Mikołajki Folkowe-po co?


Izabela ForemniakWarszawa

"Mikołajki Folkowe" to bardzo dobra okazja, żeby spotkać się z przyjaciółmi i znajomymi z bliska i daleka, posłuchać dobrej muzyki, pośpiewać i potańczyć. I to w takiej właśnie kolejności.

Bardzo ciekawa jest dla mnie co roku "Scena Otwarta" - miernik nowych trendów w folku, a jednocześnie szansa pokazania się dla tych, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki na polskiej scenie folkowej. Różnorodność - koncert gwiazd i kameralny nastrój koncertów w ramach "Folku Nocą" - to mi odpowiada. Duże znaczenie ma dla mnie również atmosfera festiwalu - kolorowe stoiska z ciuchami, koralami; pamiętam też wyroby z łusek po nabojach...

Za bardzo trafiony pomysł z zeszłego roku uważam "Scenę pod Schodami", gdzie przy przaśnej muzyce wywijaliśmy obertasy. Poza tym równoległość imprez - bębny na korytarzu też dodają swoistego kolorytu. Nie wyobrażam sobie "Mikołajków" bez jedzenia o wybitnym smaku wprost z kotła napełnionego ekologią.

Dla mnie ta impreza to nie tylko muzyka. To całość. Zakazałabym jedynie palenia papierosów w knajpie. Ale to jest poza zasięgiem organizatorów...Ile razy byłam na Mikołajkach? Hm... z osiem pewnie.


Stanisław GoldmanLublin

"Mikołajki Folkowe" odkryłem jakieś dziesięć-jedenaście lat temu. Już wcześniej zainteresowała mnie muzyka folkowa, więc taka impreza w moim mieście jawiła się jako coś bardzo atrakcyjnego. I nie rozczarowałem się - świetna muzyka, fantastyczna, gorąca (mimo grudniowych już chłodów) atmosfera, życzliwi ludzie, a także możliwość zakupu folkowych wydawnictw fonograficznych (jakich w owym czasie próżno było szukać w sklepach muzycznych) sprawiły, że stałem się wiernym fanem festiwalu. Od tamtego czasu nie opuściłem ani jednej edycji. Muszę też przyznać, że mimo wielokrotnego uczestnictwa w "Mikołajkach", każdego roku odnajdywałem tu coś świeżego, ciekawego, nowego. Cieszę się, że mimo upływu lat i zyskania przez imprezę renomy, dalej panuje tu miły, swojski klimat. Niestety, w miarę zwiększania się ilości imprez towarzyszących staje się czasem przed, niekiedy dość trudną, koniecznością wyboru. Obawiam się, że tutaj rozwiązania idealnego po prostu nie ma...

Obserwując festiwal od wielu lat mogę stwierdzić, że jego zasadnicza formuła jest trafna i nie widzę tu potrzeby zmian. Z zadowoleniem przyjąłem to, że na "Mikołajkach" znalazło się także miejsce dla kapel wiejskich. Dopełnieniem powinny być też warsztaty polskich tańców ludowych. Mam również nadzieję, że tylu już letnia historia festiwalu zmaterializuje się w postaci jakiegoś obszernego przekrojowego albumu muzycznego.


Magdalena Abraham-Diefenbachi Matthias Diefenbach Frankfurt nad Odrą

"Mikołajki Folkowe" to dla nas mroźne ulice Lublina nocą, powroty do schroniska po ostatnim koncercie w "Chatce Żaka", to podróż pociągiem i kawa na dworcu PKP Lublin, to piękne wnętrza klubu i przytulność kwadratowej szarej budowli wypełnionej życzliwymi kolorowymi ludźmi.

"Mikołajki" to co roku coś nowego, a jednocześnie zawsze ta sama wspaniała atmosfera. Interesujący wybór muzycznych grup, które dziwnym trafem po kilku latach stają się znane i cenione. Gospodarze - Orkiestra św. Mikołaja - nie grzeją foteli, ale pokazują nowy program, inspirują innych i stwarzają przestrzeń eksperymentowania. To czas dobrej zabawy, muzycznej uczty oraz możliwość zajrzenia do świata folku i przeżycia go na własnej skórze podczas warsztatów. To również spotkanie z ludźmi "z gór", z Lublina i innych okolic, na co w ciągu roku jest za mało okazji.


Karol "Karol" EjgenbergWarszawaAdministrator Listy Muzykant(http://www.muzykant.folk.pl)

"Mikołajki Folkowe" są najważniejszym świętem w mym roku obrzędowym, tak jak na przykład dla ludzi wierzących Boże Narodzenie (i - analogicznie - rozważania "o wyższości" wiosennych świąt "Nowej Tradycji"... - jak słynne wykłady z mniemanologii). Te dionizyjskie trzy doby bez snu, a bezustannie i zewsząd sączącej się i w głąb przenikającej muzyki, medytacje w tańcu na pograniczu świadomości, to szamański rytuał inicjacyjny, jak u ludów Ameryki, Syberii, czy Afryki.

Najbardziej dramatyczna była ma pielgrzymka na MF '02 - uzależniłem zgodę na ratującą mi życie operację od zdążenia na to święto, no i... udało się. Siódmej doby po zabiegu, dzień po zdjęciu szwów, dotarłem. Na MF '91 był tylko mój dyktafon. Na MF '94 i '95 nie udało mi się być. Tradycją kilku kolejnych MF było, że to właśnie zdjęcia z mego muzykowania w holu pojawiały się po festiwalu w reportażach lokalnej prasy. Szczególne dla mnie były MF '99, gdy prowadziłem koncert konkursowy i MF '01, gdy komentowałem w transmisji internetowej. Ale naprawdę każde MF są w mej pamięci ważnym przeżyciem, a zwłaszcza różne okazje związane z napotykanymi tu kolejnymi wielkimi osobistościami naszego ruchu i muzyki; lub też są znamienne anegdotycznie. Mogę tu obiecać osobny o tym esej-gawędę, wybór wspomnień, o ile "papier cierpliwy" naszego dwumiesięcznika to pomieści. Na razie odsyłam do "archiwwwum" Listy, gdzie od 1997 roku w logach kolejnych grudni odnajdziecie pisane na gorąco zachęty, oczekiwania i opisy skutków, a nocą z 8 na 9 grudnia tego roku e-SMS z finalistami "Sceny Otwartej".

MF to też coroczna okazja, by poznać nowych miłośników folku i by razem pograć oraz wielka nadzieja, by znów spotkać starych przyjaciół z odległych stron - korzystając z uprzejmości redakcji macham tu do Magdy w sąsiedniej kolumnie. Do się spotkania na MF '06!


Magdalena Salachna-Nowak Lublin

W "Mikołajkach Folkowych" biorę udział od 1992 roku, czyli na najbliższych pojawię się po raz piętnasty. Na pierwszy koncert trafiłam przez przypadek, nie wiedząc zupełnie, co to jest ten folk. Na salę wpuszczał wówczas człek przebrany za św. Mikołaja, a w środku szalał tłum. Pierwsze dźwięki... i już było wiadomo, że zaczyna się dziać coś magicznego, a każde kolejne zapadały coraz głębiej w serce. I tak, nie wiedząc kiedy, dołączyłam do grona ludzi "uzależnionych".

Z biegiem lat festiwal dojrzał i nabrał bardziej uporządkowanej formy, ale zapał, entuzjazm i klimat w dalszym ciągu zaraża w ten sam, niepowtarzalny sposób. Może dzieje się tak dlatego, że jest to solidna dawka naprawdę dobrej muzyki o dużym stopniu zróżnicowania, może dlatego, że na "Scenie Otwartej" można usłyszeć nowe zespoły (i w wielu przypadkach przyszłe gwiazdy tego gatunku), a może to możliwość spotkania z ludźmi, którzy wiedzeni tą samą dziwną energią, co roku stawiają się w komplecie na "Mikołajkach". Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć, gdzie leży źródło niewątpliwego sukcesu tego festiwalu. Z pewnością jest to wynik udanego zmieszania tych wszystkich czynników, o czym świadczy nie tylko grono stałych miłośników, ale ciągły napływ kolejnych "zarażonych". Jeżeli czegoś mi w obecnej formule brakuje, to smaku herbatki z Klubu Festiwalowego.


Marcin Biskupski Frankfurt nad Menem

Kiedy w listopadzie za oknem szaro i mokro, przenoszę się chętnie w wirtualny świat wieści mikołajkowych. Na początku zaczyna się kombinowanie, jak najtaniej przebyć koleją ponad tysiąc kilometrów. Od pięciu lat grudniowy lubelski festiwal ma zaklepany termin w moim kalendarzu. Barwne "Mikołajki Folkowe" zawsze okazują się doskonałym lekiem na jesienno-zimowe smutki.

"Mikołajki" nie są dla mnie festiwalem. Są bardziej spotkaniem ludzi z różnych miejsc "naszego" świata. Wspólne tańce, muzykowanie czy dyskusje o pogodzie, to najmilsze chwile spędzone w Lublinie. Jest to idealny czas na planowanie letnich wypraw do nowych miejsc.

Bardzo przyjemnym elementem "Mikołajków" jest foyer Chatki Żaka, które jest swego rodzaju targowiskiem i tak naprawdę właśnie tam zdarzają się dla mnie "Mikołajki Folkowe". Na "Mikołajkach" nie lubię konkurencji podczas konkursu. Myślę, że mikołajkowej muzyki nie można mierzyć i wyceniać, niech gra taka, jaka jest. I tak długo, jak będzie grała, tak długo będą grały serca wszystkich bywalców tego festiwalu.

Skrót artykułu: 

W dyskusji udział biorą:

  • Izabela Foremniak - Warszawa
  • Stanisław Goldman - Lublin
  • Magdalena Abraham-Diefenbach i Matthias Diefenbach - Frankfurt nad Odrą
  • Karol "Karol" Ejgenberg - Warszawa Administrator Listy Muzykant (http://www.muzykant.folk.pl)
  • Magdalena Salachna-Nowak - Lublin
  • Marcin Biskupski - Frankfurt nad Menem

Dział: 

Dodaj komentarz!