Prezentacje

Alne/Stworz „Warńija” (split)
2017, Werewolf Promotion

Olsztyńskie formacje Alne i Stworz połączyły siły na wydanym oficjalnie w lutym 2017 roku splicie zatytułowanym „Warńija”. Alne (których debiutancki album „Perunowy Kamień” był wydany już jakiś czasu temu) powrócili w nowej odsłonie i w nowym brzmieniu. Obecnie to nuta bliższa folkowej nostalgii niż blackującemu folk metalowi. Stworz, jeszcze do niedawna preferujący surowy do granic możliwości black metal, na którym opierała się pogańska nostalgia, ujęta w prostych, surowych gitarowych riffach rodem z norweskich fiordów z domieszką folku, od jakiegoś czasu znacznie zbliżył się do akustycznego, stylizowanego na medieval, neofolkowego grania z melorecytacją. Już poprzednia płyta zespołu była akustyczna, a „Warńija” jest kontynuacją tego brzmienia. Tytułowego Ducha Warnii obie ekipy pokazały na dwa różne sposoby. Pomysł, żeby złożyć to w jeden album jest niezwykle trafny! Klawiszowa, akustyczna surowość Stworza (8 utworów), w wersji tekstowej bazująca na poezji m.in. Marii Zientary-Malewskiej, została przełamana i wzbogacona brzmieniowo bardziej rozbudowanymi, autorskimi kawałkami Alne (4 utwory), tworząc jednakże nastrojowy monolit. Dzięki temu split prezentuje się znacznie pełniej. Do tego „Warńija” wpasowuje się w nurt powrotu do tradycyjnego spojrzenia na „małe ojczyzny” – tu, rzecz jasna, w wydaniu rodzimowierczym.
VZ

 

E-An-Na „Jiana”
2016, Art Of The Night Productions

Rumuńska formacja E-An-Na to niezwykle świeży powiew w dackim folk metalu. Nakładem polskiej wytwórni Art Of The Night pod koniec zeszłego roku ukazał się debiutancki krążek zatytułowany „Jiana”. To ożywcze spojrzenie na folk metal doskonale oddaje klimat Rumunii, który fani z Łuku Karpat znają z klasycznych już krążków Negury, Dordeduh, a także nagrań formacji Ashaena (swój pierwszy krążek też wydali w Polsce) czy Bucoviny – choć w nieco inny sposób niż to było dotychczas grane. Zespół sięga garściami do cały czas żywej kultury tradycyjnej, o czym świadczą utwory takie jak „Sărbă Ciobănească”, „Şivoi” czy „Hora pe purate”, a także wielu charakterystycznych rumuńskich motywów folkowych, ujętych w metalowy (z domieszką core i groove metalu, czego E-An-Na nie ukrywa) sposób (np. „Tinca Popii”, „Cei Cazuţi”). W swym brzmieniu (i wizerunku scenicznym) grupa sięga do doskonale sprawdzonych rustykalnych wzorców rodem z muzica populara – głównie za sprawą klawiszowych partii i doboru strojów. Płyta płytą, ale zespół potrafi także w niesamowity sposób rozkręcić publiczność na swoich gigach, niezależnie od miejsca i czasu (np. łącząc pogo z elementami tradycyjnego hora), a materiał z płyty „Jiana” na żywo brzmi jeszcze lepiej niż na CD! O czym zresztą warto się przekonać osobiście. E-An-Na miała już swój udany debiut koncertowy w naszym kraju, jest zatem szansa, że odwiedzą nas ponownie!
VZ

 

Dobranotch „Makhorka”
2017, CPL Music

Istniejący od 1998 r. zespół z Petersburga jest przedstawicielem wymierającego gatunku świetnej, żywiołowej, klasycznej klezmerki. Świadczy o tym skład instrumentalny: klarnet, tuba, puzon, saksofon, do tego skrzypce, banjo, akordeon, a rytm wybija bęben. Grupa wykonuje głównie piosenki żydowskie z Rosji, ludową i miejską muzykę rosyjską oraz sięga na Bałkany. „Makhorka” – piąty album zespołu – z powodzeniem łączy wiele gatunków i inspiracji. Znalazło się tu nawet miejsce na „Krakowiaka” („Krakowiaczek jeden miał koników siedem”), który rozwinął się w kompilację skocznych przebojów, a na początku opowiadał przyśpiewki o Niemcu, Polaku i Rosjaninie. Jest i miejski walczyk „Pas d'Espagne”, zaraz za nim inspirowana muzyką rumuńską „Doina Viatsa”, oczywiście o miłości, i żydowski kawałek zatytułowany „Bumazhnik”, czyli portfel. Dalej klezmerska piosenka „Tyflis” o wielonarodowej społeczności Tbilisi. Krążek kończy koncertowe pastiszowe nagranie „Milyonochek” w stylu techno. Wszystkie piosenki są oczywiście zaśpiewane są przez Mitię Khramstova, genialnego skrzypka, konferansjera i lidera kapeli. Płyta zarejestrowana jest oldskulowo, akustycznie, bez „studyjnej chemii”, co zaskakuje przy pierwszym przesłuchaniu. Jest dedykowana przede wszystkim miłośnikom tradycyjnego klezmerskiego brzmienia. Nie ma to jednak, jak zobaczyć Dobranotch na żywo.
TOC

 

Laboratorium Pieśni „Puste noce”
2017, Laboratorium Pieśni

Laboratorium Pieśni powstało w 2013 r. w Gdańsku, a „Puste noce” to dźwiękowy zapis muzycznego spektaklu pod tym samym tytułem w reżyserii charyzmatycznej Aliny Jurczyszyn. „Pieśni, które się kończą” (podtytuł przedstawienia) dotykające nieznanego, pieśni „przejścia” zawsze fascynowały miłośników kultury tradycyjnej, tym bardziej, że śpiewanie ich poza obrzędami związanymi ze śmiercią było tabu. Powstało jednak kilka wydawnictw im poświęconych. „Puste noce” są próbą zarejestrowania najciekawszych pieśni pogrzebowych, głównie polskich, ale też m.in. ukraińskich. Tradycyjna polska pieśń żałobna jest jednogłosowa. Pieśniarki, mając opanowany warsztat ludowego śpiewu wielogłosowego, nie zawahały się go użyć, bo jak piszą „(...) pieśni są zazwyczaj przywożone z różnych regionów Polski, Europy i Świata przez członków zespołu, następnie zostają opracowane w procesie warsztatowym i na próbach, by w końcu ukazać się w nowej odsłonie – tradycyjnej lub wzbogaconej, aranżowanej”. Przy pierwszym przesłuchaniu taka aranżacja jest nieprzyjemnym zaskoczeniem. Po kolejnych, biorąc pod uwagę, że jest to „Laboratorium”, boli mniej. Choćby pieśń „Cokolwiek w świecie jest” brzmi jak utwór z Bułgarii. Album kończy „Halele” z Kaszub, której słowa zaczerpnięte są ze spuścizny Kolberga. Tu wokalistki sięgają do swoich emocji i odwołują się do wyobraźni słuchaczy, używając mało oryginalnych środków: krzyków, zawodzeń, transowego skandowania i skrzeczenia. Ten zestaw działa. Śpiewom a capella na CD towarzyszą tylko gdzieniegdzie kołatki czy dzwonki dla podkreślenia nastroju. Podsumowując – „artystom wolno”.
TOC

Skrót artykułu: 

Alne/Stworz „Warńija” (split); E-An-Na „Jiana”; Dobranotch „Makhorka”; Laboratorium Pieśni „Puste noce”

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!