Pamiętajcie o ogrodach

fot. ze zbiorów Muzeum Południowego Podlasia: Ogród

Na czas letniej kanikuły (od 28 czerwca do 30 sierpnia) Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej zafundowało miłośnikom sztuk pięknych niemałą gratkę. W dwudziestą rocznicę śmierci Bazylego Albiczuka zdecydowało się pokazać cześć obrazów, szkiców i kilka pamiątek w ramach wystawy „Nie zapominajcie o ogrodach”. Nazywany często „podlaskim Nikiforem” malarz, jak się utarło mówić – nieprofesjonalny, żył w latach 1909-1985. Prawie całe życie spędził w Dąbrowicy Małej, nie licząc wojennych zawieruch. Ukończył tylko cztery klasy szkoły elementarnej. Mimo deklaracji finansowania dalszego kształcenia złożonej przez jednego z nauczycieli, ojciec nie zdecydował się na dalszą edukację Bazylego. Nie przeszkodziło to Albiczukowi rozwijać swoich talentów. Nie tylko malował, ale też grał na skrzypcach i pisał wiersze w języku ukraińskim. Samotnik – w swojej wsi, jak to często bywa, traktowany był jak dziwak. Tuż po wojnie zajmował się malowaniem makatek, kartek pocztowych, portretów. Ozdabiał też okoliczne świątynie. Do czasów obecnych ocalały tylko malowidła w kościele w Chroszczynce. Niczym Monet stworzył i wciąż malował swój ogród (po śmierci artysty rośliny zostały rozkradzione). I to właśnie „ogrody” przyniosły mu sławę i jaką taką stabilizacją finansową, choć bywał już zmęczony realizacją kolejnych zamówień.

Koncepcja wystawy zbudowana została wokół botanicznych fascynacji artysty, jego dążenia do stworzenia idealnego, przepełnionego bogactwem roślin ogrodu, zarówno tego prawdziwego, jak i na obrazach. Prezentowane płótna olejne i niewielkie akwarele (których renowację muzeum bezskutecznie próbowało sfinansować za pośrednictwem crowfundingowego portalu), rysunki często robione długopisem, szkice to gotowe projekty ogrodów. Ogród Bazylego Albiczuka i jego obrazy pełne były zarówno roślin szlachetnych, jak i znanych z wiejskich ogrodów: malw, astrów, dziewann, maków, łubinów, a także zupełnie dzikich traw i bylin, które artysta przynosił z łąk i pól. Swoje prace malarz uzupełniał uwagami dotyczącymi kwiatów, przyrody, twórczości, łacińskimi nazwami roślin, które umieszczał na odwrocie obrazów.

W zamyśle organizatorów wystawa miała przybliżyć odbiorcy nie tylko dokonania artystyczne Albiczuka, ale poprzez swoją konstrukcję, aranżację, oddać myśl artysty, jego zafascynowanie światem, miłość do natury, refleksję, która towarzyszyła powstawaniu obrazu, tworzeniu ogrodu, a która jest nierozerwalnie złączona z jego twórczością. Miała być przewodnikiem po ogrodzie artysty, po „wiejskim” ogrodzie, który znika z otaczającego nas krajobrazu kulturowego. Na potrzeby aranżacji został w sali wystawowej wykonany pawilon z siatki. Wewnątrz niego powstał ogród sznurkowy z roślinami z ogrodu Albiczuka, a przy budynku muzeum wyrósł klomb inspirowany jednym z obrazów artysty.

Bajecznie kolorowe „ogrody” malarza z Dąbrowicy Małej można by oglądać codziennie. Dają wytchnienie od zgiełku miasta. Są też inspiracją do stworzenia własnego ogrodu, choćby na balkonie. Stanowią podpowiedź, jak stworzyć bliski nam kulturowo zakątek, pełen harmonii, piękna, kolorów i kształtów. A tymczasem pozostają tylko reprodukcje, katalog z poprzedniej wystawy, a nawet spódnice, na których znalazł się jeden z obrazów.

Agnieszka Matecka-Skrzypek

Skrót artykułu: 

Na czas letniej kanikuły (od 28 czerwca do 30 sierpnia) Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej zafundowało miłośnikom sztuk pięknych niemałą gratkę. W dwudziestą rocznicę śmierci Bazylego Albiczuka zdecydowało się pokazać cześć obrazów, szkiców i kilka pamiątek w ramach wystawy „Nie zapominajcie o ogrodach”. Nazywany często „podlaskim Nikiforem” malarz, jak się utarło mówić – nieprofesjonalny, żył w latach 1909-1985. Prawie całe życie spędził w Dąbrowicy Małej, nie licząc wojennych zawieruch. Ukończył tylko cztery klasy szkoły elementarnej. Mimo deklaracji finansowania dalszego kształcenia złożonej przez jednego z nauczycieli, ojciec nie zdecydował się na dalszą edukację Bazylego. Nie przeszkodziło to Albiczukowi rozwijać swoich talentów. Nie tylko malował, ale też grał na skrzypcach i pisał wiersze w języku ukraińskim. Samotnik – w swojej wsi, jak to często bywa, traktowany był jak dziwak. Tuż po wojnie zajmował się malowaniem makatek, kartek pocztowych, portretów. Ozdabiał też okoliczne świątynie. Do czasów obecnych ocalały tylko malowidła w kościele w Chroszczynce. Niczym Monet stworzył i wciąż malował swój ogród (po śmierci artysty rośliny zostały rozkradzione). I to właśnie „ogrody” przyniosły mu sławę i jaką taką stabilizacją finansową, choć bywał już zmęczony realizacją kolejnych zamówień.

Dział: 

Dodaj komentarz!