Rok Bawołu

Tim Fischer

Jakieś dziesięć lat temu bywałem w Mikołowie, jak to się wtedy mówiło, „na Domku”, czyli w kultowym, a nieistniejącym dziś już w tym charakterze miejscu, gdzie przy alkoholu i innych tajemniczych używkach integrowało się mikołowskie czy może szerzej – górnośląskie środowisko literacko-artystyczne. Pewnego razu byłem tam świadkiem ciekawego wydarzenia. Zgadałem się z dwoma muzykami – jeden współtworzył szczecińską grupę Pogodno, drugi był bodajże z Częstochowy. Z rozmowy i wspomnień wyszło, że mniej więcej jesteśmy rówieśnikami. Spytałem ich, z którego są rocznika.

– Siedemdziesiąty czwarty!

– Siedemdziesiąty czwarty!

Chłopcy, jak na komendę, przybili sobie tzw. żółwika i ryknęli wspólnie:

– Rok Tygrysa!

Pomyślałem ze smutkiem: a my – rocznik siedemdziesiąty trzeci – co? Rok Bawołu? Dupy wołowe jesteśmy! Za młodzi, by się załapać na początki kapitalizmu w Polsce, za starzy, by skorzystać z wejścia do Unii Europejskiej. Zupełnie bezbarwny rocznik.

No bo kogo wydaliśmy? Kilku podobno zdolnych reżyserów filmowych i teatralnych, a z bliższych nam obszarów – piosenkarkę Marię Peszek i to by chyba było na tyle. Za granicą też nie lepiej, jeśli nie gorzej – o piłkarzach Fabiu Cannavarze czy Ryanie Giggsie śpiewało się pewnie piosenki, czy to w gronie kibiców drużyn, w barwach których występowali, czy to w gronie kibiców drużyn przeciwnych, ale sprawa wymaga przeprowadzenia dokładnych badań terenowych. Poza nimi z rejonów związanych z muzyką przychodzi mi do głowy tylko jedno nazwisko – niemieckiego szansonisty Tima Fischera.

Bohater niniejszego artykułu urodził się 12 marca 1973 roku w prowincjonalnym Delmenhorst w Dolnej Saksonii. Już od czasów nastoletniości wykonywał – rzecz jasna najpierw zupełnie amatorsko – utwory takich gwiazd przedwojennej piosenki jak Marlene Dietrich, Lale Andersen czy Zarah Leander. Jego zamiłowanie do wcielania się w role kobiece znalazło wyraz w programie „Zarah ohne Kleid” („Zarah bez sukni”[1]), który jako siedemnastolatek zaprezentował w hamburskim Schmidt Theater, położonym przy Spielbudenplatz w sercu słynącej z nocnego życia dzielnicy St. Pauli. To z tego spektaklu pochodzą takie utwory jak „Nur nicht aus Liebe weinen” („Żeby tylko nie płakać przez miłość”) czy „Wo sind die Clowns?” („Gdzie są klauni?” – pierwotnie z „Uśmiechu nocy” Ingmara Bergmana). Tim Fischer osiągnął sukces na niewielką skalę rzecz jasna, ale wystarczyło to, by w ślad za tym tekściarka Edith Jeske (1957) i kompozytor Rainer Bielfeldt (1964) stworzyli dla niego jego flagową od tej pory piosenkę pod tytułem „Rinnsteinprinzessin” („Królewna z rynsztoka”), którą pozwolę sobie tutaj przedstawić w moim przekładzie:

 

Lampa w knajpie się czerwieni –

Tu na sprzedaż wszystko mam,

Goście mocno znietrzeźwieni

Wśród podobnych do mnie dam,

Tylko ty godzinę prawie

Tkwisz pod ścianą sam jak pies,

Chodź, serdeńko, ja postawię,

Żem z rynsztoka? Jest jak jest!

 

Tak, to ja – taka księżniczka, pomocna na chuć,

Całuj, bym tego nie mogła już czuć,

Księciem mym bądź i przybywaj co sił,

Jutro nasz pałac obróci się w pył.

 

Ładny jesteś… Prawdę mówię!

Ja na wiatr nie rzucam słów!

Dziś za darmo dam się uwieść,

Jutro w pracy będę znów.

Chodź, masz u mnie trzy życzenia!

Zabawimy się trzask-prask!

Nie ma czasu do stracenia,

Ołowiany wkrótce brzask…

 

Tak, to ja – taka księżniczka, pomocna na chuć,

Całuj, bym tego nie mogła już czuć,

Księciem mym bądź i przybywaj co sił,

Jutro nasz pałac obróci się w pył.

 

Zbiera mi się, że tak powiem…

Ktoś zamyka? Bo nie my!

Ominęło was, panowie…

A ty – chodźmy, tam są drzwi!

Dziś nie zrobię słodkiej miny,

Ten czy inny, miły gość

Pozna, co to są plwociny!

A to czemu? A na złość!

 

Chodź!

 

Tak, to ja – taka księżniczka, pomocna na chuć,

Całuj, bym tego nie mogła już czuć,

Księciem mym bądź i przybywaj co sił,

Jutro nasz pałac obróci się w pył.

 

Po uzyskaniu pełnoletniości Tim Fischer przeniósł się do Berlina, stolicy dopiero co zjednoczonych Niemiec, gdzie śpiewał piosenki Bertolta Brechta, Kurta Weilla, Rainera Wernera Fassbindera, Hansa Magnusa Enzensbergera, Friedricha Hollaendra i wielu innych. Nagrał też pierwsze płyty i został gwiazdą niemieckiej chanson, czyli piosenki literackiej, wzorowanej na francuskiej. W 1995 roku otrzymał Deutscher Kleinkunstpreis, czyli Niemiecką Nagrodę Kabaretową, zaczął też koncertować po świecie. W lutym 2002 roku w filmie Wernera Schroedera „Deux” („Dwoje”) zagrał obok Isabelle Huppert, wcielając się w rolę Josephine Baker. W grudniu tego samego roku zadebiutował główną rolą w musicalu „Adam Schaf hat Angst” („Adam Schaf się boi”), co po prawie pięciu latach przyniosło mu Nagrodę Rolfa Maresa. A potem były kolejne piosenki, jak choćby „Wir zwei sind ein Paar” („My dwoje jesteśmy parą”, również autorstwa duetu Edith Jeske – Rainer Bielfeldt), „Ein Koffer spricht” („Walizka mówi” – słowa: Ilse Weber, muzyka: Udo Lindenberg) czy „Flasch” („Butelka” – z repertuaru kabaretu Missfits, przeróbka piosenki „Wär ich ein Buch zum Lesen”, którą na melodię „If You Could Read My Mind” Gordona Lightfoota śpiewała ongi Daliah Lavi), były kolejne płyty, kolejne programy rozrywkowe. W 2008 roku Fischer wstąpił w związek partnerski i oficjalnie przyjął nazwisko Jiménez Domínguez.

 

Można by się zastanawiać, na ile współczesna niemiecka chanson jest kontynuacją przedwojennego, głównie berlińskiego kabaretu. Na pierwszy rzut oka w niewielkim stopniu. Chanson, zwłaszcza ta jej część, która poszła w kierunku wyznaczonym przez tzw. liedermacherów, jest silnie upolityczniona i to lewicowo. Atakuje „System” i jego „sługusów”, podchwytuje wątki społeczne, wyraża „głos ludu” – było nie było, jest to przecież folk. Natomiast kabaret nie był może prawicowy, nie był – łagodnie rzecz ujmując – ulubioną rozrywką narodowych socjalistów, niemniej jednak nie był też lewicowy, nie atakował bezpośrednio burżuazji, przeciwnie – starał się ją przyciągnąć poetyką absurdu i surrealistyczną atmosferą[2] (barwny wyjątek od tej reguły stanowił Fritz Grunbaum, konferansjer w Kade Ko, czyli Kabarecie Komików, otwarcie znieważający pojawiających się na widowni filistrów). Z drugiej strony Lale Andersen, pierwsza wykonawczyni „Lili Marleen”, patronuje nagrodzie przyznawanej wykonawcom „podniosłej muzyki rozrywkowej”, a pewnie Fischer, laureat tej nagrody z 2004 roku, który przecież nie poszedł w kierunku piosenki politycznej, świetnie by się odnalazł może nie tyle w samym berlińskim kabarecie (który wbrew obiegowej opinii wcale nie miał twarzy Loli Loli z „Błękitnego Anioła” Josefa von Sternberga czy Sally Bowles z „Kabaretu” Boba Fosse’a, nie opierał się na piosenkach z literackim zacięciem, tylko na muzyce, tańcu i striptizie[3], a bywało, że i na popisach fakirów), ile w swobodnej obyczajowo atmosferze Berlina lat 20. i wczesnych 30.[4], który znamy choćby z ilustracji Jeanne Mammen. „W tamtym czasie działało w Berlinie około 130 lokali dla mniejszości seksualnych, a Hirschfeld[5] szacował, że w czteromilionowym mieście mieszkało od 50 do 100 tysięcy homoseksualistów, nie licząc około 20 tysięcy męskich prostytutek, obsługujących rzesze zagranicznych turystów, szczególnie z purytańskiej Ameryki oraz wciąż wiktoriańskiej w sprawach seksu Anglii”[6]. Zresztą w latach 80. XX wieku chanson odpuściła nieco politykę, poszła w stronę poezji nonsensu, a także otworzyła się na różne grupy mniejszościowe – feministki, mniejszości seksualne, gastarbeiterów czy osoby niepełnosprawne. Historia zatoczyła koło. Może nie jest do końca tak, że „money makes the world go round”?

 

Maciek Froński

Panu Leszkowi Bergerowi dziękuję za cenne uwagi dotyczące przekładu.

 

[1] Bez sukni, czyli – zaryzykujmy domysł – w męskim wydaniu, tak samo jak, powiedzmy, Aphrę Behn można by nazwać „Szekspirem w spódnicy”, czyli w wydaniu kobiecym.

[2] Co ciekawe i jeszcze bardziej komplikujące sprawę, współczesny język niemiecki czyni rozróżnienie między słowem „Kabarett” – na określenie bardziej intelektualnej formy zjawiska – a słowem „Cabaret" – na określenie czysto rozrywkowego przedstawienia (Alan Lareau, [w:] M. Konzett, Encyclopedia of German Literature, t. 2, Chicago 2000, s. 165). W stosunku do drugiego zjawiska używa się też terminu „Amüsierkabarett”.

[3] P. Jelavich, Berlin Cabaret, Cambridge 1993.

[4] Współczesna nauka, zwłaszcza Klaus Budziński, zdecydowanie widzi tu ciągłość, rozróżniając trzy okresy – literacki kabaret wilhelmińskich Niemiec, literacko-polityczny kabaret okresu Republiki Weimarskiej oraz polityczno-satyryczny kabaret powojenny (Alan Lareau…, s. 165).

[5] Magnus Hirschfeld (1868-1935) – lekarz, twórca i dyrektor Instytutu Seksuologii w Berlinie, pionier ruchu na rzecz emancypacji homoseksualistów.

[6] P. Tarczyński, Jak ciepli bracia wzięli Berlin, „Książki. Magazyn do Czytania” 2015, nr 1 (16), s. 47.

Skrót artykułu: 

fot: www.theaterhagen.de

Bohater niniejszego artykułu urodził się 12 marca 1973 roku w prowincjonalnym Delmenhorst w Dolnej Saksonii. Już od czasów nastoletniości wykonywał – rzecz jasna najpierw zupełnie amatorsko – utwory takich gwiazd przedwojennej piosenki jak Marlene Dietrich, Lale Andersen czy Zarah Leander. Jego zamiłowanie do wcielania się w role kobiece znalazło wyraz w programie „Zarah ohne Kleid” („Zarah bez sukni”), który jako siedemnastolatek zaprezentował w hamburskim Schmidt Theater, położonym przy Spielbudenplatz w sercu słynącej z nocnego życia dzielnicy St. Pauli.

Dodaj komentarz!