Kapela ze wsi Kraków

Podobno Kapela ze Wsi Warszawa jest lepiej znana za granicą niż w naszym kraju. Jakkolwiek duże byłyby tamte sukcesy, krakowska publiczność udowodniła, że muzykę Kapeli zna na pamięć, mimo że muzycy goszczą tutaj tak rzadko. Był to bowiem dopiero ich drugi występ w grodzie Kraka!

Koncertem w Klubie Studio Kapela ze Wsi Warszawa zainaugurowała 7 marca kolejną trasę po całej Europie. Wielka szkoda, że tych zagranicznych koncertów będzie w tym roku więcej niż polskich.

Publiczność rozgrzał sandomierski zespól Hambawenah, wykonujący tradycyjne pieśni flisackie. Ten, kto lubi skoczne szanty był usatysfakcjonowany. Jak dla mnie skromniejsze aranżacje nadały by tej muzyce większej klasy. Sympatyczny lider grupy potrafił nawiązać kontakt z publiką - opowiadał flisackie anegdoty, składał życzenia z okazji Dnia Kobiet. Pozytywne wrażenie było tym większe, że główna atrakcja wieczoru po supporcie wyszła na scenę bez słowa przywitania. Dopiero pod koniec, chyba zaskoczony świetnym przyjęciem przez krakowian, jeden z bębniarzy zespołu co nieco z siebie wydusił. Ale przecież nikt nie przyszedł tu słuchać opowieści, tylko zobaczyć jak to oni grają.

KZWW zaczęła od "Pieśni mądrego dziecka", a potem zagrali prawie wszystkie utwory z ostatniego, znakomitego albumu "Infinity". Na ostatniej płycie Kapela miesza polską muzykę tradycyjną z wpływami bluesa, soulu czy nawet ostrego rocka. Na scenie twórcy udowodnili, że ich muzyka broni się bez elektroniki, pojawiającej się na płytach. Bez DJ-a są w stanie zagrać tak, aby nadal był to hip-hop czy dance (przebojowy "Chmielu"). Bez gitary "dobro", potrafią zagrać "bluesa z delty Wisły" czyli kapitalne "Baby blues" z oszałamiającym, jazzującym solo. Energia wydobywająca się z kompozycji rozsadzała instrumenty. Grający na skrzypcach Wojtek Krzak, ubrany jak Johnny Deep, rzucał się po scenie niczym Warren Ellis z grupy Nicka Cave'a. Uderzający w baraban Piotr Gliński, ze swoją "luźno przymocowaną do szyi głową", perfekcyjnie podkreślał dynamikę utworów. Jego mini solówki, grane w zaskakujących momentach, zwalały z nóg (np. w dwa razy szybciej wykonywanych "Żurawiach" z "Wykorzenienia"). Trochę słabo wyeksponowane były cudowne partie cymbałów, ale to chyba dlatego, że nie usłyszeliśmy "Do ciebie Kasiuniu" - jednego z ich najlepszych utworów, gdzie właśnie ten instrument wyznacza główny motyw. Najbardziej zdystansowana wydawała się wiolonczelistka, wokalistka - Maja Kleszcz. Nie uśmiechała i nie odzywała się - skupiona na swoich partiach, jakby zatopiona w nutach. A słuchacze tak do niej machali i wysyłali całusy!

Na koncertach zawsze doceniam próby pokazania znanego z płyt materiału w zupełnie inny sposób. W połowie koncertu na scenie został tylko Wojtek Krzak z Mają Kleszcz. Zagrali soulowo-bluesowe "Serce", można powiedzieć - na modłę unplugged. Wydobyli z tej kompozycji wszystko, co chwyta słuchacza za serce. Maja Kleszcz pokazowo poradziła sobie bez znanej z zespołu "Sistars" Natali Przybysz (gdybym umiał tak śpiewać, to chyba bym sobie cały dzień tak podśpiewywał!). Wojtek Krzak grał na skrzypcach jak na gitarze. W kulminacyjnym momencie zaserwował solówkę, po której publiczność biła brawo - poczułem się jak w nocnym klubie, gdzieś w Nowym Orleanie. Minimalizm tej aranżacji pokazał cały kunszt i kompozytorski talent muzyków. Połączyli tu blues i soul z polską muzyką tradycyjną, tworząc amalgamat szeroko pojętej world music. W ten właśnie sposób odnosi się sukces na świecie. Coś, co jest lokalne pokazuje się ubierając w uniwersalny język. Wtedy jest to zrozumiałe dla każdego, nawet tego, kto pierwszy raz styka się ze źródłami polskiej muzyki.

Niezapomniany koncert.

Skrót artykułu: 

Podobno Kapela ze Wsi Warszawa jest lepiej znana za granicą niż w naszym kraju. Jakkolwiek duże byłyby tamte sukcesy, krakowska publiczność udowodniła, że muzykę Kapeli zna na pamięć, mimo że muzycy goszczą tutaj tak rzadko. Był to bowiem dopiero ich drugi występ w grodzie Kraka!

Koncertem w Klubie Studio Kapela ze Wsi Warszawa zainaugurowała 7 marca kolejną trasę po całej Europie. Wielka szkoda, że tych zagranicznych koncertów będzie w tym roku więcej niż polskich.

Dział: 

Dodaj komentarz!