Matragony "Budzenie góry" czyli poezja grana

Przy pierwszym kontakcie z kasetą Matragony uwagę moją zwróciła bardzo pomysłowa okładka, doskonale wprowadzająca w klimat prezentowanej przez zespół muzyki. Przedstawia ona górę - może właśnie Matragonę - śpiącą jakby niespokojnym nieco snem pod zachmurzonym bieszczadzkim niebem. Zbudźmy ją, może zechce nam coś opowiedzieć - ale bądźmy bardzo, bardzo cicho... Czekajmy zasłuchani w trzaskające ognisko, i wiatr, hulający w jej zmierzwionych, zielonych włosach nieprzerwanie od setek lat...

Zespół Matragona zakłóca spokój dostojnej góry od 1993 roku, kiedy to zaczęła się ich wspólna muzyczna podróż, będąca sposobem na wykreowanie własnego, odrealnionego świata dźwięków. Odbywa się ona w Sanoku i pobliskich górach pod okiem spiritus movens Matragony, Macieja Harny, z wykształcenia muzykologa, który wpadł na pomysł skupienia wokół siebie ludzi zainteresowanych szeroko pojmowanym muzycznym folklorem całego świata. Z tzw. muzyką folkową zespół związany jest jednak praktycznie wyłącznie za pośrednictwem używanych instrumentów. Nie nawiązuje on bowiem bezpośrednio do kultury ludowej, ale raczej wykorzystuje jej muzyczne zdobycze tworząc zupełnie nową jakość. Ich muzyka jest naprawdę unikalna, nie ma sobie podobnych, i to nie tylko w Polsce. Można powiedzieć, że podstawą muzycznych działań Matragony są poszukiwania brzmieniowo-aranżacyjne, przy czym brzmienia czerpane są z surowego folkloru jako rezerwuaru niewykorzystanych jeszcze możliwości dźwiękowych, a aranżacje z europejskich tradycji klasycznych, głównie związanych z muzyką, ale nie tylko.

Dość nieoczekiwanie można bowiem znaleźć na kasecie dwie perełki będące w dosłownym sensie poezją śpiewaną - muzyczne ilustracje wierszy Staffa i Lorki. Melodyka pierwszej z nich urzeka doskonałym dopasowaniem do charakteru wiersza (jest to bardzo rzadkie i cenne zjawisko) i sprawia, że słuchacz może poczuć się jak jego podmiot liryczny. Druga perełka - oczywiście nieco stylizowana na flamenco, ale przy okazji nawiązująca do całej dawnej tradycji Hiszpanii. Pomimo, że oba utwory są zaśpiewanymi wierszami, z wyjątkiem charakterystycznej barwy głosu wokalistki nic nie łączy ich ze stylistyką poezji śpiewanej - akompaniament jest w nich bowiem równie ważny jak słowa i śpiew. Interesującym pomysłem poetyckim jest ułożenie w tekst piosenki arabskich nazw gwiazd w "Imionach gwiazd", ostatnim utworze strony A. Obco brzmiące słowa łączą się tam w tajemnicze zawołania, w których głos wokalistki świetnie uzupełnia się ze zwiewnym, orientalizującym akompaniamentem fletów.

Oprócz instrumentów typowo ludowych, takich jak quena, czurynga czy łuk muzyczny, atmosferę muzyki zespołu wzbogacają wszechstronne brzmieniowo instrumenty innych kultur, takie jak table czy sitar w utworze "Alba (...z brzaskiem)", oraz dobrze znane nam instrumenty kojarzące się europejską muzyką popularną. Przykładem może być tu utwór zatytułowany "La belle dame de Printemps", o harmonii charakterystycznej dla "białego" jazzu oraz całkiem "współczesnym" brzmieniu, które zawdzięcza partii fortepianu i basu. Ciekawostką jest, że wiele z instrumentów jest wykonanych własnoręcznie, np. zanze (kalimby) czy będąca niezwykłym rozwiązaniem konstrukcyjnym gitara-sitar. Nie spodziewałem się, że za pomocą tych nieraz prostych instrumentów można osiągnąć tak bogate efekty. Jest to zresztą cecha charakterystyczna Matragony - żaden z instrumentów nie jest zaniedbywany, co niestety często zdarza się w zespołach folkowych, gdzie niektóre z nich używane są wyłącznie jako ciekawostka, nie mająca wpływu na ogólne brzmienie zespołu. Matragona penetruje niedoceniane często możliwości brzmieniowe każdego instrumentu i łączy je w spójną całość.

Muzyka Matragony bywa kojarzona z tzw. minimal music, ale porównanie to uważam za absolutnie nietrafne - przynajmniej w przypadku wydanej kasety i ostatniego koncertu na Mikołajkach. Dość często zdarza mi się nudzić na koncertach zespołów należących do tego nurtu, nawet pomimo teatralizacji występu i usilnych starań nadania mu mistycznego charakteru (kadzidełka itp.). Natomiast muzyka Matragony jest bardzo bogata - jest wspólnym mianownikiem tradycji muzycznych różnorakich kultur świata, przetworzonym przez twórcze i bardzo błyskotliwe umysły muzyków. Na kasecie zespół stara się poruszyć odbiorcę umiejętnie skomponowaną dramaturgią, teatrem dźwięku i ciszy, w którym największe nasilenie emocji przypada na utwór ostatni, "Movis Silvaticus", z wywołującą gęsią skórkę partią chóru. Druga strona kasety przywołuje skojarzenia z muzyką do nigdy wcześniej nie widzianego filmu, którego scenarzystą, reżyserem, a nawet odtwórcą głównej roli jest nasza własna wyobraźnia.

Takim oto sposobem Matragona budzi nie tylko góry. Ja już dawno nie śpię...

Skrót artykułu: 

Przy pierwszym kontakcie z kasetą Matragony uwagę moją zwróciła bardzo pomysłowa okładka, doskonale wprowadzająca w klimat prezentowanej przez zespół muzyki. Przedstawia ona górę - może właśnie Matragonę - śpiącą jakby niespokojnym nieco snem pod zachmurzonym bieszczadzkim niebem. Zbudźmy ją, może zechce nam coś opowiedzieć - ale bądźmy bardzo, bardzo cicho... Czekajmy zasłuchani w trzaskające ognisko, i wiatr, hulający w jej zmierzwionych, zielonych włosach nieprzerwanie od setek lat...

Dodaj komentarz!