Prezentacje

Wör „Back to 1780’s”

2015, Appel Rekords

Czy znacie muzykę belgijską? Nie? Ten belgijski zespół postanowił ją przypomnieć. Podobnie jak polscy muzycy, członkowie kapeli najpierw szukali inspiracji gdzie indziej, głównie w Irlandii, Szwecji, Francji. Po kilku latach muzykowania odkryli, że niewiele wiedzą o własnych korzeniach. Na co dzień związani z innymi grupami, założyli Wör. Bijąc się w piersi, nagrali album inspirowany muzyką XVIII w., twórczością autorów muzyki tanecznej i piszących kompozycje na karylion, czyli zestaw dzwonów. Jest to flandryjski wynalazek, posiadanie tego instrumentu świadczyło o zamożności miasta. Grało się na nim ręcznie lub za pomocą skomplikowanych machin. Wör nie gra muzyki Petrusa Josephusa van Belle i innych na dzwonach. W oparciu o te kompozycje powstały nowoczesne brzmienia zaaranżowane na gitarę (Jeroen Knapen), akordeon (Bert Ruymbeek), skrzypce (Naomi Vercauteren), dudy i saksofon sopranowy (Pieterjan Van Kerckhoven) oraz saksofon barytonowy (Fabio Di Meo). Na CD składa się 13 melodii – w zasadzie wszystkie można zatańczyć, jest menuet i kontredans. W utworach słychać sporo inspiracji irlandzkich („Paillas”), trochę szwedzkich („Scherpenhuevel”), odrobinę jazzu, szczyptę klezmerki („Levandiere”). Czy jest to muzyka folkowa? Nie do końca, bo nie inspiruje się muzyką tradycyjną, lecz – można powiedzieć – popularną XVIII w., ale wykazuje wiele nawiązań do muzyki ludowej zachodniej Europy. Grają ją z werwą i fantazją świetni muzycy.

 

Chłopcy kontra Basia „O”

2015, ART2 Music

Druga, bardziej dojrzała płyta z pogranicza folku i jazzu. Złożyło się na nią aż 11 piosenek – opowieści o... Czy stąd tytuł? Na krążku znajdziemy „O dziwożonie zielarce”, „O czarnym mieście”, „O święcącej Dorocie” – nie wszystkie jednak tytuły mają taką konstrukcję. Autorskie teksty Basi Derlak, choć oparte na balladach ludowych, bajkach czy opowieściach wędrownych bardów („O czarnym mieście”), są zupełnie odrealnione, tajemnicze i zabawne. Tekst „O Królu-Wężu” powstał na podstawie perskiej legendy. Widać, że autorka z upodobaniem bawi się słowem, czego przykładem może być piosenka „Rzecz o iluzoryczności słowa”. Z pewnością etnolingwista złapałby się za głowę. Basia Derlak śpiewa typowym dla siebie, dziewczęcym głosem, ale w zdecydowanie bardziej urozmaicony sposób niż na debiutanckiej płycie „Oj, tak”. Choć na co dzień wokalistce towarzyszy tylko perkusja i kontrabas, w przypadku nowego albumu zespół zdecydował się rozbudować aranżacje, konsultując się nawet z Wojciechem Waglewskim. Sam Tomasz Waldowski gra na 10 instrumentach, w tym na fortepianie, harfie i ukulele. Do nagrań zostali też zaproszeni: Łukasz Kobylański (trąbka, flugelhorn, kornet), Sebastian Wielądek (lira korbowa) i Krzysztof Podsiadło (czelesta). W ostatnim utworze, o Dorocie, pojawił się nawet „anielski” chór. Aranżacje jednak nie są przeładowane, a raczej urozmaicone i przez to ciekawsze.

 

Angela Gaber + Trio „Dobre duchy”

2015, Aura Art

Druga płyta Angeli Gaber odbiega znacznie od pierwszej, jest o wiele bardziej projektem autorskim. Wokalistka śpiewa wyłącznie własne teksty, a muzyka – co prawda z użyciem instrumentów etnicznych (kalimba, didgeridoo, bębny, bouzouki, kije deszczowe i inne bajery) – bliższa jest balladowemu rockowi czy obrzeżom popu. Pomiędzy „Planetami” Maanamu a joikami Mari Boine. Czy istnieje termin „folk magiczny”? Może tak nazwać ten gatunek. W „setkowych” nagraniach w Zagrodzie Magija oprócz wokalistki wzięli udział: Tomasz Dybała – gitara akustyczna, Robert Robson Onacko – gitara elektryczna, Ernest Drelich – conga, bongosy, djembe, didgeridoo, kalimba. Wszystkie instrumenty pięknie brzmią, bardzo ciekawe są partie chordofonów. Wyróżniają się też bębny. Na album złożyło się 12 utworów. Tworzą one spójną stylistycznie całość. Krążek otwiera wzbogacony wokalizą (Angela Gaber używa tej formy wyrazu niemal w każdym utworze) „Sejbeli”. W tytułowych „Dobrych duchach” nastrój buduje kalimba i ostra gitara. W trzecim z kolei „Pustostanie” uwagę przyciągają szepty, trochę pretensjonalne, ale w klimacie. „Szaman” przykuwa uwagę didgeridoo. Każdy utwór ma swój smaczek. Warto też wspomnieć o „magicznej” okładce Bartosza Rejmaka, wywodzącego się z lubelskich „pretorianów” prof. Mizińskiej, absolwenta warszawskiej ASP, który ma charakterystyczny i rozpoznawalny styl.

 

InFidelis „Projekt Kolberg”

2015, Karrot Komando

Owoce Roku Kolberga wciąż są widoczne. Świadczy o tym choćby ten album, stworzony przez Martę Sołek i Helenę Matuszewską, artystki najbardziej kojarzone z kapelą Same Suki. Na „Projekt…” składają się dwie płyty. Pierwsza, „Etnogramy”, zawiera trzynaście utworów instrumentalnych na sukę biłgorajską, fidel płocką i wiolonczelę. Druga, „Kolekcjoner”, jest nośnikiem filmu animowanego, wykonanego techniką poklatkową, którego bohaterem jest Oskar Kolberg, otwierający szuflady bibliotecznego katalogu. Z nich w miejsce fiszek ukazują się melodie InFidelis ilustrowane nutami, postaciami i żywiołami. Po obejrzeniu filmu Kamili i Mirka Sosnowskich z zainteresowaniem sięga się po CD z muzyką. Nie jest to próba odtworzenia zapisów Kolberga, jak sugeruje duet samą nazwą NieWierne, ale autorska interpretacja. Płytę na przemian wypełnia trzynaście pogodnych, lirycznych i energetycznych utworów o niebanalnych tytułach. Rzadko kiedy można napotkać bezpośrednie odniesienia do konkretnych pieśni ludowych. W „Gonionym” słychać melodie piosenki „Poszła Kasia do ogroda” i „Przyjechał Jasieniek przez las kalinowy”. „Dreptany” jest radosny, a „Strojony” – liryczny. „Nieokrzesany” ma niemal kryminalne intro. Utwór rozpoczyna się od pizzicato wiolonczeli, po kilku taktach dochodzą nerwowe skrzypce. Po takim początku i pauzie zaczynają przebijać się podhalańskie dźwięki i rytmy. Przedostatni jest „Żegnany”, oparty na melodii ballady o dzieciobójczyni. InFidelis to duet, którego muzyka świadczy o ciekawych pomysłach na aranżację oraz technikę gry.

Skrót artykułu: 

Wör „Back to 1780’s”; Angela Gaber + Trio „Dobre duchy”; Chłopcy kontra Basia „O”; InFidelis „Projekt Kolberg”

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!