Jesteśmy czarnymi owcami

MOTION TRIO – Trio akordeonowe z Krakowa założone w 1997 roku przez Janusza Wojtarowicza – lidera i autora większości kompozycji. Grają na akordeonach Pigini Sirius Millenium – uważanych za najlepsze na świecie. Laureaci nagrody Grand Prix IV Międzynarodowego Konkursu Współczesnej Muzyki Kameralnej Krzysztofa Pendereckiego (2002). Koncertowali i nagrywali m.in. z takimi artystami jak Bobby McFerrin, Tomasz Stańko, Michał Urbaniak, Trilok Gurtu. Polska krytyka muzyczna uznała Motion Trio za najlepszy debiut roku 2000 w Polsce. Od kilku lat grają nieustannie koncerty i trasy zagranicą – od Europy po Azję, Australię i obie Ameryki. Ich muzyka łączy wiele gatunków – muzykę klasyczną, folk, jazz, rock, awangardę, muzykę współczesną. Zespół tworzą Janusz Wojtarowicz, Paweł Baranek, Marcin Gałażyn.

Większość koncertów gracie w świecie. Z czego to wynika?
Bóg raczy wiedzieć. Owszem, kończymy teraz z długą trasą francusko-belgijską, ale gramy też w Polsce. Wiele osób narzeka, że gra za granicą. My nie. Taka jest koniunktura. Myślę, że wynika to trochę z polskiej mentalności, że my – Polacy nie lubimy odkrywać, tylko wolimy kupować gotowe. Tak jak np. większość programów w TV, to jakieś kalki z Zachodu. Mamy bardzo wiele rzeczy, które potrafimy sami wykreować, wymyślić od początku. Natomiast faktycznie w Polsce jest bardzo mało miejsc dla takiej muzyki. Wydaje się, że można tu produkować tylko węgiel. Na szczęście powoli to się zmienia. My, tak samo jak Kapela ze Wsi Warszawa i parę innych zespołów, którym udało się zaistnieć na Zachodzie doświadczamy tego. Być może kiedyś to się zmieni, ale teraz jest dobrze jak jest.

A jaki jest Wasz sposób na monotonię takich długich, nieraz szalonych tras, gdzie najpierw gra się w Wiedniu, a dwa dni później na Tajwanie? Nie męczy Was to podróżowanie i ciągłe zmiany? A może tak jak Osjan sprzed trzech dekad uprawiacie jakieś sporty, stosujecie diety, jogę, bo o rock’n’rollowym stylu raczej nie ma mowy z prozaicznego braku na to czasu...
Teraz mamy trochę lżej, jeśli chodzi o koncerty, ponieważ przyjęliśmy taką niepisaną umowę, że gramy maksymalnie 80 koncertów w roku. Ponadto odmówiliśmy koncertów wszystkim klubom w całej Europie, nie dlatego, że ich nie lubimy, tylko dlatego, że idziemy w stronę bardziej teatralną. W tym momencie możemy sobie na to pozwolić. Atmosfera klubowa jest dobra, ale po koncercie, przynajmniej w naszym wypadku. Nie trzeba wtedy wkładać dodatkowych emocji, ażeby przekrzyczeć ludzi głośno rozmawiających przy kuflach z piwem i palących papierosy. Wielu agentów nie jest zadowolonych z tego, że jesteśmy kapryśni, ale ponieważ graliśmy do tej pory we wszystkich możliwych miejscach od małych salek, po filharmonie i otwarte duże festiwale, uciekamy teraz od grania w klubach.

Po drugie Kraków – miejsce gdzie mieszkamy, stał się bardzo modny na Zachodzie. Za tym przyszły tanie linie lotnicze, które wożą nas wszędzie, gdzie chcemy. Nie ma problemu dolecieć z Krakowa do Aten, Dortmundu, Brukseli, Paryża i dalej w świat. Najciężej jest pokonywać te pierwsze odcinki Polska – gdzieś tam, te pierwsze 500 kilometrów, np. Kraków – Gdynia. Trasy po naszym kraju samochodem z powodu stanu dróg, to koszmar.


Przed laty wspominaliście, że jednym z najważniejszych punktów działalności będzie odkrycie akordeonu dla kompozytorów. Czy to się Wam udało?
Oczywiście. Udało nam się przede wszystkim zaaranżować kilka ważnych utworów, m.in. „Orawę ” Wojciecha Kilara, który gramy z powodzeniem na świecie. Udało się namówić Krzysztofa Pendereckiego do współpracy. „Ciaccona” – utwór dedykowany Janowi Pawłowi II, wywiera niesamowite wrażenie .W planach mamy nagranie płyty z muzyką współczesną. Będzie ona dedykowana Andrzejowi Krzanowskiemu, jednemu z najwybitniejszych akordeonistów i kompozytorów swojego pokolenia, który niestety zmarł przedwcześnie i nie mógł dokończyć cudownego dzieła. Działamy na bardzo wielu płaszczyznach i czerpiemy z muzyki to, co najbardziej nam podoba się, niezależnie czy to jest folk, rock’n’roll, heavy metal, jazz czy muzyka klasyczna.

W ramach sceny tzw. Folkowej, czy szerzej – world music, jesteście postrzegani jako odważni eksperymentatorzy. Z drugiej strony zachwycają się Wami jazzmani. Wiedeńscy klasycy celebrują jak mistrzów. Jeszcze inni widzą w Motion Trio rewolucjonistów, którzy dokonali przełomu w podejściu i grze na akordeonie. Stworzyliście nową muzykę, nową sztukę w oparciu o jeden z najbardziej popularnych instrumentów ludowych świata. I, czego niektórzy nie mogą Wam darować – weszliście z „cyją” na salony...

Tak, niektórych to zabolało (śmiech). Bardzo się z tego cieszę, że burzymy stereotypy. W zeszłym roku obchodziliśmy 10. urodziny zespołu i to ponad dekadę temu wszystko się zaczęło. Ja, niedoszły absolwent Akademii Muzycznej, zostałem z hukiem wywalony z tej uczelni za „demoralizujący wpływ na studentów”. To spowodowało u mnie przełom. Takie czarne owce mogą ściągnąć na dno, inne odnajdują jakieś idee i wręcz przeciwnie. Rudy – (Marcin Gałażyn) poszedł w moje ślady, bo już pół roku później też został z hukiem wyrąbany (śmiech). I ja takich ludzi przygarniam. Jedni idą do wojska, drudzy do Motion Trio. Ponadto Paweł jest wspaniałym akordeonistą. „Ciało pedagogiczne” było tak zaszokowane, tym co wyrabia Motion Trio, że nie wiedzieli, jak racjonalnie to wytłumaczyć. A ponieważ Paweł jest wszechstronnie uzdolniony, skończył Akademię ze wszystkimi możliwymi wyróżnieniami, to jest jedyny magister sztuki w tym zespole. Dużo pomogły nam poszukiwania w ramach wszelakich środowisk – jazzowego, stąd współpraca ze Stańką, muzyki współczesnej – nawiązanie kontaktu z Krzysztofem Pendereckim, Wojciechem Kilarem; to, że zdobyliśmy Grand Prix konkursu Pendereckiego, grając swoje kompozycje pod pseudonimami i wiele innych działań.

Pamiętam, jak jeden z jurorów konkursu Pendereckiego mówił, że zna Johna Westbrooka z Londynu, a myśmy wymyślali, jak ma się nazywać taki kompozytor, by jego nazwisko brzmiało wiarygodnie (śmiech). A propos world music – któraś z agencji wysłała nas na Womex – na największe targi muzyki świata i spotkaliśmy się z doskonałym przyjęciem. Krążyła tam powszechnie opinia, że Polacy – czyli my i Kapela ze Wsi Warszawa – zagrali najlepiej.


Zatem poszukiwania i otwartość ma nieraz dalekie wpływy na różnych ludzi.
Gramy na akordeonach, jest nas tylko trzech i musimy szukać nowych pomysłów. Bardzo jestem zainteresowany rozwojem tego instrumentu we wszystkich możliwych kierunkach. Walczymy o to, by nasze koncerty były strawne, piękne, ale nie nadęte. Naszym ideałem jest Bobby McFerrin, który z jednej strony dysponuje szaloną wiedzą muzyczną, jest bardzo dobrze wykształcony – no, tutaj się różnimy! (śmiech). Jest genialnym improwizatorem, śpiewa znakomitą muzykę, ludzie po koncertach wychodzą uśmiechnięci, szczęśliwi. Bardziej zależy nam na graniu dla ludzi, nie dla siebie.

Czasem zastanawiam się, dlaczego nam się udało. Bo chyba można tak powiedzieć? Zagraliśmy w ponad 30. krajach na świecie, mamy zamówienia od Brazylii, Rosji, po Australię. I jak analizowałem tę sprawę, zrozumiałem, że wynika to z historii i specyfiki akordeonu. Gdzie był najbardziej popularny? Albo w rodzinach robotniczych, albo biednej inteligencji. Ojcowie grali na imieninach i innych imprezach rodzinnych, a potem ich dzieci ewentualnie rozwijały to w szkołach. Dlatego myślę, że 99% akordeonistów na świecie nie pochodzi z elit. Nas też gnębiła bieda. Żeby przeżyć graliśmy na ulicy i tam poznawaliśmy życie – zwykłych ludzi, muzykantów, rock’n’rollowców. W związku z tym pokora wobec pracy i miłość do muzyki przede wszystkim oraz umiejętność radzenia sobie w życiu spowodowała, że przejście do Motion Trio to była już czysta zabawa. Granie dla ludzi, którzy słuchają cię dłużej niż jedną minutę, nawet dla wykształconego akordeonisty, jest po prostu wspaniałe. Pamiętam, jak grywałem na akademii koncerty solo, dla kilku smutnych słuchaczy. Dziś mamy większą publiczność, niż wtedy na wszystkich moich koncertach razem wziętych.


Czyli przeszliście drogę od ulicznych muzykantów do artystów salonowych. Ale jak pozyskuje się do współpracy największych mistrzów? Jaki koncept sprawdza się w wypadku Motion Trio, by grać obok Stańki, McFerrina i Pendereckiego?
Myślę, że recepta leży w odrobinie oryginalności. Zobacz nasz skład, instrumenty, nawet wygląd, jeden łysy, drugi z długimi piórami, trzeci taki przystojniaczek, gdzieś pośrodku i razem grają na akordeonach. Tych ludzi przyciąga zwykła artystyczna ciekawość, otwieranie się na człowieka, na nowe formy muzyki. Graliśmy ze Stańką w Wiedniu, z Trilokiem Gurtu w Krakowie, z McFerrinnem w Warszawie i Quebecku. Przez nas ma przechodzić ta nowa idea akordeonu a instrument cudownie dopasowuje się do wielu miejsc i jest niezwykle uniwersalny. Nie wyobrażam sobie np. muzyki etnicznej z fortepianem, ale z akordeonem – jak najbardziej. I to, co jest niby niewyobrażalne dla akordeonu, czyli wielkie sale koncertowe... Chcę udowodnić, że z tym instrumentem można występować w tych salach. I chcę pokazać, że przyjdą wtedy młodzi ludzie, tak jak w krakowskiej filharmonii, gdzie był ścisk i większa publika, niż na Anderszewskim. To był szok w Krakowie. Panowie we frakach pytali, co to za świry... (śmiech). A to, że nas w jakimś miejscu nie ma, nie znaczy, że ludzie o nas nie wiedzą. Stworzyliśmy Motion Symphony, czyli Motion Trio plus orkiestra symfoniczna. W tym składzie zagraliśmy już w Poczdamie z Deutsches Filmorchester znanej ze współpracy min. z Buena Vista Social Club, Metallica, Scorpions, Ramstein; graliśmy w Rio de Janeiro, Rydze i Kolonii, Łodzi. Często koncertujemy z Orkiestrą Aukso pod batutą Marka Mosia. Całość zaaranżował Krzesimir Dębski „Wielki”. My nie wchodzimy w układy z jakimikolwiek organizatorami, agencjami, wydawcami, nie wysyłamy żadnych ofert, to po prostu dzieje się bez naszej ingerencji. Funkcjonujemy w świadomości ludzi – jak nas zapraszają, to przyjeżdżamy i nie marudzimy. Natomiast jak nie jesteśmy zapraszani, nie przyjeżdżamy i też się nie obrażamy.

I tego Wam życzymy – pełnej realizacji najbardziej niezwykłych pomysłów i projektów oraz kolejnych, równie burzliwych 10 lat.
Skrót artykułu: 

MOTION TRIO – Trio akordeonowe z Krakowa założone w 1997 roku przez Janusza Wojtarowicza – lidera i autora większości kompozycji. Grają na akordeonach Pigini Sirius Millenium – uważanych za najlepsze na świecie. Laureaci nagrody Grand Prix IV Międzynarodowego Konkursu Współczesnej Muzyki Kameralnej Krzysztofa Pendereckiego (2002). Koncertowali i nagrywali m.in. z takimi artystami jak Bobby McFerrin, Tomasz Stańko, Michał Urbaniak, Trilok Gurtu. Polska krytyka muzyczna uznała Motion Trio za najlepszy debiut roku 2000 w Polsce. Od kilku lat grają nieustannie koncerty i trasy zagranicą – od Europy po Azję, Australię i obie Ameryki. Ich muzyka łączy wiele gatunków – muzykę klasyczną, folk, jazz, rock, awangardę, muzykę współczesną. Zespół tworzą Janusz Wojtarowicz, Paweł Baranek, Marcin Gałażyn.

Dział: 

Dodaj komentarz!