Prosta, szczera i prawdziwa

Adam Pańczuk, Karczeby, Publikacja własna 2013

Karczeby to trudne do wyrwania korzenie drzew, wrośnięte mocno i solidnie w ziemię. Tak samo „wrośnięci” i „przywiązani” do ziemi, ojcowizny są mieszkańcy Polesia, których Karczebami nazywano. „I sami, jak karcz, wrastali w ziemię naszych pradziadów, co puszczę toporami karczowali, sieli, orali”. Karczebami byli też ci, którzy pracowali na polu od świtu do zmierzchu, żyjąc zgodnie z rytmem ziemi, ale też nie dbając o siebie, nie przebierając się i nie myjąc.

Dla Adama Pańczuka Karczeby to przede wszystkim opowieść o ludziach, ich życiu, związku z regionem i matką ziemią. Zbiór mocnych, indywidualnych, często zaskakujących portretów pozwala nam dostrzec prawdziwą ludzką naturę oraz prawdę wypisaną na twarzach bohaterów.

Projekt powstawał dość długo i intensywnie. Przez 7 lat Pańczuk konsekwentnie odwiedzał Lubenkę oraz pobliskie miejscowości, dokładnie analizując i fotografując codzienne, proste życie. Obserwował i portretował niezwykłe relacje między ludźmi oraz mocną więź łączącą mieszkańców z miejscem ich urodzenia – pełną szacunku, ale też naznaczoną ciężką pracą. Portretom towarzyszą rekwizyty, tworząc tym samym bardzo odważne, zagadkowe metafory. Każde zdjęcie opowiada inną historię, jest osobnym rozdziałem, indywidualną opowieścią, złożoną równocześnie w spójną całość z pozostałymi.

Oprócz fotografii narrację budują również teksty autorstwa Kazimierza Kusznierowa, urodzonego również w Lubence. Lekko humorystyczne, ale i poruszające historie z jego dziecięcych i młodzieńczych lat doskonale oddają charakter dawnego, wiejskiego życia, pełnego ludowych wierzeń i obyczajów. Wspomnienia te są momentami bardzo bajkowe, ale bywają też zadziwiające lub smutne. Łączą w sobie obraz beztroskiego życia na wsi połączonego z ciężką nieraz rzeczywistością. Tradycje i porzekadła były nieodłącznym elementem codzienności. Na pierwszych stronach albumu czytamy: „Powtarzano porzekadło ludowe, że co komu naznaczone, to na drodze”. Mało kto więc szukał szczęścia poza miejscem urodzenia, a kogo napotykał, z tym i zostawał. Kusznierow pisze, że małżeństw z miłości to chyba nie było, a jak były, to nieszczęśliwe. Brano więc ślub z przykazania ojca albo z woli bożej.
„Pomagali jedni drugim, ludzie biedniejsi chodzili na zarobek do bogatszych. To się nazywało czeladź – służba. Od tego ja przyjąłem później nazwę teatru obrzędowego Czeladońka, taka mała grupka, co chodzi i pomaga”. Obok teatru Kusznierowa, Pańczuk również nie przeszedł obojętnie. W czasie powstawania cyklu portretów Karczeby przyjrzał się działaniom obrzędowej grupy. Odbywają się cztery widowiska na cztery pory roku. W zimie herody, czyli jasełka i kolędowanie. Na wiosnę jest chodzenie z królewną – nosi się młodą dziewczynkę na rękach, obchodzi ścieżki i pola, i śpiewa się pieśni, żeby przepędzić diabły i czarownice, żeby nic nie zniszczyło pól. Latem tradycyjnie jest sobótka, a jesienią, na zakończenie żniw – wereja.

Pańczuk wykonał inscenizowane fotografie aktorów-amatorów, mieszkających na co dzień we wsi Lubenka, którzy w ciągu dnia pracują na roli, a wieczorami przygotowują się do spektakli. Zdjęciom tym poświęcony jest w książce osobny rozdział i stanowi dla autora niezwykle ważną część projektu. Połączenie dokumentu z elementami kreacyjności w fotografii spaja oba cykle, zarówno Karczeby, jak i Czeladońkę. Autor sam decydował o tym, jak postaci miały zapozować do zdjęć, jednak inspiracje czerpał z nich samych. Często jednak tak się wczuwali w zaistniałą sytuację, że sami podsuwali propozycje.

Karczeby przypominają o tym, jak wielu z nas ma wiejskie korzenie, a przedstawione w książce życie toczy się tak naprawdę obok nas. Ziemia traktowana jest jak matka rodzicielka, która karmi, i którą trzeba pielęgnować i oswajać, by po śmierci dała odpoczynek i ukojenie. W mieście ludziom łatwo jest zapomnieć, jak bardzo jesteśmy zależni od natury. Inne czynniki wytyczają codzienny cykl. Książka Pańczuka nie jest opowieścią o zamierzchłych czasach, ale o współczesnym życiu. O życiu zwykłym, z pozoru prostym i powolnym. Jest tam czas na pracę i na rozmowy, i przede wszystkim jest czas na człowieka. Nie ma pogoni za dalekim światem, liczy się tu i teraz. To się też czuje, oglądając album, który pozwala nam wyjść poza stereotypowe myślenie o polskiej wsi. Przywołany zostaje piękny, pozytywny wizerunek współczesnego chłopa, urzekający prawdą, prostotą i szczerością. Przedstawione portrety nie są zdjęciami samych ludzi, lecz obrazem wsi – pięknym dokumentem o życiu, zwyczajach i tradycji.

Powodem stworzenia cyklu była chęć i potrzeba udokumentowania zmian zachodzących na wsi. Jednak po wielu próbach i podejściach Pańczuk uznał, że zainscenizowane sfotografowanie człowieka w jego naturalnym środowisku, z którym jest związany, najtrafniej zobrazuje to zjawisko: „To była wspólna zabawa, wspólny proces wymyślania rekwizytów, miejsca, w którym powstawał portret”. Od zachodzących przemian ważniejszy stał się człowiek, posiadający niezmienne wartości i zasady, przywiązany do ziemi, pracy, życia, okazujący szacunek i wdzięczność Bogu i Przyrodzie.

Z płóciennej, ciemnoszarej, przedniej części okładki, wyłaniają się zarysy jednego ze zdjęć. Widać na nim portret człowieka, jednego z bohaterów Adama Pańczuka. Na tylnej części widnieje tylko mała, skromna gałązka. Oszczędna grafika maksymalnie zwraca uwagę na treść – skromną, ale bardzo głęboką. Album zaprojektowała Ania Nałęcka z pracowni Tapir Book Design.

Publikacja składa się z cyklu Karczeby (2008–2009) – 15 czarno-białych pozowanych portretów oraz z cyklu Aktorzy (2005 i 2006) – 8 czarno-białych inscenizowanych portretów członków teatru obrzędowego Czeladońka. W obu seriach występują mieszkańcy kilku wsi na Polesiu, położonych na wschodzie Polski, w rodzinnych stronach autora. Całość uzupełnia tekst Kazimierza Kusznierowa, założyciela Czeladońki.

Książka Karczeby Adama Pańczuka została uznana przez jury 71. konkursu Pictures of the Year International Najlepszą Książką Fotograficzną Roku 2013. Została nagrodzona również na konkursach Magnum Expression Award i Sony World Photography Award.

Aneta Winiarska

Skrót artykułu: 

Karczeby to trudne do wyrwania korzenie drzew, wrośnięte mocno i solidnie w ziemię. Tak samo „wrośnięci” i „przywiązani” do ziemi, ojcowizny są mieszkańcy Polesia, których Karczebami nazywano. „I sami, jak karcz, wrastali w ziemię naszych pradziadów, co puszczę toporami karczowali, sieli, orali”. Karczebami byli też ci, którzy pracowali na polu od świtu do zmierzchu, żyjąc zgodnie z rytmem ziemi, ale też nie dbając o siebie, nie przebierając się i nie myjąc.

Dział: 

Dodaj komentarz!