Kalendarium

Czas Bożego Narodzenia i Nowego Roku mamy już poza sobą, ale myślę, że warto jeszcze choć na chwilę do niego powrócić, bowiem w kulturze ludowej jest to okres niezwykły. Następowała wtedy intensyfikacja sensu życia zarówno osobistego, jak społecznego i "kosmicznego". Świat stawał się wielkim teatrem, w którym każdy człowiek to widz i aktor jednocześnie. A repertuar tekstów był ogromny. Z jednej strony dawały się one łatwo przystosować do sytuacji, z drugiej zaś wpisywano w nie sensy ogólne. Można dopatrzeć się w nich elementów chrześcijańskich, ale także ogólnokulturowych mających bardzo dawne, jeszcze pogańskie, proweniencje. Ten fenomen kulturowy zwie się kolędowaniem. Ma on oczywiście różne formy.

Już w drugi dzień świąt, czyli na św. Szczepana, zaczynano chodzić po kolędzie z żywymi zwierzętami: koniem, byczkiem, owcą lub baranem. Zwierzęta te, dobrze utrzymane i przystrojone w różnokolorowe wstążki i kwiaty, miały przynosić szczęście. A gdy zwierzę nabrudziło w izbie mówiono, że będzie w gospodarstwie szczęście przez cały rok. Powszechnie też występowało chodzenie z maszkarami. Najczęściej była to koza. Kreujący ją chłopak nakrywał się płachtą, w ręku trzymał osadzony na kiju łeb wystrugany z drewna. Dolna szczęka poruszana była przy pomocy sznurka. Pysk kozy pokryty skórką zajęczą lub baranią wzbogacały duże rogi. Niekiedy w tym celu wykorzystywano naturalne rogi baranie, przez co maszkara stawała się bardziej autentyczna. Koza zabawiała widzów skacząc po izbie, kłapiąc szczęką i dzwoniąc zawieszonym u szyi dzwonkiem. Towarzyszący jej chłopcy, czasami poubierani w wywrócone włosem do góry kożuchy, deklamowali lub śpiewali odpowiednie teksty. Cały występ kończyły kolędy. Niekiedy chodzono także z innymi maszkarami - konikiem, bocianem lub żurawiem. Bardzo rzadko, ale jednak zdarzały się odwiedziny niedźwiedzia, którego prowadzał na łańcuchu Żyd ze słomianym biczem w ręce.

Znany był też zwyczaj szczodrowania. Dawniej szczodrowali wszyscy - zarówno dzieci - w dzień, jak też młodzież i starsi - wieczorem lub w nocy. Chodzono w dzień św. Szczepana, na Nowy Rok i w wigilię Trzech Króli. Miejsce kolędowania było różne. Zazwyczaj zaczynali śpiewać przed domem, by po zaproszeniu przez gospodarzy przenieść się do izby. Tu składali życzenia domownikom, niekiedy obsypując ich owsem, żytem lub pszenicą. Zaś przed odejściem wynagradzani byli najczęściej specjalnie do tego celu wypiekanymi rogalami, zwanymi właśnie szczodrakami. Wrzucano je szczodrującym do zawieszonych na szyi woreczków lnianych, również specjalnie na tę okazję przygotowanych. Dorosłych niekiedy gospodarze częstowali wódką.

Jednak najbardziej rozpowszechnionym obrzędem kolędniczym było chodzenie chłopców z gwiazdą. Wędrowali oni od domu do domu, zbliżali się pod okna i kręcąc rozświetloną gwiazdą śpiewali kolędy. Gwiazda ta posiadała po pięć, osiem, szesnaście, a nawet dwadzieścia cztery ramiona przymocowane do obręczy z sita i oklejone różnobarwnym papierem. Niekiedy ramiona te były rozmieszczone w dwóch rzędach i wzbogacone pomponami z bibuły. Wewnątrz umieszczano świeczkę. Z gwiazdą chodzili chłopcy i dziewczęta, starsi i młodsi. Niezależnie jednak od tego, wszyscy składali gospodarzom życzenia w żartobliwej lub poważnej formie, otrzymując za swoje występy kolędę, zazwyczaj w postaci łakoci.

Obrzędowość bożonarodzeniowa jest oczywiście o wiele bogatsza. Co z tego jednak do dziś zostało? Niewiele, i to w szczątkowej formie. A może warto byłoby wrócić choć do części tych zwyczajów?

Skrót artykułu: 

Czas Bożego Narodzenia i Nowego Roku mamy już poza sobą, ale myślę, że warto jeszcze choć na chwilę do niego powrócić, bowiem w kulturze ludowej jest to okres niezwykły. Następowała wtedy intensyfikacja sensu życia zarówno osobistego, jak społecznego i "kosmicznego". Świat stawał się wielkim teatrem, w którym każdy człowiek to widz i aktor jednocześnie.

Dodaj komentarz!