Kongres Ameryk

14.07 w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kongres Ameryk o 18:35 na przenośnej scenie na pl. Zamkowym pojawiła się muzyka latynoamerykańska i grupa Aires De Mi Tierra, składająca się z trzech niskich, nienagannie ubranych Kolumbijczykow oraz czwartego, malutkiego, równie nienagannie odzianego. Pierwszy utwór zagrali raczej wakacyjnie na dwie gitary, bongosy i struny głosowe, następnie typowe mruczando o miłości (jak sadzę). Po krótkiej przerwie technicznej przyszedł czas na zmianę instrumentów (pieśniarz postanowił użyć przeszkadzajek) i klimat przeszedł w lekkie Buena Vista. Czwarty utwór to była już typowa bossa nova i niewątpliwie temat pieśni był poważniejszy, gdyż muzycy stali prawie na baczność (bębniarz też) i mieli bardzo poważne miny. Po kolejnej zmianie, a raczej wymianie instrumentów wewnątrz zespołu zrobiło się troszkę bardziej skocznie. I tak było cały czas aż do końca ich występu: zmiany instrumentów, przerwy techniczne i wspaniała kolumbijska "muza" bez żadnych udziwnień, słowem klimat "chiquittas amore", "muchacha sombrero" i "arrriva", co rozruszało uśpioną, nieliczną publiczność.

Po przerwie na scenę wkroczyła brazylijska uczona Selma Baptista wraz z nielicznym zespołem. Muzyka wykonywana przez panią profesor oscylowała bardziej w stylu latynoskiej poezji śpiewanej oraz delikatnej samby niż folku sensu stricte, ale warta była uwagi ze względu na bardzo dobry głos, perfekcyjną grę gitarzysty i dziarskiego, siwiutkiego perkusisty.

Następnie na scenie zameldował się zespół taneczny Ollantay Peru (z Peru rzecz jasna) złożony z trzech par. Wykonali tylko trzy tańce w strojach ludowych, a były to: stary taniec Inków z Cusco (wszyscy), Marinera (1/3 zespolu), Tumtuma z rejonu Kumo (2/3 zespołu, zapis fonetyczny wg tego, co mówił prezenter). Minusem ich występu była muzyka z taśmy, plusami perfekcyjnie wykonane tańce i uroda tancerek.

Przyszedł wreszcie czas na gwiazdę wieczoru, zespół Fiesta Cubana, czyli Jose Torresa z liczną ekipą muzyków. Szef i jego koledzy ubrani byli w typowe dla Kuby, bajecznie kolorowe ciuchy, a klimatu dodawał sam Jose, który w trakcie ustawiania i strojenia się reszty (trąbki, bas, saksofon, konga i inne instrumenty perkusyjne, klawisze itp.) zabawiał publiczność pogaduszkami wesołą polszczyzną. Zaczęli utworem, który możnaby określić jako jazz -calypso- buenavista -salsa. Na pierwszym planie tańczyła wystrzałowa Kubanka z równie sympatycznym tancerzem, która to chwilę później popisała się wspaniałą wokalizą. W trakcie trwania występu, przerywanego jedynie między utworami przez pogaduszki niezmordowanego Torresa klimat przeszedł bardziej w salsę aż praktycznie do wesoło granego bueanavista. Publiczności przybywało, także zagranicznej i wkrótce cały Plac Zamkowy rytmicznie podrygiwał. Były też akcenty polskie, kiedy Jose zaśpiewał "Kuba jak wulkan gorąca". Rzecz jasna, nie zabrakło też kultowej "Quantanamery".

Podsumowując: słowa uznania należą się organizatorom za niezłe nagłośnienie i umieszczenie w widocznych miejscach tablic z informacją kto i kiedy zagra, minusem było dokooptowanie na samym początku i na samym końcu tego dnia festiwalu kapel countrowych, które moim zdaniem nie bardzo pasowały do całości. Uważam, że dla countrowców powinien być przeznaczony osobny dzień festiwalu. Uważam tak dlatego, że obserwowałem reakcje widowni, gdy na samiutkim początku grał Lonstar i po jego występie publiczność zmieniła się w 99 procentach. Natomiast Latynosi wypadli rewelacyjnie i słychać (i widać też) było, że muzykę mają we krwi.

Skrót artykułu: 

14.07 w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kongres Ameryk o 18:35 na przenośnej scenie na pl. Zamkowym pojawiła się muzyka latynoamerykańska i grupa Aires De Mi Tierra, składająca się z trzech niskich, nienagannie ubranych Kolumbijczykow oraz czwartego, malutkiego, równie nienagannie odzianego.

Dział: 

Dodaj komentarz!