Powrót królów

W latach dziewięćdziesiątych Hedningarna zawładnęła europejską sceną folkrockową. Do dziś pojawiają się grupy, w których muzyce wciąż słychać myślenie zaszczepione przez ten szwedzki zespół. Nawet jeśli posłuchamy nagrań naszych polskich bandów, takich jak Żywiołak, Hoboud czy nawet Rzepczyno, znajdziemy tam ślad odciśnięty przez skandynawskich folkrockowców. Nic w tym dziwnego - kasety z muzyką Hedningarny były jednymi z pierwszych, które wydała na licencji zasłużona dla polskiej fonografii firma Folk Time. Dzięki nim wielu polskich miłośników muzyki opartej na tradycji ludowej mogło spotkać się po raz pierwszy ze współczesnym spojrzeniem na muzykę skandynawską. Sam pamiętam, że takie grupy jak Hoven Droven, Den Fule, Garmarna czy właśnie Hedningarna wywarły wówczas na mnie piorunujące wrażenie. Właśnie ta ostatnia grupa okazała się wówczas czołowym reprezentantem skandynawskiej sceny na arenie międzynarodowej. Przez ponad dekadę zespół ten był synonimem nowoczesnego grania, opartego na nieszablonowych i bardzo ciekawych pomysłach. Można pokusić się o hipotezę, że w latach 1987-1999 Szwedzi stopniowo awansowali w hierarchii, by wreszcie zasiąść na tronie skandynawskiego folku, mając już na koncie pięć pełnowymiarowych albumów, nagrodę Grammy i rewelacyjny występ na festiwalu w Roskilde.

Całkiem niedawno o Hedningarnie znów stało się w Polsce głośno, a wszystko to za sprawą udziału muzyków tej grupy w nagraniach najnowszej płyty Kapeli Ze Wsi Warszawa, zatytułowanej w bajecznie prosty sposób - "Nord". Oprócz gościnnych występów u kolegów z Polski, fani zespołu mogą się też cieszyć pierwszą od trzynastu lat nową studyjną płytą tej grupy. Hedningarna wróciła w dobrej formie i okazuje się, że najwyraźniej nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w swojej muzycznej karierze. Dziesięć lat po tym jak grupa na stałe zniknęła ze sceny, można znów posłuchać nowej muzyki sygnowanej tą nazwą.

Na najnowszej płycie, zatytułowanej "&" znajduje się piętnaście kompozycji. W większości utrzymane są one w typowym dla Hedningarny duchu. Dominują tradycyjne szwedzkie melodie, zinterpretowane na nowo, poddane twórczemu działaniu trójki muzyków. Trójki, ponieważ reaktywowany zespół powrócił w dość skromnym składzie, bez dwójki fińskich wokalistek, które odcisnęły swoje piętno na wcześniejszych albumach. Nie można jednak powiedzieć że muzyka szwedzkiej grupy zubożała. Wręcz przeciwnie, jest różnorodna jak nigdy dotąd. Dzieje się tak głównie ze względu na spore instrumentarium użyte podczas nagrań. Nie bez wpływu na końcowy efekt byli zapewne również zaproszeni do studia goście.

Sporą ciekawostką jest utwór "Men Va Fanken", zaczerpnięty z repertuaru kultowego duetu Philemon Arthur and the Dung, wykonany z towarzyszeniem oryginalnych muzyków, którzy w 1971 roku napisali i nagrali tą piosenkę. Wersja Hedningarny nawiązuje do muzyki progg (nie mylić z rockiem progresywnym), choć są w niej również ślady wybuchowej mieszanki brzmień "zimnofalowych" ze szwedzkim folkiem. "Zimnofalowych" brzmień jest tu z resztą o wiele więcej, wystarczy wspomnieć choćby transowy podkład w "Soppan".

Powrót królów skandynawskiego folkrocka zwiastuje ciekawe przetasowania w hierarchii muzycznej na północy Europy. W czasie gdy zahibernowana Hedningarna spoczywała w gawrze, śniąc swój dziesięcioletni zimowy sen, pojawiło się wiele interesujących grup, które na stałe wtopiły się w krajobraz tamtejszej sceny folkowej. Dziś grupy takie jak Triller, Valravn czy Ranarim grają już zupełnie inną muzykę, nowocześnie podaną, ale jeszcze głębiej osadzoną w tradycji. Powstaje więc pytanie, czy eklektyczna formuła Hedningarny znajdzie kolejnych naśladowców.

Jak na razie album "&" zbiera dobre recenzje, zarówno w Szwecji, jak i w prasie zagranicznej. Wiele wskazuje jednak na to, że dla muzyki Hedningarny jest jeszcze sporo miejsca. Jednak nagrany po tak długiej przerwie album to prawie ponowny debiut. W przypadku debiutantów czeka się zazwyczaj na drugą płytę, która potwierdza jakość zespołu. Szwedzka grupa nie musi wprawdzie niczego udowadniać, jednak kolejna płyta będzie niewątpliwie potwierdzeniem, że wrócili do nas na dobre.


Hedningarna, "&", Border Music 2012
Skrót artykułu: 

W latach dziewięćdziesiątych Hedningarna zawładnęła europejską sceną folkrockową. Do dziś pojawiają się grupy, w których muzyce wciąż słychać myślenie zaszczepione przez ten szwedzki zespół. Nawet jeśli posłuchamy nagrań naszych polskich bandów, takich jak Żywiołak, Hoboud czy nawet Rzepczyno, znajdziemy tam ślad odciśnięty przez skandynawskich folkrockowców. Nic w tym dziwnego - kasety z muzyką Hedningarny były jednymi z pierwszych, które wydała na licencji zasłużona dla polskiej fonografii firma Folk Time. Dzięki nim wielu polskich miłośników muzyki opartej na tradycji ludowej mogło spotkać się po raz pierwszy ze współczesnym spojrzeniem na muzykę skandynawską.

Dodaj komentarz!