Magiczne Lubelskie

W dyskusji udział biorą:

  • Dr hab. Stanisław Michałowski, profesor nadzwyczajny UMCS - prorektor ds. studenckich
  • Piotr Kotowski - Kino Studyjne ACK UMSC Chatka Żaka, organizator Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu
  • Julia Marcell - Catself
  • Stach Jachymek - Zagroda Guciów


    Małgorzata Jędruch-Włodarczyk

    Liczne doświadczenia zachwiały przekonanie o zasadniczej przeciwstawności i koniecznym antagonizmie starego i nowego (Z. Jasiewicz, 1987: str. 358), a konkursy - jeden zainicjowany w 1998 roku, drugi zapoczątkowany w 2011 tylko potwierdzają te słowa. Dopełniają się wzajemnie. Radiowy konkurs Nowa Tradycja jest przeznaczony dla muzyków, którzy znajdują inspiracje w polskiej muzyce ludowej lub tradycyjnej muzyce historycznych mniejszości narodowych i etnicznych zamieszkujących Polskę i chcą tworzyć własne utwory, tworzyć różnorodną stylistycznie muzykę. Radiowy konkurs otwarty jest również dla wykonawców podejmujących próby rekonstrukcji, interpretacji muzyki ludowej w charakterze możliwie najbliższym dawnym, wiejskim sposobom muzykowania. Ale na scenie radiowego Studia Koncertowego im. W. Lutosławskiego nie występują zespoły działające w środowiskach lokalnych, wykonujące własną muzykę w niemal niezmienionej postaci, zespoły stanowiące naturalną kontynuację rodzimych tradycji muzycznych. Kapele te nie znajdują też miejsca podczas konkursów muzyki ludowej, których regulaminy wyraźnie określają sposób ukazywania kontynuacji własnej tradycji, z najbardziej wyrazistym przykładem odrzucanych grup wykorzystujących akordeon. Konkurs realizowany w ramach Festiwalu "Wszystkie Mazurki Świata" wychodzi naprzeciw tego rodzaju zapotrzebowaniu i pozwala pokazać się szerszej publiczności kapelom, których obsada wykonawcza i repertuar nie odwołują się do XIX-wiecznych zapisów i źródeł, które w naturalny sposób przejmowały słuchane w mediach symboliczne foxtroty, wprowadzały do swego składu saksofony, czy akordeony.

    A "Stara" czy "Nowa" Tradycja to tylko słowa, to tylko nazwy własne poprzez swoją przekorność zwracające uwagę na temat, na problem, w końcu na znaczenie tej części kultury, nie narodowej, ale naszej - tej, w której każdy z nas wyrósł i która każdego z nas ukształtowała i która w różny sposób i w różnym czasie odzywa się w nas i daje nam siłę, stanowi o nas - o każdym z nas.



    Piotr Kotowski Kino Studyjne ACK UMSC Chatka Żaka, organizator Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu.

    Dla mnie jest to Zwierzyniec na Roztoczu. Miejsce, które odkryłem przypadkiem w połowie lat dziewięćdziesiątych. Bawiłem się wtedy w dystrybucję filmową i m.in. wziąłem do dystrybucji polski film Grzegorza Królikiewicza "Przypadek Pekosińskiego", który był kręcony w Zamościu. Tam robiliśmy polską prapremierę. Ale historia, którą film opowiada, z żyjącym bohaterem grającym samego siebie - Bronkiem Pekosińskim, mieszkańcem Zamościa, zaczęła się kilkadziesiąt lat wcześniej właśnie w Zwierzyńcu. Bronek był jednym z dzieci Zamojszczyzny przetrzymywanym w obozie przejściowym w Zwierzyńcu, po którym dzisiaj nie został już żaden ślad. Matka, której kobieca intuicja podpowiedziała, że nie jest to miejsce dobrze rokujące dla przyszłości dziecka, przerzuciła chłopca przez druty. Ktoś go znalazł, wychował. Z tymże był człowiekiem bez tożsamości: nie wiedział kim jest, jak się nazywa, nie znał daty swojego urodzenia. Wszystko otrzymał potem od władz PRL. Żeby lepiej tę historię zrozumieć, reżyser Grzegorz Królikiewicz uznał, że jako dystrybutor filmu powinienem pójść śladami jego bohatera, czyli opowieść zacząć w tym miejscu, w którym był jej początek. No i w ten sposób po raz pierwszy zjawiłem się w Zwierzyńcu. Szukałem czegoś innego, ale nie było możliwości, żeby nie zwrócić uwagi na urodę tego miejsca, jego magiczny wdzięk, niesamowity klimat, który przypadł mi do serca. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Potem już tylko kombinowałem: co wymyślić, żeby tutaj wrócić, a może zainstalować się na dłużej, może na stałe. To myślenie zajęło mi kilka lat. Ale w końcu wymyśliłem Letnią Akademię Filmową. I od 2000 r. czuję się z tym miejscem związany nierozerwalną więzią.


    Julia Marcell Catself

    Wiele z moich ulubionych miejsc w Lublinie zmieniło się, niektóre nawet zniknęły. Jak "poligon" na Czechowie, na którym podobno wybudują osiedle. Trochę szkoda. To było wspaniałe miejsce - do zjeżdżania na sankach i dziecinnych nartach, spacerów z psem i pierwszych prawdziwych wagarów. Chyba w VII klasie, w Dzień Wagarowicza. Najlepszy dzień, jaki pamiętam z podstawówki.

    Największy sentyment mam nie do zabytków czy pięknych zakątków, ale do zwyczajnych, ale urokliwych miejsc. Jest tyle zaniedbanych, zapomnianych starych ulic w centrum Lublina. Nie zawsze są piękne, ale stają się niesamowite kiedy pada śnieg. Zamieniają się w bajkę.

    Cmentarz przy Lipowej. Po każdym przyjeździe z Finlandii na nowo przypominam sobie piękne cmentarze w Polsce. Lubelski jest chyba jednym z najpiękniejszych jakie widziałam, ze starymi nagrobkami i mnóstwem drzew.

    Kino Bajka. Wyjście do kina na dobry film zawsze jest dla mnie sporym przeżyciem. Spędziłam tam wiele niezapomnianych momentów. To kino też się zmieniło. Teraz można oglądać tu filmy w 3D. Mam nadzieję, że uda mu się zachować ten sam klimat. Wolę kina, które atmosferą przypominają teatr niż te z uchwytami na kubek przy siedzeniach i popcornem trzeszczącym pod nogami.

    No i całkiem nowe miejsce, które niedawno odkryłam, a istnieje dopiero od wakacji. Świetna knajpka całkiem blisko uniwersytetu, przy końcu ulicy Skłodowskiej - pub Antykwariat. Przemiła atmosfera, książki do poczytania przy samotnym piwie czy kawie i bardzo dobre jedzenie. Polecam! Na początku października zagram tam najprawdopodobniej solowy koncert. Zajrzyjcie.



    Stach Jachymek Zagroda Guciów

    Trudno wybierać piękno w pięknie. Roztocze, poza nielicznymi liszajami, które człowiek sam zbudował we wsiach i miasteczkach, całe jest zaczarowane i cudowne. Magiczne.

    Koło Goraja są ziemie żyzne i pagórkowate, które wyglądają jak kilimy z dawnych lat. Kolorowe pola ciągnące się po trzy kilometry. Człowiek jakby siedział w obrazie.

    Kolejne miejsce to tereny między rzekami Gorajec a Wieprz, Wzgórza Szczebrzeszyńskie. Przy granicy z Ukrainą natomiast po wapiennych skałach płyną rzeki, których dno jest niebieskie. Woda daje w południe niebieskie refleksy, stąd nazwa rzeki Siniocha.

    Najpiękniejsza jest jednak taka Lubelszczyzna i Roztocze, które sami odnajdziemy. Każdy ma inne odczucia. Od razu przyznam rację temu, kto powie, że właśnie TU jest najpiękniej. Dla kogoś będą to kwitnące kartofle, a dla innego pola kredowe, które wyglądają, jakby chmura spadła z nieba na ziemię.



Skrót artykułu: 

W dyskusji udział biorą:

  • Dr hab. Stanisław Michałowski, profesor nadzwyczajny UMCS - prorektor ds. studenckich
  • Piotr Kotowski - Kino Studyjne ACK UMSC Chatka Żaka, organizator Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu
  • Julia Marcell - Catself
  • Stach Jachymek - Zagroda Guciów
Dział: 

Dodaj komentarz!