Kiedy bard śpiewa - dzieją się różne rzeczy: Circle of Bards w Czarnym Tulipanie

"Im bliżej mu do gwiazd" - te słowa zaczerpnięte z utworu "Ostatni Rejs" śpiewał Mariusz Migałka, wokalista Circle of Bards. I rzeczywiście na koncercie w dzień chłopaka (10 marca) członkowie zespołu udowodnili, że do gwiazd już im niedaleko, a ich granie jest bardzo męskie. Trzon kapeli tworzą bowiem mężczyźni, a finezji dodaje jej jedna kobieta - skrzypaczka. Zespół w składzie: Mariusz Migałka (wokal, gitara), Jakub Kotynia (gitara akustyczna), Aleksandra Drążkowska (skrzypce), Paweł Świderski (perkusjonalia), Michał Putowski (bas), zafundował publiczności zgromadzonej w Czarnem Tulipanie wspaniały muzyczny rejs. Sobie zresztą też, bo wokalista, zerkając na gitarzystę, żartował : "Kuba nie ma piwa? W takim razie nie gramy. To ma być szaleństwo".

Poszaleć za bardzo nie było gdzie. Muzyka zespołu, stanowiąca połączenie folku i muzyki dawnej z rockiem, ściągnęła rzeszę publiczności. Circle of Bards zgromadził cały tabun fanów przybyłych specjalnie na to wydarzenie, nie tylko z Lublina, ale również z Warszawy. Publiczność miała jedynie możliwość bujania się na boki, bo choć tańcom sprzyjała muzyka, to na szaleńczy wir brakowało miejsca. Sala wypełniona była po brzegi. Nie ma się czemu dziwić, już na tydzień przed koncertem prawie wszystkie miejsca zostały zarezerwowane. W oczekiwaniu na koncert można było posłuchać płyty Circle of Bards. Występ odbył się w piwnicznym, surowym wnętrzu. W tle, nad małą kameralną sceną, na której zespół ledwo się mieścił, widniały czarno-białe zdjęcia. Na czas występu w sali zapanował nastrojowy półmrok. Atmosferę koncertu świetnie oddawały słowa jednej z piosenek:

"Kłębi się ciemność/Pełza po zimnych ścianach lepki cień". ("Moria")Zaczęło się ostro, od perkusji, na której rytmicznie grał Paweł Świderski. Do tego dołączyły gitary, a na deser skrzypce Aleksandry Drążkowskiej. Zespół rozpoczął występ od utworów z debiutanckiej płyty "Tales". Na koncercie pojawiło się wiele piosenek w języku angielskim. "Scarlet Moon" usłyszeliśmy w wydłużonej wersji. Wokalista powitał wszystkich zgromadzonych: "Miło nam was gościć, bawić i mam nadzieję - nie zanudzić".

I słowa dotrzymał, rzeczywiście nie było nudno. Ciepły głos Mariusza Migałki budował odpowiedni nastrój. Momentami delikatnie wybrzmiewały chimes. Mariusz pozwalał sobie na żarty i to również pod adresem członków zespołu: "Jedyny i niepowtarzalny: Paweł Świderski - bębny. Proszę nie regulować odbiorników, on naprawdę tak wygląda". Wokalista zjednał sobie publiczność, zachęcając wszystkich zgromadzonych do wspólnej zabawy. Niekiedy inicjował klaskanie, do którego chętnie przyłączali się słuchacze.

Po koncercie już wiem, że nie mogę zgodzić się z Kamilem Piotrowskim, że warstwa tekstowa "jest słabszym punktem debiutanckiego krążka" Circle of Bards. Słowa piosenek zespołu nie zostały stworzone ot tak, ale mówią o konkretnych sprawach, choć często metaforycznie, zawierają sprecyzowane tematycznie treści, jak np. "Fighting the Dragons" o tym, że każdy ma wewnętrznego smoka, czyli przeciwnika, z którym musi się zmierzyć i go pokonać. Może to być na przykład zmywanie "garów" czy wyjście do pracy rano. Skoro mowa o smokach wewnętrznych, problemach, z którymi się borykamy, koncert nie mógł obyć się bez piosenek "Bridges We Shall Pass", "Tęczowy Most" z refrenem "Hej, bracia płyńmy tam , gdzie tęczowy most". ("Tęczowy most") Wokalista żartobliwie komentował: "Nie schodzimy z tematyki budownictwa. Nadal będzie o mostach, wejdziemy również w marynistykę, będzie o Wikingach, dwunastu dzielnych, którzy przechodzą tęczowy most".

Piosenka mówi o tym jak łódź niosła dwunastu braci, podobnych do tych z ballady filozoficznej "Dziewczyna" Bolesława Leśmiana. U poety przełomu Młodej Polski i dwudziestolecia międzywojennego występuje bowiem dwunastu braci pragnących dokonać bohaterskich czynów, przebić się przez mur, poznać co się za nim kryje. Dwunastu bohaterów występuje często w opowieściach ludowych, np. dwunastu rozbójników, czy też dwunastu biblijnych apostołów. Utwór zespołu stanowi jednak syntezę "Dziewczyny" z leśmianowskimi "Przygodami Sindbada Żeglarza", które przedstawiają morską podróż Sindbada wraz ze swoją dzielną załogą. Ci z kolei bohaterowie odważyli się na morską podróż, by wymierzać sprawiedliwość i szukać przygód. Stawiają czoła wiedźmom, morskim potworom i piratom. Leśmianowska "Dziewczyna" nasuwa jednakże skojarzenia z "Tęczowym mostem" ze względu na wspólną tym utworom niezmordowaną próbę poznawania, dotarcia do tajemnicy przez dwunastu braci, którzy chcą wydrzeć sekret bogom, ale również z uwagi na wzmiankę o nastaniu kresu. Chociaż jeszcze bardziej trafione są tu skojarzenia tolkienowskie, a gatunkowo "Tęczowy most" przypomina piosenką żeglarską, szanty. Mariusz miał zresztą nadzieję, że na sali są wielbiciele Johna Ronalda Reuela Tolkiena. Stworzył bowiem piosenki oparte na jego prozie, m. in. rozmyślaniu Gandalfa, gdy stał u wrót Morii. W tekstach przewijają się takie elementy jak fale, wiatr, ciekawość poznawania i odkrywania świata, która niesie podróżnych, chęć przeżycia przygody. Tematyka piosenek dotyczy żeglugi mówi o wietrze w żaglach, ale też o czyhających niebezpieczeństwach, o sile wielkiego zła drzemiącego w ciemności. W innych utworach następuje rozliczenie z Absolutem, bo autor słów bardzo wierzy, że jest ktoś, kto sprawuje nad ludzkim losem pieczę, jednak ma do niego wiele pytań. Wszystkie z wykonanych piosenek miały swoją wymowę. Nieliczne partie zostały wyśpiewane szeptem, nieco demonicznie. Rzadko również wokalista, mając wokół siebie tak znakomitych muzyków, wykonywał fragmenty piosenek a cappella. Muzycy żartowali też, gdy musieli podstroić instrumenty: "Przed koncertem nastroiliśmy gitary na 30 osób, a przyszło trochę więcej". Nie trochę, a znacznie więcej, ponad 2 razy tyle. Wiele osób skorzystało z przerwy... na piwo.

Zespół wykonał również nowości, które zamierza nagrać na drugiej płycie. Członkowie Circle of Bards mają nadzieję, że uda im się wydać krążek w tym roku, przynajmniej tak obiecywali fanom. Na koncercie mieliśmy okazję poznać nowe oblicze Circle of Bards. Niektóre z piosenek stanowiły bowiem absolutny debiut, zespół nigdy wcześniej ich nie grał. "Even Tomorrow" stanowiło kolejną pieśń miłosną, którą wokalista zadedykował swojej żonie. Nie był to jedyny romantyczny akcent tego wieczoru. Efektowne okazały się również "Czarne Smoki" wyśpiewane ciepłym głosem Mariusza. Tę poetycką piosenkę, która jak twierdzi frontman Circle of Bards, podoba się każdej kobiecie, zadedykował swojej najukochańszej żonie Edycie, jak się wyraził: "szóstemu członkowi zespołu, jego menedżerce, bez której nie byłoby Circle of Bards i tej piosenki". W utworze pojawiło się nastrojowe murmurando. Na koncercie zabrzmiały pieśni melancholijne, ale było różnorodnie pod względem doboru repertuaru. "Kto zna, śpiewa z nami" - zachęcał Mariusz, chętnie wchodząc w interakcje z publicznością.

Część melodii została wykonana niezmiernie energicznie, wykorzystano do ich zagrania nieomal wszystkie dostępne na scenie instrumenty. Obok nich pojawiły się partie ciche, ze skromniejszym instrumentarium, nastrojowe. Wymieniały się z ostrym graniem. Monotonii nie było. Muzycy nie znudzili publiczności, która domagała się bisów, a tych artyści wykonali aż trzy. Na jeden z nich Mariusz parodystycznie odśpiewał na ludowo "Oj dana". Żartował również, że na bis mają tylko "Szła dzieweczka do laseczka". Publiczność była niezmordowana, kategorycznie dopominając się, by jeszcze usłyszeć zespół.

Nie było zatem nudno, bo odwołując się do słów jednej z piosenek ("When The Bard Sings"): "Kiedy bard śpiewa dzieją się różne rzeczy".

Nad nową płytą zespół cały czas pracuje. Ponadgodzinny koncert to dopiero początek kariery, a z pewnością nie ostatni rejs, jak w jednej z piosenek.

Skrót artykułu: 

Im bliżej mu do gwiazd" - te słowa zaczerpnięte z utworu "Ostatni Rejs" śpiewał Mariusz Migałka, wokalista Circle of Bards. I rzeczywiście na koncercie w dzień chłopaka (10 marca) członkowie zespołu udowodnili, że do gwiazd już im niedaleko, a ich granie jest bardzo męskie. Trzon kapeli tworzą bowiem mężczyźni, a finezji dodaje jej jedna kobieta - skrzypaczka.

Dział: 

Dodaj komentarz!