Refleksje pofestiwalowe mam nienajweselsze...

W dniach 23-26 kwietnia 2009 studio koncertowe im. Lutosławskiego ponownie zapełniło się słuchaczami folku.

W takich festiwalach najciekawszy jest konkurs - i to on budzi największe emocje. W tym roku wśród zgłoszonych zespołów przeważała klezmerka, jednak klezmer klezmerowi nierówny - od klasycznych aranżacji, przez jazz po folkowy miks wielokulturowy - ale pojawił się też zespół muzyki klasycznej, lekki metal, polski folk wiejski, czy piosenka miejska. Werdykt jury rozpalił uśpione emocje i wywołał dyskusje. Grand Prix festiwalu i nagrodę im. Czesława Niemena zdobył białoruski zespół Folkroll i jego wokalistka - Nasta Niakrasava; pierwsze miejsce zajęła grupa Bubliczki Cashubian Klezmer Band; jednocześnie zgarniając Burzę Braw, nagrodę publiczności - z nazwy i dosłownie.

Rozgorzała dyskusja, bo o ile Folkroll bezsprzecznie był świetny technicznie, grał muzykę ludową, a Nasta bezbłędnie manewrowała pięknym głosem, o tyle kontrowersyjny stał się już sam udział zespołu z Białorusi w konkursie muzyki polskiej, a i stylizacja wykonania podzieliła publiczność. Aranżacje Folkrolla są klasyczną interpretacją akademicką, w dodatku od strony ekspresji bardzo podobną do tego, co śpiewał białoruski Jar czy Pałac. Folkroll nie wyróżnia się nowością czy oryginalnością (bo kwestia samej estetyki to już kwestia gustu), ale zachwycił jurorów perfekcją wykonania. Patrząc na zwycięzców "Nowej Tradycji" ostatnich lat można stwierdzić, iż jest to stała tendencja - Kwadrofonik, Sound of Times - to zespoły, które mogłyby wystąpić na każdym festiwalu, bo są to po prostu zawodowcy - i tacy teraz wygrywają festiwale muzyki u swych źródeł ludowej. Trochę to trwoży, bo czy jest szansa na przetrwanie tzw. surowych brzmień, przetrwanie "niepiśmiennych nutowo" muzykantów?

Bubliczki, które po raz kolejny stały się ulubieńcami publiczności, pokazały, że zagrać potrafią wszystko, połączyć każdy motyw muzyczny i zawsze wyjdzie im jakaś nowa jakość. Radość tej muzyki i różnorodność klimatów wywołują entuzjazm widowni. Myślę, że miernikiem uznania rzeczywiście były rzęsiste brawa po obu występach - w konkursie i na koncercie laureatów.

Laureatem drugiej nagrody została Vistula Ballada - młodzieżowy zespół z Warszawy, "za sięgnięcie do muzyki polskiej, bezpretensjonalność i szlachetny przekaz", a akordeonista, Arkadiusz Kurzępa, otrzymał wyróżnienie indywidualne. Jest to zespół dobrze rokujący na przyszłość. Polski repertuar wiejski, grany i śpiewany w bezpretensjonalnych aranżacjach wzbogacono o świetny bitbox. Całość wyszła bardzo ciekawie. Trzecie miejsca były dwa i nagrody otrzymali: Hoboud za zwrócenie uwagi na repertuar warmiński, ciekawe muzyczne pomysły oraz doskonałe zgranie oraz grupa Lechistan za próbę fuzji muzyki wschodniej i polskiej. Hoboud, stylem przypomina tak popularnego ostatnio Żywiołaka, zaś Lechistan łagodnie przeprowadził publiczność przez motywy orientalne, zręcznie mieszając polskie mazurki z nutami z Turcji i Pakistanu. Chyba warto poczekać na płytę tej grupy. Nagrodę Specjalną "Złote Gęśle" otrzymał Kuba Mielcarek - kontrabasista z Trio Jacka Mielcarka.

Po festiwalu pojawiły się głosy, iż nie doceniono zespołu Viesnova, który grał muzykę polską, jednak może Viesnova była za mało "nowa"? Mnie przypominała przepoczwarzony Dautenis, tylko z innymi piosenkami. Dobre głosy wokalistek zostały zupełnie niewykorzystane w unisonowym śpiewie "pod muzyczkę". Drugim niedocenionym był zespół Di Kuzine z Lublina, który wprawdzie zagrał klasyczny repertuar klezmerski, ale brzmiał dużo ciekawiej, niż czwartkowa gwiazda - Bester Quartet.

Z kategorii "wyróżnień wizualnych" wskazałabym na zespół Musica Vena Klezmer Section - czyli kwintet prosto z filharmonii. Zawodowi muzycy, którzy grali to, co im akurat ktoś na pulpitach do nut położył. Krzysztof Trebunia skomentował trafnie, że "przy tej muzyce to by sie cłek unosił, jak konik polny na rozpalonych blachach", a ja straciłam powagę, kiedy skrzypaczka zaczęła grać na grzechotce, korzystając z nut! Muzyka ludowa zajrzała na salony i spłoszyła ich bywalców.

Jury przyznając nagrody, zwróciło uwagę, iż muzycy występujący w konkursie, a więc stanowiący reprezentację tego, co się dzieje obecnie na polskim rynku folkowym, zbyt rzadko sięgają do tradycji polskiej, do oberków i mazurków, że być może nasza muzyka za bardzo się kosmopolityzuje. Ba, niektórzy grajkowie "celem inspiracji" dostali nawet płyty z tradycyjną muzyką wiejską!

We czwartek wręczono nagrody dla wydawnictw muzycznych. Fonogram ródeł 2008 otrzymała płyta "Pieśniczki z kancenoła", drugie miejsce "Muzyka ocalona - Łowickie 1952-1959", trzecie miejsce ex equo zajęły płyty: "Muzycy, Muzycy cos po Wos ostanie..." oraz "Powiśle Maciejowickie" - płyty opisywane w poprzednim numerze naszego pisma. Przyznano także nagrodę specjalną wydawnictwu Muzyka Odnaleziona za unikatową serię płyt: Cztery strony Rawy; Kajocy - Wokół Kędzierskich; Koniec basów. Kraśnica. Opoczyńskie. Jury przyznało wyróżnienie płycie "Tak jo byda syna miała" Regionalnego Zespołu Śpiewaczego "Radostowianki".

Folkowy Fonogram Roku 2008 otrzymała płyta "Folklove" grupy Kwadrofonik, II nagrodę - "Mazurki" grupy Janusz Prusinowski Trio; III nagrodę płyta "Po prostu" zespołu Osjan. Nagrodę Internautów "Wirtualne Gęśle" otrzymała płyta "Nowa Ex-Tradycja" zespołu Żywiołak.

Gwiazd w tym roku nie było wiele, ale ozdobiły festiwal w sposób różnorodny. W czwartkowym koncercie "Muzyka ródeł" zagrali, zaśpiewali i zatańczyli: Roman Wojciechowski z Tomaszowa Mazowieckiego, Eugeniusz Rebzda z Łaznowa, Zofia Gajda z Aleksandrowa Łódzkiego i kapela ludowa Opocznianka. Następnie wystąpił laureat Fonogramu - Kwadrofonik, a po nim Bester Quartet. W piątek po konkursie zagrali laureaci ubiegłorocznej "Nowej Tradycji" - Sounds of Times oraz Adam Strug i przyjaciele. Wydarzeniem sobotnim był wspaniały koncert gruzińskiej grupy Urmuli, a w niedzielę festiwal zakończyła Oana Cătălina Chiţu z Rumunii, koncertem międzywojennych tang, okraszonych rumuńską muzyką ludową. O gwiazdach chciałoby się napisać drugie tyle, co o konkursie, ale miejsca już brak, więc najlepiej posłuchać ich na płycie.

Prowadzący koncerty, jak zwykle niezrównany, Krzysztof Trebunia-Tutka - wzbogaca repertuar anegdot, potrafi przygadać zręcznie na poczekaniu, a i skutecznie i dowcipnie spacyfikować rozemocjonowaną publiczność, jeśli organizatorzy zarządzą, że np. bisów nie będzie. Choć trzeba ze smutkiem stwierdzić, że bisów prawie w ogóle nie było, nawet na koncercie laureatów, za wyjątkiem koncertów gwiazd.

Koncerty zostały uzupełnione o warsztaty akordeonowe. Odbyły się wykłady, spotkania z twórcami instrumentów i muzykami oraz zabawa taneczna w Domu Kultury "Śródmieście" na Smolnej, choć informacja o niej była zakamuflowana między informacjami o zajęciach warsztatowych. Zabawa jednak się udała, grali Jacek Hałas i Janusz Prusinowski. Donoszę, że tancerze dopisali.

Czy ta "nowa tradycja" na festiwalu w Warszawie jest jeszcze w ogóle tradycją ludową? Do konkursu stają zespoły, które mogłyby się zgłosić do jakiegokolwiek innego festiwalu, muzykę wiejską, źródłową pokazuje się trochę na uboczu, a jury nagradza zespoły zawodowców o typowej manierze akademickiej. Może mocne słowa jurorów na temat sięgania do źródeł poruszą uśpione dotąd zasoby, a przy okazji może kolejny festiwal rozszerzy strefę wspólnego muzykowania i wyciągnie publiczność z wygodnych krzesełek.

Skrót artykułu: 

Relacja z XII Festiwalu Muzyki Folkowej Polskiego Radia „Nowa Tradycja”
W dniach 23-26 kwietnia 2009 studio koncertowe im. Lutosławskiego ponownie zapełniło się słuchaczami folku.

Dział: 

Dodaj komentarz!