Od redakcji

Folk niejedno ma imię .... W poprzednim artykule (GZCH nr 30) zamieściłam krótki wykład na temat ewolucji znaczenia tego słowa od lat mniej więcej trzydziestych. Dziś pora odnieść to do sytuacji polskiej. Choć termin folk wydaje się być klarowny, to jednak wciąż ma wiele znaczeń i odcieni. Istnieje folk według Ewy Wróbel oparty na solidnych badaniach, folk według Marka Styczyńskiego podparty dwudziestoletnim doświadczeniem, czy folk według Marcina Skrzypka (GZCH nr 2 i 6). Myślę, że dopiero za pięćdziesiąt, a może nawet sto lat z perspektywy czasu będzie możliwe zdefiniowanie tego pojęcia, podzielenia go na nurty, podobnie jak rozróżniamy teraz romantyzm czy impresjonizm. O tym, że folk niejedno ma imię mogliśmy się także przekonać na ostatnim IV Festiwalu Muzyki Folkowej Polskiego Radia "Nowa Tradycja" odbywającym się w ostatnich dniach marca w Warszawie. Był i folk-rock (kategoria ogólnie zaakceptowana), i folk-jazz (tu było więcej kontrowersji) i folk-muzyka współczesna (nurt niezrozumiały dla odbiorców) i emocjonalny tzw. "folk środka", z którym publiczność solidaryzuje się najbardziej. Werdykt jury - kontrowersyjny jak to zwykle bywa - został przyjęty przez brać folkową bardzo emocjonalnie. Myślenie sercem przeważyło nad chłodną oceną umysłu. Czasem zastanawiałam się nad słuchem muzycznym, wiedzą i taktem dyskutujących osób. "Make folk not war!" - jak mawia nasz redakcyjny kolega Vlepkarz Ziutek.

O "Nowej Tradycji" szerzej w następnym numerze, w tym znajdziecie tylko wzmiankę o zwycięzcach. Jest natomiast obszerna relacja z grudniowych "Mikołajków Folkowych" - tu też postanowienia jurorów były dyskutowane, choć nie tak szeroko - i sylwetka laureata pierwszej nagrody, grupy Sarakina (III miejsce na "Nowej Tradycji"). Z "Mikołajkami" związany jest też portret Julii Doszny i recenzja szwajcarskiego filmu "Pramuzyka".Omówień i zapowiedzi wydawnictw jest sporo, wystarczy wspomnieć o debiutanckim krążku Rzepczyna Folk band, płycie podsumowującej trzy lata istnienia "Nowej Tradycji", czy folk-jazzowym (?) kompakcie "To i hola". Jednak zupełnym hitem sezonu, mogę wszystkich zapewnić - już czytałam - jest książka prof. Andrzeja Bieńkowskiego "Ostatni wiejscy muzykanci", która klimatem przypomina prace innego pasjonata, Franciszka Kotuli. Tu nie ma informatorów - są żywi ludzie, ze swoimi historiami, chorobami. Tu nikt nie zastanawia się nad skalą, harmonią - to po prostu oberek kajocki. Płyta dołączona do wydawnictwa podkreśla jego wartość. Pozycji tej nie może zabraknąć w biblioteczce folkowca.

O odchodzącej tradycji przypomina nie tylko A. Bieńkowski. O Wielkanocy, zwyczajach z nią związanych głównie na Lubelszczyźnie opowiada prof. Jan Adamowski, a Katarzyna Lupoczyńska przedstawia rodzimych dudziarzy.

Muzyka folkowa wkracza w zaklęte rewiry filmowego szołbiznesu. Wszystko zaczęło się od bałkańsko-andyjskiego "Bandyty", potem było "Ogniem i mieczem" z kapelą "Burczybasy", w "Panu Tadeuszu" na cymbałach grała Marta Stanisławska. Folklor afrykański łączy się z nurtem piosenki dziecięcej w ścieżce dźwiękowej ostatnie wersji "W pustyni i w puszczy", a Orkiestra Jednej Góry - Matragona wystąpiła na planie "Quo vadis". Kogo znudzą poważne rozważania, niech koniecznie zajrzy do tego tekstu!

Skrót artykułu: 

Folk niejedno ma imię .... W poprzednim artykule (GZCH nr 30) zamieściłam krótki wykład na temat ewolucji znaczenia tego słowa od lat mniej więcej trzydziestych. Dziś pora odnieść to do sytuacji polskiej. Choć termin folk wydaje się być klarowny, to jednak wciąż ma wiele znaczeń i odcieni. Istnieje folk według Ewy Wróbel oparty na solidnych badaniach, folk według Marka Styczyńskiego podparty dwudziestoletnim doświadczeniem, czy folk według Marcina Skrzypka (GZCH nr 2 i 6). Myślę, że dopiero za pięćdziesiąt, a może nawet sto lat z perspektywy czasu będzie możliwe zdefiniowanie tego pojęcia, podzielenia go na nurty, podobnie jak rozróżniamy teraz romantyzm czy impresjonizm.

Dział: 

Dodaj komentarz!