówiące o życiu zgodnie z porami roku. Jest to muzyka zdrowa, dająca okazję do zastanowienia się nad sobą, nad życiem. Niewielu ludzi zastanawia się dziś dlaczego żyją, gdzie żyją i dlaczego w takim zakopconym świecie i nad tym, czy mogą wyjść z miasta w pole i po prostu tam pobyć. Dla mnie jest to forma ucieczki z miasta.


M.O.: Czy sądzisz, że dzięki tej muzyce można odnaleźć kontakt z przyrodą?


A.K.: Mam nadzieję.


M.O.: Czy swoją muzyką chciałabyś słuchaczy skłonić do tego?


A.K.: Moim przesłaniem jest to, żeby ludzie zwrócili się ku swoim korzeniom. Chciałabym ich zainteresować kulturą miejsca, w którym żyją. Jest ona zagrzebana gdzieś w bibliotecznym katalogu, jeszcze na wsi można znaleźć jej echa, a nawet w cepeliowskich zespołach. U nas jednak, w Tarnowskich Górach, miejscowy zespół nie korzysta z własnych tradycji, lecz czerpie z folkloru żywieckiego, który jest bardziej widowiskowy. Śpiewam też, aby poprzez muzykę kreować siebie.

Skrót artykułu: 

Werdykt VI Festiwalu Muzyki Ludowej "Mikołajki Folkowe'96" nikogo chyba, prócz laureatki, nie zaskoczył. Pierwszą nagrodę "za inspirację polską muzyką, nieprzeciętny głos i twórcze, poruszające wykonanie" otrzymała Ania Kiełbusiewicz. Jury wyłuskało ją, jedyną solistkę, spośród jedenastu grup o niejednokrotnie bardzo rozbudowanym instrumentarium.

Autor: 

Dodaj komentarz!