Liturgia na wodzie

Na odpust świętych apostołów Piotra i Pawła płyną do Pucka rybacy z całego półwyspu i z wiosek lądowych: z Władysławowa, Swarzewa, Rewy, Mechelinek, Rzucewa i Osłonina. Prawie wszystkie kutry są udekorowane emblematami religijnymi. Najwięcej jest krzyży splecionych z gałązek dębu lub świerka. Przed rozpoczęciem mszy odpustowej rybacy gromadzą się na Małym Morzu (tak nazywają Zatokę Pucką) na wysokości Rzucewa. Tam łączą się burta w burtę i dziękują Bogu za miniony rok oraz proszą o łaski na przyszły. To najbardziej widowiskowy element puckich uroczystości.

Z Półwyspu Helskiego ciężko było dostać się lądem do Pucka czy Swarzewa, póki nie zbudowano linii kolejowej i porządnej drogi. Dlatego na odpusty w Swarzewie, jak i do innych przybrzeżnych miejscowości, przez długie lata peregrynowano wodą. Pływano rybackimi batami, czyli niedużymi odkrytymi łodziami żaglowymi, które służyły przede wszystkim do połowów. Ten sposób komunikacji zaczął się zmieniać po uruchomieniu linii kolejowej między Helem i Puckiem w 1922 roku oraz wybudowaniu bitej szosy.

Można domniemywać, że przed wojną rybacy pływali nie tylko na swarzewskie odpusty, ale również do Pucka na czerwcowe uroczystości ku czci patronów tamtejszej fary. Brakuje jednak relacji, które by to potwierdzały.

Pomysł morskiej pielgrzymki do Pucka zrodził się w 1981 roku. Jeden z mieszkańców Chałup przywiózł go aż zza oceanu, gdzie obserwował brazylijskich Indian, kiedy w dzień świętego Piotra Rybaka wypływali udekorowanymi łodziami na Amazonkę i modlili się przy ołtarzach na przybrzeżnych platformach. Chałupianin zachęcał proboszcza z Kuźnicy, by adoptować to na polskie warunki. Od roku cały kraj, jak długi i szeroki, przeżywał radość tryumfu "Solidarności". Pomysł trafił na dobry grunt.

W ogłoszeniach parafialnych księża zaanonsowali zapisy, władzy natomiast wyjaśniono, że rybacy i żeglarze chcą wrócić do starej tradycji, którą w latach Kulturkampfu przerwał polakożerca Bismarck. Posłużono się argumentem nie do odrzucenia, choć bardzo wątpliwym z punktu widzenia źródeł historycznych.

Organizatorzy wyposażyli właścicieli łodzi w kamizelki ratunkowe i środki opatrunkowe, które wypożyczyli w klubach żeglarskich. Po mszy świętej pielgrzymi przeszli procesyjnie do portu w Kuźnicy prowadzeni przez krzyż utworzony z wioseł. Towarzyszył im też parafialny feretron z obrazem przedstawiającym Chrystusa, który podaje rękę tonącemu świętemu Piotrowi - patronowi rybaków. Kapelanem kompanii był proboszcz Markowski, który z krzyżem i feretronem zajął miejsce w kutrze KUZ-67.

W pielgrzymkowy rejs wypłynęła flotylla około pięćdziesięciu łodzi i kutrów udekorowanych krzyżami. Przy drzewcach i wantach łopotały flagi narodowe, papieskie, maryjne i kaszubskie oraz transparenty "Solidarności".

Krzyż pielgrzymkowy i feretron zostały procesyjnie wprowadzone do puckiej fary i kaszubskim zwyczajem uroczyście powitane przez tamtejszy krzyż i feretron z obrazem patronów świątyni. Po chwili odpoczynku rozpoczęła się suma odpustowa.

Stan wojenny nie powstrzymał pielgrzymowania. W 1982 roku rybakom sprzyjało coś, co mogło wyglądać na zbieg szczęśliwych okoliczności. Najpierw, z niewiadomych powodów, wopiści z Jastarni zachowali się obojętnie i nie powstrzymali żeglugi do Pucka, a w drodze powrotnej pojawiła się gęsta mgła. To ona pozwoliła rodzinom i przyjaciołom wysiąść niepostrzeżenie na plaży, a nie w porcie, gdzie wopiści otrzymali rozkaz spisania szyprów, którzy przewozili pasażerów na nieprzystosowanych do tego jednostkach. Wszystkie kutry zawinęły do portu tylko z załogami.

Czerwcowe pielgrzymowanie do Pucka trwa nieprzerwanie do dzisiaj. Szybko dołączyli do niego rybacy z wiosek lądowych. Od 1986 roku w uroczystościach odpustowych uczestniczą hierarchowie kościoła.

Miejscem zbornym rybaków z półwyspu jest niezmiennie port kuźnicki. Zazwyczaj płynie kilkadziesiąt jednostek różnej wielkości. W kolejnych latach ich liczba wahała się między 30 a 60. Przyjmuje się, że każda jednostka wiezie średnio dziesięć osób załogi i gości. Ci ostatni to przede wszystkim rodziny i znajomi. Nie brakuje wśród nich muzykantów, którzy przygrywają rozśpiewanym pątnikom.

Jakiś czas temu zrodził się zwyczaj, że szyprowie po wpłynięciu do Pucka zabierają na kutry oficjalnych gości oraz rodziny i - w miarę wolnego miejsca - innych chętnych i wracają z nimi na morze. Na wysokości Rzucewa cumują burta w burtę z innymi jednostkami tworząc rodzaj pływającej platformy albo - dryfującej kaplicy, na której odprawiają liturgię dziękczynno-błagalną. Po zmianach w roku 1989 dołączają do nich jednostki Marynarki Wojennej, ratownictwa morskiego i policji. Z roku na rok przybywa prywatnych motorówek i jachtów.

Najwyżej honorowanym gościem jest główny celebrans odpustowej liturgii. Tego roku przewodniczył jej arcybiskup Sławoj Leszek Głódź. Do portu wprowadziła go uroczysta asysta. Na czele szedł, niesiony przez Kaszubów, feretron z XVIII-wiecznym obrazem apostołów Piotra i Pawła, za nim orkiestra dęta, dalej miejscowi księża z arcybiskupem oraz burmistrz Pucka z lokalnymi oficjalistami i ministrem gospodarki morskiej. Orszak przeszedł na pokład kutra pełnomorskiego WŁA-11 i odpłynął na miejsce liturgii.

Niżej podpisanego przygarnął szyper małego kutra SWA-7 ze Swarzewa. Na pokładzie była już liczna rodzina, a miejsce rybackiego sprzętu zajęły ławki. Po niecałej półgodzinie dopłynęliśmy do swoiście uformowanej dwunawowej "kaplicy". Osie naw były do siebie prostopadłe i tym sposobem przedstawiały nawiązującą do symbolu krzyża literę T. Poziomą belkę tworzyły największe kutry. Cumowało około trzydzieści jednostek. Panował wzorowy porządek, nie było przechodzenia z pokładu na pokład. Tylko na kilku jednostkach widziało się pojedynczych ludzi, jak ukradkiem palą papierosy.

Nie wszyscy mogli widzieć kuter celebransa i nie wszyscy też słyszeli liturgię, chociaż morze było spokojne i tylko nieznacznie wiało. Nie miało to jednak wpływu na skupienie i powagę uczestników. Wystarczyło usłyszeć strzęp pieśni czy modlitwy i zaraz ją podejmowano. Jak co roku, modlono się za zmarłych rybaków, marynarzy i ich rodziny. Tym razem szczególnie wspominano załogę z kutra WŁA-127, która zatonęła 30 kwietnia blisko Bornholmu.

Po końcowym błogosławieństwie kuter z arcybiskupem opłynął "kaplicę" i całą mocą maszyn ruszył do Pucka. Wystarczył kwadrans i na morzu nie było śladu modlitewnego zgromadzenia. Największe jednostki odpłynęły ostatnie i one zjawiły się w porcie najwcześniej. Po drodze wyminął nas kuter KUZ-67 z krzyżem pielgrzymkowym z 1981 roku i obrazem przedstawiającym Chrystusa ratującego tonącego świętego Piotra.

W myśl przepisów żeglugowych niedopuszczalne jest wożenie kutrami osób niebędących członkami załóg. Na tym tle dochodziło do nieporozumień między organizatorami pielgrzymki a Urzędem Morskim. Spierano się o to jeszcze po roku 1989. Na szczęście nie zwyciężyła zimna litera prawa ale zdrowy rozsądek. Od połowy lat dziewięćdziesiątych na trasie Kuźnica-Puck-Kuźnica kutry mogą oficjalnie służyć pątnikom udającym się na pucki odpust. Wygląda na to, że "kaplica na środku morza" jeszcze przez długie lata będzie pojawiać się na jedną godzinę i znikać przed rozpoczęciem sumy w puckiej farze.


Pod pseudonimem "Józef Plata" opublikowałem podobny tekst w gdańskim miesięczniku "30 Dni" 3/2009 (tutaj skrócony i pod zmienionym tytułem).Wspierałem się artykułem Ewy Kownackiej Łodziowe pielgrzymki Kaszubów na odpust świętych Piotra i Pawła , [w:] "Rocznik Helski" II/2003
Skrót artykułu: 

Na odpust świętych apostołów Piotra i Pawła płyną do Pucka rybacy z całego półwyspu i z wiosek lądowych: z Władysławowa, Swarzewa, Rewy, Mechelinek, Rzucewa i Osłonina. Prawie wszystkie kutry są udekorowane emblematami religijnymi. Najwięcej jest krzyży splecionych z gałązek dębu lub świerka. Przed rozpoczęciem mszy odpustowej rybacy gromadzą się na Małym Morzu (tak nazywają Zatokę Pucką) na wysokości Rzucewa. Tam łączą się burta w burtę i dziękują Bogu za miniony rok oraz proszą o łaski na przyszły. To najbardziej widowiskowy element puckich uroczystości.

Dział: 

Dodaj komentarz!