Prezentacje

Jan Trebunia-Tutka „Po co tyle mówić”
2016, Polskie Radio SA

Jan Trebunia-Tutka od dziecka związany jest z muzyką, zgodnie z rodzinną tradycją. Gra w kapeli Trebunie-Tutki na altówce, założył Jazgot, a teraz – jakby tego było mało – nagrał solową płytę z towarzyszeniem Em Band z Jaworzna. Spiritus movens tego projektu jest Mirosław Kowalik – basista, członek zespołu Raz Dwa Trzy. Jest nie tylko producentem albumu, ale też autorem większości tekstów i muzyki. Płyta rozpoczyna się utworem Jana Trebuni-Tutki „Cy to jawa, cy to sen”, zaśpiewanym w gwarze podhalańskiej i trzeba przyznać, że wokalista posługuje się nią nad wyraz swobodnie i niewymuszenie. W sumie nie ma się czemu dziwić, ponadto barwa głosu kojarzy się z manierą wokalną jego ojca, Władysława, co czyni język jeszcze bardziej wiarygodnym. Kompakt kończy się również piosenką wykonaną w gwarze, pt. „Moje góry”, choć tekst Kowalika napisany został literacką polszczyzną. Wiersz kojarzy się z utworami największych poetów początków XX wieku, sławiących groźne piękno Tatr. Jest to minimalistyczny, oparty na rytmie kawałek przywodzący na myśl płytę „Etno Techno” Trebuni-Tutków. Gros muzyki to jednak jazzujące melodie taneczne, oparte na solidnej, ale nie ciężkiej perkusji oraz basie, okraszone świetną sekcją dętą. „Moja piękna dziewczyno” nawiązuje do brzmienia Bałkanów poprzez rytm i cymbały, tytułowa piosenka „Po co tyle mówić” – do muzyki Podhala. Świetna płyta.
TOC

 

Brzezica & Jar „Jarzyca”
2016, Eastide

„Jarzyca” to nie tylko tytuł, ale także wspólny projekt grup Jar i Brzezica. Dzięki temu połączeniu oba zespoły zyskały na brzmieniu. Jar – żeńskie wokale, a Brzezica – medieval, folkowe podkłady. Płyta została nagrana „na setkę”, przez co jej brzmienie jest surowe (w pozytywnym znaczeniu), oddaje klimat i cel, w jakim powstała. Dwa zespoły folkowe, reprezentujące muzycznie słowiańskich rodzimowierców, uzyskały brzmienie, które nie jest odtwórstwem historycznym, ale przede wszystkim twórczym spojrzeniem w przyszłość z solidną podstawą tradycji muzycznych ze słowiańskiej części Europy. Pieśni ze Wschodu i Południa brzmią tu bardzo archaicznie – przez co i bardzo naturalnie. Słuchacz ma wrażenie, jakby był obecny na słowiańskim święcie oraz na biesiadzie poobrzędowej. Projekt bardzo ciekawie interpretuje nie tylko pieśni ze wschodniej Polski i zza Buga (np. „Pad zarioju”, „Oj biaroza bielaja”, „Striala”, „Brzęcy pszczołeńka”), ale również bałkańskie (np. „Dimna Juda”, „Dodolica”, „Zaspo mi je dragi”), nadając im brzmienia rodem z dawnych czasów, a jednocześnie bez wrażenia wtórności. Nie zabrakło i liry korbowej, i odwołań do klimatów pieśni dziadowskich – tu wykonanych chóralnie przez kobiety (utwór „Dawno, dawno” z motywem wędrującego Jaryły). Jest moc!!!
VIT

 

Hoia Baciu „'nrădăcinat”
2016, wyd. własne

Hoia Baciu to folk/blackmetalowy projekt Giurgeca „Halbe Pline” Alexandru z Timişoary, który do współpracy zaprosił Andrei Olteana z formacji Prohod z Sibiu. Projekt zaczerpnął nazwę od lasu Hoia Baciu, znajdującego się pod Klużem i będącego według różnych legend i podań transylwańskim „Trójkątem Bermudzkim” z całym spektrum zjawisk paranormalnych. A z folklorem łączy się także przez najbliższe sąsiedztwo z Parkiem Etnograficznym „Romulus Vuia”. Brzmienie Hoia Baciu w pełni nawiązuje do charakterystycznego, atmosferyczno-nostalgiczno-folkowego rumuńskiego grania, do jakiego już przyzwyczaiły słuchaczy Dordeduh, Negură Bunget, Marţolea, Ashaena czy Syn Ze Şase Tri. Album „'nrădăcinat” oddaje tajemnice i majestat lasów Transylwanii w każdej nucie! Potężna, wręcz monolitowa, blackmetalowa machina dźwięku została w bardzo dobrych proporcjach uzupełniona autentycznym, folkowym brzmieniem całego bogactwa tradycyjnego instrumentarium Karpat. Tu nie ma niepotrzebnych słów. Poetycki tekst śpiewany charakterystycznym, blackowym „harszem” jest tylko w utworze „Valea” i poświęcony jest wędrówce – tej fizycznej, jak i tej duchowej. Na „'nrădăcinat” magiczna potęga dawnych dackich i ludowych, rumuńskich klimatów została w pełni oddana przez głęboko przemyślaną i mistyczną muzykę, ujętą w folkowe i blackmetalowe ramy.
VIT

 

Bum Bum Orkestar „Niesiądz”
2016, wyd. własne

Powstała w 2014 r. Bum Bum Orkestar to zespół młodych, utalentowanych i wykształconych artystów, którzy postanowili razem stworzyć muzykę taką, jaką lubią. Trochę swoją, trochę bałkańską, trochę żydowską, trochę rodzimą – polską. Na album składa się 11 utworów. Po krótkim intro, trzeszczącym jakby z woskowego wałka było grane, rozbrzmiewa „Brass” z autorskim tekstem – zgoła nie ludowym. Podobnie kojarzy się „Pogrzebowy” – kawałek pomiędzy marszem pogrzebowym a przedwojennym dansingiem i bałkańską fanfarą. Te same konotacje ma utwór „Czekając na cud” – po prostu pościelówa. Dalej są utwory oparte na bałkańskich tańcach sirba i horo – popularne „Gankino horo” z bardzo interesującą solówką na tapanie. Płyta jest zatytułowana po polsku czy po kurpiowsku – „Niesiądz”. To wyraz fascynacji muzyką Puszczy Białej Mateusza Sieradzana. W tytułowym utworze przez półtorej minuty nic nie wskazuje na to, że usłyszymy pieśń kurpiowską. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawia kurpiowska nuta, jedna zwrotka śpiewana przez męski chór, która zaraz tonie w południowym brzmieniu. Kolejnym przykładem fascynacji polskim folklorem jest standard „Kare konie”, tu zagrany w stylistyce bałkańskiej, ale zbliżonej do popu, i litewska kolęda życząca „Już mój kochanek”. Podczas nagrań muzycy korzystali z dobrodziejstw techniki, mnożąc trąbki, bębny i inne instrumenty, dzięki czemu uzyskali pełniejsze brzmienie. Niezły tygiel, miszmasz, z którego kapela wychodzi niemal obronną ręką, bo nie każdy miłośnik folku jest fanem takiego eklektyzmu.
TOC

Skrót artykułu: 

Jan Trebunia-Tutka „Po co tyle mówić”; Brzezica & Jar „Jarzyca”; Hoia Baciu „'nrădăcinat”; Bum Bum Orkestar „Niesiądz”

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!