W dyskusji udział biorą:
- Andrzej Sar - muzyk, instruktor ds. Folkloru w Wojewódzkim Ośrodku Kultury w Lublinie
- Agnieszka Kościuk - „Gadki z Chatki”
- Michał Chaberek OP - Klasztor Dominikanów w Lublinie
- prof. Jan Adamowski - językoznawca i folklorysta, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
- Irena Krawiec - Zespół Śpiewaczy „Jarzębina” z Kocudzy
Andrzej Sar muzyk, instruktor ds. Folkloru w Wojewódzkim Ośrodku Kultury w Lublinie
W hierarchii świąt kalendarza liturgicznego Wielkiej Nocy przysługuje należne najważniejsze miejsce. Wszak w misterium Męki Pańskiej przeżywamy zwycięstwo życia nad śmiercią i doświadczamy największego, bo krwawego dowodu miłości Boga do ludzi. Codzienność jednak nie skłania do tak głębokich przemyśleń i wspomagana mediami kreuje nieco bardziej powierzchowne traktowanie świąt. Myślę, że w tym kontekście bardzo zyskują drugie z najbardziej celebrowanych świąt Boże Narodzenie. Trudno się dziwić, to zupełnie tak jak w życiu, z radością przyjmujemy wieść o narodzeniu, ze śmiercią zaś wciąż trudno się godzić i zupełnie na przekór ciężko pożegnać się z ziemskim życiem. Takie rozumowanie gdzieś podświadomie przenosimy do postrzegania świąt i być może dlatego Boże Narodzenie jest nam bliższe. Same święta barwniejsze, a ich obchody bogatsze obrzędowo, bardziej rodzinne, z mnóstwem zwyczajów, symbolicznych przedmiotów i zachowań tradycji, mimo upływu czasu i wpływu komercji, wciąż żywej, której więcej przetrwało i zachowało się, niż przy Wielkanocy. Ponadto przygotowywanie wigilii, ubieranie choinki, wypatrywanie pierwszej gwiazdki, wzajemne obdarowywanie się i wspólne kolędowanie, to wszystko od dziecięcych lat zapada w pamięć i potem do tego dzieciństwa się wzdycha
A Wielkanoc? Przypada na wiosnę, moją ulubioną porę roku, kiedy wszystko budzi się do życia i rodzi się nadzieja. Ale czy to wystarczający argument?
Agnieszka Kościuk „Gadki z Chatki”
„Jeśli ktoś grzeszny umrze i jego dusza pójdzie do piekła, to Czort zaraz pyta: Czy ludzie jeszcze piszą pisanki? Bo wie, że gdyby przestali, to byłby koniec świata. Ale ciągle maluje się jajka i jest, i będzie do końca świata Wielkanoc” z huculskich przekazów ludowych spisanych przez Włodzimierza Szuchiewicza wynika, że kiedy ludzie przestaną zdobić jajka na Wielkanoc, nastąpi koniec świata! Brzmi poważnie. A, jak wiadomo, w tradycji jest moc, której lepiej nie ignorować...
O wyższości świąt Wielkiej Nocy?... Pewnie nie będę wyjątkiem, jeśli powiem, że Boże Narodzenie ma ten wyjątkowy wymiar (niemały wpływ ma na to śnieżna, niczym z bajki aura) domowego ciepła, szczególnej atmosfery, bliskości i bliskich, i tych dalszych. Takie są powszechne odczucia i to one sprawiają, że we wszelkiego rodzaju sondażach na pytanie o święta rodzinne Polacy wymieniają zwłaszcza Boże Narodzenie. Ale Wielkanoc też może być tak rodzinna. I jest!
Tylko wtedy jest okazja, by wspólnie zdobić jajka pisać woskiem, stosować inne techniki, jak naklejanki lub tylko barwić na jeden kolor w moich rodzinnych stronach takie zwie się byczkami. To tak, jak wspólne wykonywanie ozdób choinkowych w grudniu... Każdego roku staram się pisanki podarować chrześnicy jak nakazuje tradycja. Palmę święconą tydzień przed Wielkanocą umieszczam w godnym miejscu z nadzieją na to, że będzie chroniła dom.
Nie czuję się uprawniona do snucia rozważań natury teologicznej o wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia. Oba są niezwykle istotne dla chrześcijan. Te grudniowe, to radość z Narodzin, Wielkanoc zaś to radość niesamowitości. Zapamiętałam słowa Wojciecha Bonowicza, który w jednym z tegorocznych marcowych wydań „Tygodnika Powszechnego” napisał: „wyobraźmy sobie, że przychodzimy na cmentarz i wszystkie groby są puste. I to jest właśnie Wielka Niedziela”.
Michał Chaberek OP Klasztor Dominikanów w Lublinie
„Święta, święta i po świętach” tak to jest w życiu, że kolejne święta mijają, a my już czekamy na następne. Właściwie o co chodzi? Dwa razy do roku parę dni intensywnych przygotowań, a później ten jeden lub dwa dni przy stole, i znów powrót do codzienności. W sumie ma to jakiś sens można się oderwać od codzienności, parę dni wolnego w pracy, czy na uczelni. Spotkania z rodziną. Człowiek tego potrzebuje. To ma sens, choć... może się znudzić, bo radości też trzeba się uczyć. I trzeba się uczyć świętowania, bo radość i pokój są owocem ducha. Święta Wielkiej Nocy są takie smutniejsze niż Święta Bożego Narodzenia. Tamte to święta na śniegu (no może nie tym razem ), wśród choinek i światełek święta narodzin Dzieciątka, święta przy blasku domowego ogniska. W Święta Wielkanocne jest trochę inaczej: w pierwszej części wspominamy Wieczernik i zdradę, Ogrójec i trwogę, Golgotę i śmierć. Pościmy i trwamy na adoracji tak, aby towarzyszyć Jezusowi w Jego drodze. A trzeciego dnia Zmartwychwstanie i radość. I tutaj dopiero serce zaczyna się cieszyć, zaczyna się świętowanie, bo wszystko co złe przeminęło, bo Jezus zwyciężył. Grób jest pusty, apostołowie znów spotkali Pana teraz przemienionego w blasku chwały. Ta radość towarzyszy wszystkim, którzy szli za Nim. Chcemy, aby radość trwała! I wracamy do codzienności, do naszych domów i naszych obowiązków. Czy choć trochę przemienieni? Na pewno. Święta, święta niech trwają, niech się nie kończą, niech będą w naszych sercach.
prof. Jan Adamowskijęzykoznawca i folklorysta, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
Myślę, że z punktu widzenia antropologiczno-etnologicznego święta okresu Bożego Narodzenia i Nowego Roku, w sensie „dorobku” kulturowego, są bogatsze, niż święta wielkanocne.
Jeśli spojrzymy na coś, co występuje w obu tych okresach, czyli chodzenie z życzeniami, co można by opisać jako kolędowanie bożonarodzeniowo-zimowe i wiosenno-wielkanocne, to w całej Polsce, a już szczególnie w regionach wschodnich i południowych, kolędowanie bożonarodzeniowe jest bardziej rozbudowane. Oczywiście, istnieje także zwyczaj kolędowania wielkanocnego są to różne formy, czasem bardzo ciekawe teatralnie i wizualnie, na przykład turki nad Sanem niezwykle interesujące widowisko z historią podaniowo-legendarną. Mimo wszystko w okresie wiosennym grupy kolędnicze są mniejsze, mniej jest różnych form kolędowania, a same grupy nie tak rozbudowane jak herody, szopki, czy inne zimowe „chodzenia” chodzenia noworoczne, chodzenia z przeróżnymi maszkarami: od węża poprzez kozę, dawnego turonia... Na wiosnę tego nie ma.
Z drugiej strony okres wiosenny obfituje w dużą ilość wierzeń związanych z poszczególnymi odniesieniami, symbolicznymi atrybutami. Wiosna pod tym względem jest bardzo ciekawa, ponieważ skupia się wokół kilku bardzo istotnych ogólnokulturowych, symbolicznych atrybutów, takich jak zielona gałąź symboliczne drzewo życia z treściami wegetacyjnymi, ale także agrarnymi co manifestuje się w bardzo różnych miejscach i czasie od Niedzieli Palmowej (palma), po Zielone Świątki, po barwinek na koszyczku, w którym święci się pokarmy, po sobótki, kiedy też przynosi się zielone gałęzie i zatyka w strzechy, poprzez różne zastosowania palmy czy fragmentów palmy w okresie dorocznym.
Także symbolika wody jest bardziej rozbudowana w czasie Wielkanocy, niż ma to miejsce w okresie wigilijnym, gdzie także obmywa się czystą bieżącą wodą. Jednak woda wiosenno-wielkanocna, którą oblewamy kogoś, czy sami jesteśmy oblewani, ma inny sens: czy to zalotno-erotyczny, czy gospodarczy, czy też w aspekcie religijnym na przykład sens gestu obmywania nóg. Woda w dalszym planie czasowym to także sobótki i pierwsza kąpiel.
W symbolice wiosennej ważne miejsce zajmuje ogień, włącznie z poświęconym ogniem. Istnieją obrzędy związane pierwszym ogniem, przynoszeniem ognia, odnawianiem ognia w domu, rozpalaniem nowego ognia. Święta wielkanocne to także symbolika jajka jako typowego atrybutu wiosennego: jako daru, jako odwzorowania wierzeń o kosmosie struktura kosmosu porównywana jest do struktury jajka. Istnieje na ten temat dużo legend, a więc motywacji naddanych z punktu widzenia pobożności ludowej. Na przykład legenda o tym, jak powstały pisanki, wiąże się ściśle z Matką Boską, która odwiedza Piłata i niesie pierwsze kolorowe jajka dla jego dzieci.
Jest też duża grupa wierzeń odnoszących się do innych symbolicznych znaków wielkanocnych. Bardzo widoczne jest to w przypadku święconki. Okazuje się, że właściwie wszystkie jej elementy są potrzebne i to nie tylko do jedzenia, bo mają także zastosowanie wierzeniowo-symboliczne, łącznie z tak zwanym gnatem w mięsie kością, która jest wykorzystana przeciwko kretom. Nie mówiąc już o skorupkach jajka, które się zakopuje, daje kurom itp. Inne rozbudowane symbole religijne, to na przykład baranek.
Symboliki i wierzeń z pewnością więcej jest na wiosnę. Jednak ostateczna odpowiedź na postawione pytanie jest trudna, ponieważ pewne rzeczy są bardziej akcentowane w okresie wielkanocnym, zaś inne w okresie zimowym.
Irena Krawiec Zespół Śpiewaczy „Jarzębina” z Kocudzy
Święta Wielkanocne to czas radości. Długo oczekiwane przez nas chrześcijan, choć dochodzi się do nich smutnymi, bolesnymi drogami, przez Krzyż i Mękę Jezusa Chrystusa, który jednak zwycięża cierpienie i daje nowe życie. Przez ten czas, każdy z nas umartwia się, przechodzi swoje duchowe rekolekcje związane z Wielkim Postem. Cały Wielki Tydzień przeważnie schodziło na przygotowaniach do świąt. Zawsze w Wielki Piątek od godziny 20.00 do 22.00 zespół „Jarzębina” i dziecięcy zespół „Wisienki” śpiewają zapomniane pieśni wielkopostne i modlą się razem z wiernymi zgromadzonymi na czuwaniu w kościele. U nas w Kocudzy do dziś w Wielką Sobotę święci się „świecok” i wodę przy przydrożnej kapliczce. Przyjeżdża ksiądz o wyznaczonej godzinie i odprawia modlitwy, poświęcając wodę i pokarmy wszystkim zgromadzonym. Już od samego rana dzieci szykują wraz z mamą „świecok”, a koszyk musi być wypełniony po brzegi. Mama zawsze opowiadała: Po co tyle wszystkiego w tym koszyku. Nojwożnijse: jojka w skorupce i bez, kiłbaska piecuno, kawołek mięsa gotowenygo, żeberko, bocek, syrek opiekany, chlebek piecuny na zakwasie, piróg mielony, sól i pieprz, smolec, miód, chrzun z całego korzenio no i pisenki malowane przez nos dzieci. Opowiadała, że jojka po to, żeby późnij przy borszczu wielkenocnem podzielić się i złożyć se życenio radości, zdrowio i szcześcio w życiu rodzinnem, które skłodaju sobie nawzajem uczestnicy świecunygo. Skorupka z jojka to się nie wyrzucało, jeno się na drobno zmieno i obsypywało obejście, zeby kury nie szły niść jojek do sumsiada. Kość z żeberka zachowywało się na kreta, jak rył na podwórku to wkładało się do dziury i on się wynosił. Masło i smolec to na wszelkie bolucki reumatycne, miód i bazie na gardło. Po poświeceniu świecoka leciało się szybko do dumu i jak się weszło do chałupy to się mówiło: Niech bedzie pochwoluny Jezus Chrystus. Wszystko robactwo z chałupy, świecone do chałupy. I mema brała ten koszyk z pokarmem i wynosiła do kumory. A były jeszcze przepowiednie dlo gospodarzy: Jak w Wielki Cwortek dyszcz kropi, to się cieszu chłopi! (mioł być rok urodzajny) Palmy włożune za świetem obrazem maju strzyc od złego, odgeniać pioruny palmy nie można wyrzucać, można jeno spolić. Jak dyszcz w Wielki Piutek to na dobry sprzutek (zboże się pozwozi, sieno nie zgnije na łuce). I jeszcze: Jak w Wielki Piutek dyszcz, to z kartoflemi w niż, to znaczyło ze będzie suchy rok i trzeba sadzić kartofle w niskiem miejscu. Jak w Wielku Niedziele gospodyni śpi, to jyj len zarośnie, a jak gospodarz to mu sieno zamoknie. Uciechum dlo młodych i dzieci był Wielki Punidziałek, inacyj śmigus, jak były penny zlune wodum, to wrózyło na dobru kapuste nu i na powodzenie u kawalyrów. Penny musiały obdarować kawalyra własnoręcznie przez siebie pomalowenum pisenkum, bądź zaprosić do chałupy na poczęstunek.
W dyskusji udział biorą:
- Andrzej Sar - muzyk, instruktor ds. Folkloru w Wojewódzkim Ośrodku Kultury w Lublinie
- Agnieszka Kościuk - „Gadki z Chatki”
- Michał Chaberek OP - Klasztor Dominikanów w Lublinie
- prof. Jan Adamowski - językoznawca i folklorysta, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
- Irena Krawiec - Zespół Śpiewaczy „Jarzębina” z Kocudzy