Mazowsze na jazzowo

Ponieważ album ten stworzyły dwie znane i znakomite wokalistki jazzowe (jazzwomanki?), trudno mi o nim pisać - po pierwsze dlatego, że za jazzem nie przepadam i rzadko go słucham, więc - to po drugie - nie znam się na nim zupełnie. Tym samym, nie mogę Czytelnikom "Gadek" powiedzieć, jaka jest zawartość procentowa jazzu na "To i hola". Wiem jedynie, że zastosowany przez Grażynę Auguścik i Urszulę Dudziak sposób interpretacji piosenek "ludowych" (czemu "ludowych" a nie ludowych - o tym później) nie przywodzi mi - obeznanej raczej z interpretacjami ostrymi, rockowymi - na myśl żadnych dotąd zasłyszanych folkowych przeróbek muzyki ludowej. Gdybym miała zdobyć się na porównanie, przyznałabym, że jest w tych kompozycjach pewne podobieństwo - naturalnie, nie pod względem partii wokalnych - do bardziej "wyrafinowanych" muzycznie pieśni Marii Krupowies ("Jechał Jasio młody").

Warstwa instrumentalna płyty "To i hola" została przygotowana bardzo starannie, a zarazem jest na tyle dyskretna, aby wokal nie schodził na dalszy plan; gitara czy saksofon zaledwie pobrzmiewają (ot, taki leciutki powiew wiatru przez partyturę) i słychać przede wszystkim harmonię głosów, konstruowaną jakby od niechcenia, ale przepiękną, subtelną, pełną wdzięku, czasem pasji. Jest na "To i hola" miejsce tak na "urocze", dziewczęce partie wokalne, jak i na pełne zawziętości, niemal transowe zaśpiewy - tych ostatnich jest jednak mniej, bo Grażyna Auguścik i Urszula Dudziak sięgnęły po klasykę polskiego folkloryzmu (nie folku!) - materiał opracowany przez "uczonych" kompozytorów - Sygietyńskiego (założyciela "Mazowsza") oraz Moniuszkę i Chopina. Nawet z tych "ludowych" motywów dało się wykrzesać "transowość" oraz autentyzm ("Oberek", "Kądziołeczka") - ale większość pieśni płynie powoli, niespiesznie - jak choćby otwierające album "Prząśniczki"; powiedziałabym, że właśnie zetknięcie z nimi może u nieprzyzwyczajonego słuchacza wywołać szok, kiedy rozpozna w tej (chyba ta się to nazywa?) bossanowie żwawą, acz melancholijną polską pieśń o zdradzonej miłości.

Podobnie może zdumiewać zaprezentowana na "To i hola" wersja "Kukułeczki"; dla mnie to absolutny przebój na płycie. Kto by pomyślał, że połączenie wesołej melodii z rytmem reggae (w który zresztą świetnie się ona wpasowuje) da tak wspaniały efekt? To świetny żart muzyczny, który powinien być aplikowany co rano przez każdą stację radiową śpieszącym do pracy nieszczęśnikom - na poprawienie ich humoru. Ptasio-leśne dźwięki towarzyszące muzyce czynią kompozycję jeszcze przyjemniejszą dla ucha; a przy tym obie wokalistki tak uroczo kukają, że nie sposób się nie roześmiać.

Na drugim miejscu prywatnego rankingu piszącej te słowa znalazłaby się "Kądziołeczka" - utwór lekki, szybki, z zabawnym (choć nie ludowym) tekstem, traktującym o pannie za nic nie mogącej zabrać się do pracy (wszystko przez mężczyzn).

Koniecznie polecam też słuchaczom piosenkę "W olszynie" - nie tylko zawiera ona istotny morał - jaki każda przyzwoita panienka poznać powinna ("...nie wierz chłopcu w olszynie..."), ale też wyróżnia się łagodną, spokojną, a wcale nie nudną - wręcz "przebojową" - melodią.

Wreszcie nagranie, o którym po prostu nie wolno nie wspomnieć. Kompozycje Chopina bazujące na motywach ludowych były już od dawna opracowywane przez muzyków folkowych (Kwartet Jorgi, Zespół Polski) - ale nikt dotąd, no może poza "Novi Singers", nie próbował ich "rozśpiewać" na głosy. Grażynie Auguścik i Urszuli Dudziak jako świetnym wokalistkom oczywiście nie mogło się to nie udać; w "Mazurku F - dur" pokazują, jak nie zanudzić słuchaczy "klasyką". Wszystkim sympatykom muzyki etnicznej polecam wspomniany utwór, bo choć artystki zaczynają cicho i z szacunkiem dla uszu publiczności (nagranie pochodzi z koncertu), to prędko zmieniają styl na taki, jakiego nie powstydziliby się cygańscy śpiewacy z Kalyi Jag - a potem epatują znów słuchaczy słodyczą swoich głosów (choć nie do samego końca nagrania).

A jednak, mimo całego uroku tej muzyki i doskonałego jej opracowania, nie wróżę płycie specjalnego powodzenia na rynku. Przy "To i hola" można spokojnie zażywać odpoczynku jak i lektury - jednak do tańca (a do tego przede wszystkim muzyka folkowa jest wykorzystywana przez młodzież) nie zanadto się nadaje. Kto dziś tańczy przy jazzie, a co dopiero przy jazzowych opracowaniach "folkloru"?! Niemniej autorki albumu są najwyraźniej świadome pewnego ryzyka, z jakim wiąże się ich niekomercyjne przedsięwzięcie, bo na okładce płyty drukują podziękowania dla firmy, która jako jedyna odważyła się wydać materiał.

Ponieważ recenzent w piśmie poświęconym muzyce folk - jeszcze parę lat temu uchodzącej za "dziwaczną" - nie może w żadnym wypadku krytykować artysty za próby zejścia z utartej ścieżki interpretacji, na pewno nie zrobię tego i ja, przeciwnie, będę życzyć obu wokalistkom, żeby delikatny wdzięk ich głosów poruszył serca większej liczby słuchaczy niż zamierzały.

Skrót artykułu: 

Ponieważ album ten stworzyły dwie znane i znakomite wokalistki jazzowe (jazzwomanki?), trudno mi o nim pisać - po pierwsze dlatego, że za jazzem nie przepadam i rzadko go słucham, więc - to po drugie - nie znam się na nim zupełnie. Tym samym, nie mogę Czytelnikom "Gadek" powiedzieć, jaka jest zawartość procentowa jazzu na "To i hola".

Dział: 

Dodaj komentarz!