Religia i zabobon

Świętokrzyska Wielkanoc

Pogrzeb śledzia i żuru, leczące jajka, słupy ognia, walenie w tarabany… Jak wyglądały Wielki Post i Wielkanoc w regionie świętokrzyskim? Z Ewą Tomaszewską – etnografem i antropologiem kultury, pracowniczką Muzeum Wsi Kieleckiej rozmawiała Nina Orczyk.

Nina Orczyk: W Wielkim Poście, jak powszechnie wiadomo, powstrzymujemy się od jedzenia mięsa, od spożywania alkoholu czy słodyczy. Czy w Świętokrzyskiem była jakaś specjalna potrawa spożywana tylko w tym okresie?

Ewa Tomaszewska: W okresie Wielkiego Postu znacznie ograniczano jadłospis. Wynikało to nie tylko z religijnej pokuty, wpływał na to brak żywności związany z przednówkiem. Post obowiązywał zwykle w środy i piątki. Mięso na wiejskich stołach pojawiało się tylko od święta, ale rezygnowano z okrasy – topionej słoniny, którą zwykle dodawano do potraw z kapusty, kaszy czy ziemniaków; zamiennie stosowano olej lniany lub konopny. Spożywano barszcz na zakwasie, kwas z kapusty czy buraków z ziemniakami. Rezygnowano również z nabiału, a nawet chleba. W dni postne ograniczano ilość posiłków, nie dojadano.

Czy ludzie na Kielecczyźnie w Wielkim Poście umartwiali się, odprawiali jakiś szczególny rodzaj pokuty? Wiem, że kobiety nosiły wtedy czarne zapaski. Czy było jeszcze coś charakterystycznego?

Na wsi w okresie Wielkiego Postu panowała atmosfera powagi i skupienia, poświęcano czas rozpamiętywaniu Męki Pańskiej, w kościołach odbywały się nabożeństwa pasyjne. Spotykano się wieczorami w celu śpiewania religijnych pieśni. Zakazane były wszelkie zabawy i śluby, powstrzymywano się od muzykowania i tańca, zamierało życie towarzyskie. Wskazane było rozdawanie jałmużny. Umartwienia miały swą kulminację w Wielki Piątek, kiedy zachowywano się jakby umarł ktoś z domowników, np. zasłaniano lustra czy zatrzymywano zegary. Uważano również na siły nieczyste np. czarownice, które tego dnia miały wykazywać szczególną aktywność. Biegały po miedzach, zbierając krople rosy z trawy, profanowały krzyże przydrożne, wchodząc na nie tyłem. Starano się wówczas nie wychodzić z domu, pilnowano zagrody i bydła, które zabezpieczano, kropiąc je wodą święconą.

Z jednej strony adorowanie Jezusa – modlitwa, z drugiej lęk przed czarownicami, trochę to paradoksalne. Przejdźmy teraz do nieco bardziej radosnych rzeczy. Według dawnej tradycji świętokrzyskie palmy wielkanocne były krótkie, robione z gałązek wierzbowych, suszonych, barwionych zbóż i traw... Pamiętam, jak moja prababcia mówiła, że bazie z poświęconej w kościele palmy trzeba zjeść, żeby być zdrowym. Opowie mi Pani o palmach coś więcej?

Niedziela Palmowa, nazywana dawniej Kwietną Niedzielą, to dzień otwierający Wielki Tydzień, a zarazem ostatnia niedziela Wielkiego Postu. W tradycyjnej zwyczajowości tego dnia zaznaczał się mocno jego główny rekwizyt – palma. Pierwotnie przygotowane przez kościelnego, poświęcone gałązki bazi i trzciny wierni zabierali ze sobą do domu. Palmom przypisywano dobroczynne właściwości, symbolizowały życie, siły witalne, odradzającą się przyrodę, dlatego występowały one w wielu ludowych zwyczajach. Poświęcone palmy przynoszono do domu, uderzano się nimi, aby przekazać sobie ich życiodajną moc, kropiono nimi dom, obejście, bydło w oborze, zatykano za święte obrazy lub w strzechę. Wierzono, iż chronią one zagrodę przed uderzeniem pioruna, a także od wszelkiego złego. Ustawienie palmy w polu miało zapewnić dobry urodzaj i uchronić je przed gradobiciem. Domownicy zjadali „kotki”, aby zabezpieczyć się przed bólem gardła na cały rok, gdyż uważano, że mają one uzdrowicielską moc. Palmy przechowywane były przez cały rok, niektórzy wtykali je w komorę na zboże przeznaczone do siewu.

W Wielkim Tygodniu nie brakowało wyjątkowych obrzędów. W Wielki Czwartek rodziny w ciszy siadały do uroczystej kolacji, którą kończyła modlitwa. Odbywało się to na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy. Ale było coś jeszcze, co zaciekawiło mnie bardziej. Mianowicie w Wielki Piątek mężczyźni wędrowali polami, śpiewając pieśni pasyjne. Jakie było znaczenie tego zwyczaju?

Odbywało się to w Wielki Piątek lub w wielu miejscowościach w Poniedziałek Wielkanocny, kiedy z samego rana gospodarze obchodzili swe pola w uroczystych procesjach, które miały chronić uprawy przed zarazą. Ustawiali w polach krzyżyki mające chronić od burz i gradobicia. Kropili uprawy wodą święconą. Zabiegi te miały zapewnić bezpieczny wzrost zbóż i przyszły urodzaj. Ciekawym, choć zapomnianym już zwyczajem są wielkopiątkowe kąpiele. Wierzono, że woda w tym czasie leczyła choroby skóry i trudno gojące się rany, zapewniała zdrowie i urodę na przyszły rok. Dlatego o poranku udawano się do rzeki, gdzie się obmywano.

Wierzono również w magiczną moc jajek, tych zebranych od kur w Wielki Piątek i Sobotę. Na czym ona polegała? 

Jednym z podstawowych wielkanocnych rekwizytów jest jajo. Ważnym zwyczajem jest zdobienie jaj, które znane było już w starożytności w wielu kulturach świata. Na Kielecczyźnie dominowały jednobarwne kraszanki, farbowane przy użyciu naturalnych wywarów z łupin cebuli, kory czy młodego żyta, niekiedy ozdobione prostym wzorem nanoszonym woskiem. W tradycyjnej kulturze chłopskiej miały one ważny sens symboliczny. Malowano je w Wielkim Tygodniu. Barwne jaja były rodzajem daru, który ofiarowywano chrześniakom i bliskim, wymieniały je również panny i kawalerowie jako dowód sympatii. Jajko symbol uniwersalny, który wykorzystywany jest w magii dobrego początku. Wyobraża ono życie, zawiera jego tajemnicę. Kojarzone jest również ze słońcem, które u Słowian wiązano z bóstwami i czczono. Łączone jest z magiczną funkcją zamykania, z „pełnością”, a więc dobrobytem. Wykorzystywano je w magii leczniczej, ochronnej, oczyszczającej, w zabiegach na urodzaj (skorupki jaj zakopywano w ziemi, aby przyniosła ona plon) i w hodowli (skorupki podawano kurom, aby dobrze się niosły). Uznawano je za silny amulet przeciwko czarom i złym mocom. Być może pełniło ono niegdyś rolę daru ofiarnego dla świata podziemnego.

Jakie jeszcze inne rytuały wiązały się z jajkami w okresie wielkanocnym?

Jaja święcone były wraz z innymi pokarmami w Wielką Sobotę. W Wielkanoc dzielono się jajkiem podczas uroczystego śniadania, przy czym składano sobie wzajemne życzenia. Znane są również przekazy o zabawach z wykorzystaniem jaj – toczono je, aby się zderzyły, wygrywała mocniejsza pisanka, która się nie stłukła. Skorupki poświęconych jaj nie mogły zostać wyrzucone, ale spalone lub też wykorzystywano ich dobroczynne właściwości. Stanowiły dar dla chrześniaków, sympatii czy „śmiguściarzy”.

Zostańmy jeszcze na chwilę przy jajkach.Czy pisanki z naszego regionu zdobione były w sposób szczególny, tak jak nigdzie indziej?

Na Kielecczyźnie sposób zdobienia jaj był raczej prosty i skromny. Najczęściej jedynie je barwiono na jeden kolor, gotując w wywarze. Rzadziej zdobiono je techniką batikową, czyli nanoszono wzór gorącym woskiem, następnie barwiono – wzór pozostawał w naturalnym, jasnym kolorze jajka. Dominowały zdobienia geometryczne, abstrakcyjne. Było to typowo kobiece zajęcie.

Na koniec Wielkiego Postu urządzano pogrzeb śledzia i żuru. Jak wyglądała ta ,,ceremonia”?

Pod koniec Wielkiego Tygodnia pojawiały się elementy weselsze, zapowiadające nadejście końca postu. Jak przekazuje Oskar Kolberg, w piątek lub sobotę rozbijano garnki ze znienawidzonym żurem z głową śledzia, a więc główną potrawą spożywaną w okresie postu. Grupy chłopców chodziły po wsi z garnkiem żuru. Podczas wieszania garnka na drzewie zawartość była wylewana na jednego z uczestników, a skorupy i resztki zakopywane były pod drzewem.

Podtrzymywano także tradycję odwiedzania Grobu Pańskiego…

W kościelnych bocznych nawach ustawiane są Groby Chrystusa, które zwykle przyjmują formę skalnej groty. Urządzano je z dużą wystawnością, dbano, aby miały jak najpiękniejszy wystrój, niekiedy zyskiwały bogatą, artystyczną oprawę, pełną symboliki m.in. narodowej. Przy starannie przygotowanych grobach odbywały się adoracje Krzyża i czuwania, stawała przy nich honorowa straż, pełniona przez żołnierzy, strażaków czy harcerzy. Ludność miejska dawnym zwyczajem udawała się do kilku kościołów, aby zobaczyć przygotowane tam groby.

Charakterystyczne dla Kielecczyzny są bziuki w Koprzywnicy koło Sandomierza. Msza rezurekcyjna odbywa się tam już w Wielką Sobotę. Strażacy na powitanie Chrystusa Zmartwychwstałego wypuszczają z ust słupy ognia. Skąd wziął się ten zwyczaj i co on symbolizuje?

W Koprzywnicy noc poprzedzającą wielkie święto uświetniają „bziukacze” – strażacy, którzy w galowym umundurowaniu biorą udział w procesji, zaopatrzeni w butelki z naftą, którą „bziukają”, czyli wydmuchują w kierunku zapalonej pochodni, dając widowiskowy pokaz strzelających w górę słupów ognia. W ten efektowny sposób uświetniają procesję. W tradycyjnej obyczajowości Niedziela Wielkanocna, czyli dzień Zmartwychwstania Pańskiego rozpoczynała się od tłumnego udziału w uroczystej Rezurekcji, gdy kapłan ogłaszał radosne „Alleluja!”, a wierni życzyli sobie doczekania Wielkanocy (w niektórych miejscowościach obrzędy te odbywały się już w nocy). Uroczystej mszy towarzyszyły wystrzały, kanonady, petardy – będące salutem na cześć Zmartwychwstałego Chrystusa. Upamiętniały łoskot odsuwanego kamienia grobowego i towarzyszącego zmartwychwstaniu oślepiającego światła.

W miejscowościach Iłża oraz Iwaniska (niedaleko Opatowa) zmartwychwstanie obwieszcza się, chodząc ulicami z tarabanem. Bęben ma bić głośno, by wszyscy usłyszeli dobrą nowinę…

W Iwaniskach Wielkanoc ogłaszana jest przez głośne bębnienie, które rozpoczyna się o północy w kościele przed Grobem Chrystusa. Następnie grupa bębniarzy, koniecznie kawalerów, chodzi po ulicach miasta, zatrzymując się przed domami panien, gdzie uderzają w wielki taraban, a gospodarze odwzajemniają się poczęstunkiem. Wybijanie rytmu towarzyszy również porannej uroczystej procesji i mszy rezurekcyjnej. Hałas jest znakiem nadchodzącego święta.

Na koniec proszę opowiedzieć o tym, jak w Górach Świętokrzyskich świętowano śmigus-dyngus?

Drugi dzień świąt, zwany Lanym Poniedziałkiem, Lejkiem czy śmigusem-dyngusem, upływał w nastroju wesołości i zabawy. Zgodnie z dawnym zwyczajem tego dnia powszechnie oblewano się wodą. Starsi mieszkańcy wsi wspominają, że w latach ich młodości wielkanocne oblewanie upływało zdecydowanie bardziej żywiołowo niż obecnie, nie było w nim umiaru. W ruch szły wiadra, konwie i specjalne sikawki wystrugane z drewna wierzbowego. Ofiary przytrzymywano pod studnią lub w całości wpychano do koryta, stawu czy sadzawki. Tego dnia każdy oblewał każdego, jednak przede wszystkim w zabawie brali udział kawalerowie, którzy oblewając okazywali zainteresowanie wybranym pannom. Dziewczęta, mimo przemoczenia, mogły być dumne ze swojego stanu, gdyż świadczył on o tym, że cieszą się powodzeniem. Nie pozostawały one dłużne i w miarę możliwości starały się zrewanżować, oblewając napastników. Zabawa kończyła się zwykle wspólnym biesiadowaniem – śmiguściarzy zapraszano na poczęstunek, wódkę i ciasto. Zgodnie z tradycyjnym światopoglądem oblanie można interpretować, jako mające zapewnić zdrowie i urodę, spowodować oczyszczenie, pobudzenie i odnowę sił witalnych, wpłynąć na płodność. Dziewczyna, która nie została oblana, miała nie mieć szczęścia w miłości przez kolejny rok.

Jak widzimy, woda ma moc oczyszającą, ale również sprowadzającą radość i powodzenie. Pokuszę się o podsumowanie, że wiara społeczności wiejskich zawsze była połączeniem doktryny chrześcijańskiej z pierwotnymi rytuałami, wyznaczanymi przez rytm natury. Serdecznie dziękuję za wyjawienie mi tajników ludowej duchowości – za arcyciekawą rozmowę.

Skrót artykułu: 

Fot. W. Batóg; z archiwum Radia Kielce: Bziuki w Koprzywnicy. Wielkanoc 2014

Pogrzeb śledzia i żuru, leczące jajka, słupy ognia, walenie w tarabany… Jak wyglądały Wielki Post i Wielkanoc w regionie świętokrzyskim? Z Ewą Tomaszewską – etnografem i antropologiem kultury, pracowniczką Muzeum Wsi Kieleckiej rozmawiała Nina Orczyk.

Dział: 

Dodaj komentarz!