Rodzina. Przekaz. Gra z tradycją

Felieton. Maria Baliszewska

Kiedy przyglądam się rozmaitym wydarzeniom muzycznym związanym z szeroko pojętą muzyką tradycyjną, widzę szereg prawidłowości, które utrzymują się mimo upływającego czasu, rozwoju technologii i zmieniającego się świata. To, co mnie frapuje od dawna, to muzykowanie w rodzinie. Sama pamiętam z dzieciństwa granie w moim rodzinnym domu i moje pragnienie dorównania czy dołączenia do muzykujących rodziców. Widzę, jak znakomicie rozwija się muzyka Kapeli Maliszów. Zuzanna rośnie, a wraz z nią rozwija się jej głos. Choć jest wciąż dzieckiem, to jej wiedza o tradycji jest już spora, a muzyka naznaczona tradycyjną drogą. Kacper to wirtuoz gry na skrzypcach i szwedzkiej nyckelharpie. Podziwiam jego dojrzałe improwizacje z kujawiakową i mazurkową nutą, zaczerpniętą od Jana, ojca, który też rozwija się nadal w tym wspólnym muzykowaniu, choć to on jest źródłem wiedzy dla dzieci. Pamiętam z przeszłości, nie tak bardzo odległej, szereg kapel rodzinnych (był nawet taki festiwal Rodzinne Muzykowanie we Wrocławiu w latach 80. – zainicjowany przez Bożenę Walter, wówczas z TVP), wiejskich: rodziny Pudełków z Siedleczki, Sowów z Piątkowej, Murasów z Bachórza, Bednarzy z Nowej Wsi itd. Mogłabym jeszcze wymieniać, bo lista jest całkiem długa. Dzięki tym rodzinom po kilkudziesięciu latach muzyka w ich wsiach, miejscowościach nadal trwa.
Ale takiego zjawiska, jakim jest muzykowanie rodzinne na Podhalu, nie ma w żadnym innym miejscu w Polsce! Tam są całe klany: Trebunie-Tutki, Karpiele, Styrczule-Maśniaki. Muzyka przechodzi z dziada pradziada na kolejne pokolenia i nie opuszcza ich nawet po zmianie miejsca zamieszkania. Myślę tu o Janie Lassaku-Heliosie, który prawie trzydzieści lat spędził w Chicago i powrócił obecnie w rodzinne, zakopiańskie strony, i o całej rodzinie Lassaków, węzłami małżeńskimi złączonej z również muzykującą rodziną Maciatów.
Halina Maciata-Lassak: „Gramy z dziećmi tak, jak to robili dziadkowie z obu stron. Wszyscy ci muzykanci grali na weselach dla potrzeb wsi. Tata mój też uczył swoje dzieci, ale i inne. Grał brat z 1952 roku Stasek (tu pani Halina przechodzi automatycznie na mówienie gwarą), grała siostra Hania z ‘57 roku, z ‘59 Jasia na basak i jo najmłodso na skrzypcak. Mój mąż Tomasz Lassak też pochodzi z takiej muzykującej rodziny Lassaków ze Zębu. Jego pradziadek Szymon Lassak w 1904 budował kościółek na Jaszczurówce, a syn Franciszek i grał, i szył portki góralskie. Był znakomitym prymistą i swoje dzieci, a potem wnuki naucył groć. Te wnuki to Stanisław i Janusz, który za żonę ma moją siostrę, tyz prymista i kontynuator tej tradycji. Gra tez najmłodsy z wnuków, mój mąż Tomasz. My z kolei ucymy swoje dzieci grać, Kasię i Hanię”.
Jan Lassak-Helios: „Gromy se w domu po góralsku z żoną i córkami tak, jak się jajecznicę je. Dla nas to jest normalność, codziennie czy co dwa dni, ale gromy. Wzionek babę muzykancką. Mojej Jasi tata, Józef Maciata, grował całe życie po weselach. Zył muzyką”.
Kasia Lassak (córka Haliny i Tomasza, studentka Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, lat 20): „Muzyki ludowej nauczyłam się od mamy i taty. Przekazali mi ją. Tak jak to od pokoleń odbywało się w obu rodzinach. Pamiętam jak przez mgłę, że jeszcze przed pierwszą klasą odegrałam program góralskich jasełek. Dzięki świadomości rodziców, że muzyka klasyczna i muzyka góralska są jak dwa języki. Cały kunszt prymowania polega na tym, żeby grając pięć razy tę samą melodię, za każdym razem ją odmienić, dodać ozdobniki. Gra do tańca jest bardzo ważna. Jak mamy wesele w rodzinie, to gramy wszyscy razem”.
Rok temu w gościnnym domu u pp. Lassaków-Heliosów w Zakopanem podczas spotkania nagrywałam pieczołowicie ich muzykę i nagle zaczęli wszyscy śpiewać o wiele za głośno dla mojej „nagrywarki”. Zwróciłam uwagę, że nagranie będzie przesterowane, a usłyszałam w odpowiedzi: „Ale my śpiewamy dla siebie, cieszymy się tym!”. No właśnie…

Maria Baliszewska

Skrót artykułu: 

Kiedy przyglądam się rozmaitym wydarzeniom muzycznym związanym z szeroko pojętą muzyką tradycyjną, widzę szereg prawidłowości, które utrzymują się mimo upływającego czasu, rozwoju technologii i zmieniającego się świata. To, co mnie frapuje od dawna, to muzykowanie w rodzinie. Sama pamiętam z dzieciństwa granie w moim rodzinnym domu i moje pragnienie dorównania czy dołączenia do muzykujących rodziców.

Dział: 

Dodaj komentarz!