Nasze reggae

Rozmowa z Krzysztofem Trebunią

Są jedynym polskim zespołem, którego nagrania znalazły się na topie zagranicznych list przebojów. Kompakt "Higher Hights" został płytą kwietnia 1993 r. W Wielkiej Brytanii. Następny - "Come back Twinkle 2 Trebunia Family" był rewelacją Berlińskich Targów Muzyki Etnicznej '94 i znalazł się w pierwszej dwudziestce najlepiej sprzedających się albumów w Kanadzie. Mimo tych i innych eksperymentów muzycznych kapela Trebuniów - Tutków jest mocno osadzona w tradycyjnej kulturze Podhala, co podkreśla, w rozmowie z Agnieszką Matecką, rodzeństwo Ania i Krzysztof Trebunia - Tutka.


Agnieszka Matecka: Na Podhalu muzyka związana jest z tradycją rodzinną, jak daleko wstecz sięga tradycja muzyczna waszego rodu?


Anna Trebunia: Sięga ona połowy XIX wieku. Rozpoczął ją mój pradziadek, Stanisław Budz - Mróz, który grał na kozie - najstarszym z instrumentów podhalańskich. Później grał na skrzypcach jego zięć, nasz dziadek Jan Trebunia, który nauczył grać swoich synów, czyli mojego tatę i stryjów, a tato nauczył nas.


Żadnych szkół muzycznych nie kończyliście?


A.T.: Dziadkowie, tato i stryjowie nie chodzili do szkół, ale nasze pokolenie już kończyło podstawową szkołę muzyczną, ja w klasie fortepianu a Krzysztof na trąbce.


A teraz na czym grasz?


A.T.: Głównie na skrzypcach i basach, muzykę ludową ale też nasze kompozycje.


Ale widziałam Cię również z gęślami. Czy jest to współczesna kopia czy oryginał z czasów Sabały?


A.T.: Tato ma kilka takich starych złóbcoków, ale ostatnio nasz kolega z zespołu, Andrzej, uczy się lutnictwa i zrobił kilka egzemplarzy, na których grywamy.


Jak powstała kapela Trebuniów?


Krzysztof Trebunia: Całą historię zespołu Trebuniów - Tutków można rozpocząć w 1990 r. Wtedy z Anią założyliśmy własny zespół - własny, bo przecież cały czas grała kapela Trebuniów - Tutków w starszym składzie to znaczy mój ojciec - Władysław, stryj Stanisław, Henryk, jego syn oraz na basach stryj Andrzej. To był najstarszy skład, który można było usłyszeć między innymi w Kazimierzu w 1991 r. Nasz zespół na początku nazywał się Tutki lub Kapela Krzyśka Tutki, bo u nas grupy muzyczne, tak samo jak za dawnych lat, nazywa się od prymisty. Momentem przełomowym było spotkanie z Jamajczykami, które zaowocowało nagraniami i płytami. Ludzie zaczęli nas kojarzyć jako zespół góralski, który robi różne dziwne rzeczy. W tym czasie grał z nami Rafał Michalski na kontrabasie, Jasio Król na akordeonie, Ania na gitarze i Andrzej Polak - drugie skrzypce. Wówczas, oprócz muzyki góralskiej, zaczęliśmy grać muzykę karpacką. Na Podhalu gra się teraz tak do tańca, na weselach i są to resztki muzyki tradycyjnej. Mimo, że nie są to nasze melodie, są nam bardzo bliskie. Graliśmy je w sposób dosłowny, jak cytaty z folkloru słowackiego, węgierskiego, rumuńskiego. W takim składzie i z tym repertuarem wystąpiliśmy na "Mikołajkach Folkowych" w 1992 r.

Dopiero na drugiej płycie z Jamajczykami zdobyliśmy się na napisanie własnych tekstów, a w zasadzie zrobiła to za nas pani Anna Gąsiennica - Czubernat, poetka góralska, jedyna chyba, która pisze o współczesnych góralach, ich życiu i problemach, o Ameryce, o babach w mieście....

Repertuar z drugiej płyty zaczęliśmy grać z orkiestrą Kiniora. Premierą był koncert w Studiu S1 w 1994 r. Zagraliśmy już wtedy jako Trebunie - Tutki, czyli nasz ojciec, ja, Ania i Tomek Michalski (w zastępstwie chorego wtedy Jasia). Orkiestra Kiniora zaś wystąpiła w składzie: Włodek Kiniorski - saksofon, Radek Nowakowski - bębny i Paweł Mazurczak - kontrabas. Kiedyś miałem nadzieję, że nasza kapela przekształci się w zespół folkowy, że odejdziemy od czystego folkloru, żeby grać folk, ale dzięki temu, że jesteśmy mocno wrośnięci w tradycję góralską to, co robimy można nazwać nową muzyką góralską. Chcemy pokazać całe bogactwo muzyki góralskiej, repertuaru i starych instrumentów, a może się to udać tylko przy okazji tworzenia czegoś nowego i eksperymentów, co zawsze bardziej ciekawi ludzi. Potem na zasadzie konia trojańskiego może zaakceptują muzykę góralską.


Jak doszło do spotkanie z Jamajczykami?


A.T.: Pomysłodawcą był Włodzimierz Kleszcz z I programu Polskiego Radia, który wymyślił to połączenie. Spotkał nas w Kazimierzu w 1991 r. i spytał, czy byśmy się zgodzili. Na początku nie wiedzieliśmy dokładnie o co chodzi, nie znaliśmy muzyki reggae, ale Włodek wciągnął nas. Przysyłał kasety z koncertami Normana, przybliżał nam kulturę rasta i jednocześnie to samo robił z Twinkle Brothers zaznajamiając ich z naszą. Oni przyjechali do Polski, do naszego domu w Białym Dunajcu i tam odbyły się pierwsze próby trwające dwa dni i dwie noce. Zgraliśmy się wtedy dość szybko, pojechaliśmy do studia w Warszawie i tam nagraliśmy materiał na płytę "Higher Hights".


Czy zetknięcie się z obcą kulturą wywodzącą się z drugiego końca świata było dla was wielkim przeżyciem?


A.T.: Dla mnie na pewno, szczególnie że miałam wtedy szesnaście lat i spotkanie z takimi słynnymi i profesjonalnymi muzykami, muzykowanie z nimi było wielką przygodą.


Czy odnaleźliście jakieś wspólne punkty, nić porozumienia między tak odległymi kulturami?


K.T.: Jest wiele rzeczy, które nas łączą, poczynając od takich drobiazgów jak barwy. Czerwony, zielony i żółty to zarówno kolory rasta jak i góralskie. Ta gwiazdka, która jest na naszych płytach, ta rozeta góralska kojarzy się rastafarianom jednoznacznie z kolorami rasta, przynajmniej tak nam mówili.

Muzyka reggae jest ich muzyką korzenną - "roots" czyli tradycyjną podobnie jak nasza muzyka góralska. W momencie kiedy nastąpiło spotkanie, okazało się, że te pierwotne gatunki współbrzmią ze sobą. Trans muzyki góralskiej, pewna monotonia, prosty rytm, proste harmonie, to wszystko miało wpływ na to, że udało się połączyć tę muzykę z reggae. Duże wyczucie wykazał Włodek Kleszcz, który odkrył, że od strony muzycznej mamy wiele wspólnego, a od strony wartości podstawowych, takich jak wolność, prawda czy miłość to właściwie nie różnimy się niczym.


Staliście się ostatnio gwiazdami filmowymi. Jak wspominacie pracę w filmie "Girl guide"?


K.T.: To oczywiście przesada. Największym gwiazdorem był stryj Stanisław - obecnie senior rodu, który wykazał niesamowity talent aktorski, pełen luz przed kamerą. Dla nas to też było nowe przeżycie. Na planie zrobiliśmy wiele scen z Normanem i Pawłem Kukizem, które potem jednak nie weszły do filmu. Włodek Kleszcz najpierw przekonywał Machulskiego, że warto pokusić się o poważny podkład, natomiast Machulski i Adamek chcieli, żeby to był współczesny film. Dla nas ma on wartość jako pierwszy film pokazujący górali w 1995 r., takich jacy jesteśmy teraz.


Na koniec pora opowiedzieć o najnowszych nagraniach.


K.T.: Jesteśmy po ciężkiej pracy nad płytą "Trebunie - Tutki w Sherwood", tak się będzie ostatecznie nazywać, bo Adrian Sherwood z Londynu zrobił nam parę prezentów. Dostaliśmy od niego surowe brzmienia zespołów reggowych i częściowo wykorzystaliśmy je do naszych nowych miksów. Te nagrania są niesamowite i bardzo różnorodne. Jest na przykład piosenka z 1991 r. z Twinkle Brothers.ki; czy utwór Kuby Sienkiewicza "Cytaty z Sienkiewicza" czyli "Ostań moim tłumaczem". Już sam refren wyjaśnia o co chodzi. Ludzie często nam mówią, że nie rozumieją naszych tekstów, które śpiewamy w gwarze, pytają czy nie moglibyśmy śpiewać językiem literackim. Ta piosenka jest naszą odpowiedzią. Jest tam też recepta na budowanie góralskiej chaty, zatytułowana "Kochaj, a buduj". Jest też utwór, który roboczo nazwaliśmy "Zabijaniem disco - polo", gdzie ja jestem "discopolowcem", a ojciec "ochrzania" mnie po góralsku, jak na ojca przystało. Generalnie mówiąc, jest to płyta bardzo patriotyczna z jednej strony, z drugiej zaś dość zabawna. Ktoś, kto nas postrzega jako kapelę góralską będzie się bardzo zastanawiał co my właściwie robimy. Te piosenki może nie są ważne, ale przekazują pewne treści, czasem ważniejsze, czasem błahe. Przeważnie jest mowa o miłości i prawdzie. Z tego też powodu nie gramy z syntezatorami, staramy się dotrzeć do tradycji i pokazać muzykę góralską z jak najlepszej strony, dać coś od siebie, podobnie jak niegdyś każdy muzyk. Staramy się kontynuować to w dzisiejszych czasach, które są takie trudne i szybkie, ale dlatego też mamy piosenkę "Ni ma casu na miłość".



Dyskografia

  1. "Żywot Janicka Zbójnika", kaseta wyd. Gamma, Kraków 1992
  2. "Higher Heights" CD wyd. Twinkle Music, Londyn 1992, kaseta wyd. Kamahuk, Warszawa 1992
  3. "Baciarujciez Chłopcy", kaseta wyd. Stebo, Kraków 1993
  4. "Zagrojcie Dudzicki", kaseta wyd. Stebo, Kraków 1993
  5. "Kolędy Góralskie", CD, kaseta wyd. Folk, Zakopane 1993, wyd. II zmienione CD, kaseta wyd. Folk, Zakopane 1996
  6. "Ballada o Śmierci Janosika" kaseta wyd. Folk, Zakopane 1993
  7. "Folk Karnawał I" kaseta wyd. Folk, Zakopane 1993
  8. "Folk Karnawał II" kaseta wyd. Folk, Zakopane 1994
  9. "Górale na wesoło" (prawdziwy humor góralski) kaseta wyd. Folk, Zakopane 1994
  10. "Come Back Twinkle 2 Trebunia Family" CD, kaseta wyd. Kamahuk, Warszawa 1994
  11. "Śpiewki i nuty" CD, kaseta wyd. Folk, Zakopane 1994
  12. "Music of the Tatra Mountains - The Trebunia Family" CD, wyd. Nimbus Records, Londyn 1995
  13. "Saga" CD, kaseta wyd. Folk, Zakopane 1996
  14. "...w Sherwood" CD, kaseta wyd. Kamahuk, Warszawa 1996
Skrót artykułu: 

Są jedynym polskim zespołem, którego nagrania znalazły się na topie zagranicznych list przebojów. Kompakt "Higher Hights" został płytą kwietnia 1993 r. W Wielkiej Brytanii. Następny - "Come back Twinkle 2 Trebunia Family" był rewelacją Berlińskich Targów Muzyki Etnicznej '94 i znalazł się w pierwszej dwudziestce najlepiej sprzedających się albumów w Kanadzie. Mimo tych i innych eksperymentów muzycznych kapela Trebuniów - Tutków jest mocno osadzona w tradycyjnej kulturze Podhala, co podkreśla, w rozmowie z Agnieszką Matecką, rodzeństwo Ania i Krzysztof Trebunia - Tutka.


Dodaj komentarz!