Jedziemy na Festiwal!

W sondzie udział wzięli:

  • Kaśka Paluch Dziennikarz Etnosystem.pl/T-Mobile Music
  • Agnieszka Matecka-Skrzypek Organizator Festiwalu Mikołajki Folkowe
  • Kamil Piotrowski Prezes Fundacji Folk24, wydawca i redaktor naczelny portalu Folk24.pl, członek zespołu folkowo-szantowego Sąsiedzi z Gliwicorganiator i dyrektor artystyczny Festiwalu Morza "Nad Kanałem" w Gliwicach
  • Joanna Zarzecka Gadki z Chatki
  • Andrzej Sar główny instruktor Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Lublinie, organizator Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierz
  • Maciej Piotrowski organizator Festiwalu Folkowisko w Gorajcu


    Kaśka Paluch Dziennikarz Etnosystem.pl/T-Mobile Music

    Przez ostatnie kilka lat starałam się "zaliczyć" jak największą ilość letnich festiwali. To był prawdziwy maraton z użyciem wszelkich dostępnych środków transportu i… dość męczący tryb życia. Dziś już ostrożniej podchodzę do planowania letnich imprez - stałam się ich koneserką. Dlatego w tym roku z imprez z szeroko pojętym etno i world music wybiorę dwie: węgierski Sziget Festival i MFFZG w Zakopanem.

    Decydując się na konkretne festiwale zawsze kieruję się dwoma podstawowymi warunkami: miejscem imprezy i line-upem. Wolę odwiedzić ciekawe, nieznane mi miasteczko w Czechach, czy przy okazji pobytu w Budapeszcie skusić się na baseny termalne i tradycyjne tamtejsze wino, niż tłuc się pociągiem pół Polski, żeby oglądać wypchane turystami nadbałtyckie plaże. Choć i na to mogę się zgodzić, jeśli gwiazda danej imprezy sprawia, że serce bije mi szybciej, a temperatura krwi podnosi się o kilka stopni. Jednak aspekt turystyczny przy festiwalowych wojażach jest dla mnie podstawą.

    Zwłaszcza, że niektóre festiwale - jak te, na które wybieram się w tym roku - oferują mnogość atrakcji daleko wykraczających poza li tylko doznania muzyczne. Wspomniany budapesztański Sziget odbywa się w jednej z najpiękniejszych stolic europejskich, która łączy w sobie różnorodność wielkiego miasta i spokój prowincji - Budapeszt to jedyne takie miejsce na świecie. Sam Sziget jest też nie tylko festiwalem - miejsce imprezy to prawdziwa multikulturowa wyspa, na której dzieje się tyle, że ogarnięcie wszystkiego w jeden tydzień wymaga niezłej kondycji. Z kolei Międzynarodowy Festiwal Folkloru Ziem Górskich w moim rodzimym Zakopanem plusuje przede wszystkim bliskością gór, które zawsze przy jego okazji odwiedzam. Rano Tatry - wieczorem występy zespołów - czy można wyobrazić sobie przyjemniejszy sposób na obcowanie w folklorem ziem górskich?



    Agnieszka Matecka-Skrzypek Organizator Festiwalu Mikołajki Folkowe

    Ostatnio jeżdżę na letnie festiwale tylko w marzeniach. Festiwale to dla mnie nie tylko muzyka, ale przede wszystkim okazja do spotkania ze znajomymi i do wymiany poglądów. Na imprezy lubię jeździć sama. Jest to dla mnie rodzajem odpoczynku od codzienności. Zawsze staram się być choć jeden dzień na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu. Wysłucham jednego z koncertów, pooglądam rękodzieło na straganach. A nuż znajdę autora statuetki św. Mikołaja na grudniowe Mikołajki Folkowe. Popatrzę na Klub Tyndy Ryndy... W tym roku zamierzam pojechać na festiwal Globaltica do Gdyni i Lato podhalańskie w Nowym Targu. Poza tym zamierzam iść na jakiś koncert Jarmarku Jagiellońskiego i Festiwalu Smaku w Lublinie, choć ten ostatni ma bardzo bałkański program. Czy będzie pasował do polskiej kuchni tradycyjnej? Wydaje mi się jednak, że na większości ciekawych wydarzeń nie zdążę być. Wystarczy wspomnieć o ogromnym plenerowym festiwalu Z wiejskiego podwórza w Czeremsze czy o ukraińskim festiwalu Artpole, Folkowisku w Gorajcu, Festiwalu "Biłgorajska nuta", na którym występuje Makaruk z Paniami z Rudy Solskiej. Nie wstąpię też na krakowskie Rozstaje i Festiwal Kultury Żydowskiej - a szkoda. W krainie marzeń pozostaje również Folk Festiwal w Rudolstadt. Mam jednak nadzieję, że nastąpi taki rok, kiedy wreszcie nie będę miała żadnych zobowiązań i wtedy zamierzam wreszcie obejrzeć je wszystkie.


    Kamil Piotrowski Prezes Fundacji Folk24, wydawca i redaktor naczelny portalu Folk24.pl, członek zespołu folkowo-szantowego Sąsiedzi z Gliwicorganiator i dyrektor artystyczny Festiwalu Morza "Nad Kanałem" w Gliwicach

    Festiwale śledzę z kilku punktów - fana folku, dziennikarza, muzyka zespołu folkowego i organizatora własnego festiwalu. To daje naprawdę szeroką perspektywę i wiele okazji do wypadów w różne ciekawe miejsca. Festiwale, koncerty to najlepszy sposób na kontakt z żywą muzyką, zwłaszcza folkową, której w mediach polskich za wiele nie ma. To świetna okazja by posłuchać swoich ulubionych wykonawców, ale przede wszystkim by poznać i posłuchać nowych, zakupić lub wymienić się na płyty, porozmawiać o planach, spotkać przyjaciół. Często ta ostatnia opcja decyduje o tym, że na któryś z festiwali wybieram się po raz n-ty. Ale oczywiście preferuję miejsca, w których nie byłem, i które oferują coś, czego nie słyszałem (i… mogę kupić koszulkę - yeah!!!!).

    Lubię wypady zagranicę. Planując, wybieram festiwale folku morskiego z dużą ilością szant lub festiwale celtyckie (bretońskie, irlandzkie, szkockie). W roku jestem z reguły na kilku zagranicznych. Festiwale mnie kręcą, bo to miejsca, gdzie pokazuje się różne oblicza danego nurtu, nie mówiąc już o konkursach dla młodych. I takie festiwale chętnie odwiedzam.

    Nie lubię amatorki, gdy czuje się, że zrobiono coś, bo kazali, albo nagle dali kasę, albo bo to modne. Jestem na takie "akcje" szczególnie wyczulony. Festiwal musi mieć duszę, klimat. Musi być jakoś związany z miejscem. W im mniejszej miejscowości jest usytuowany tym dla mnie lepiej. Chciałbym, by nasi decydenci zrozumieli wreszcie, że festiwal (każdego rodzaju) to wspaniała i - wbrew pozorom - naprawdę tania (nie potrzeba wiele, by go zrobić porządnie) forma promocji miasta, regionu, kraju. Bretania jest tu dla mnie wzorem. Tam festiwali w sezonie jest zatrzęsienie i setki tysięcy turystów. Promowanie się poprzez kulturę doprowadzili do perfekcji. Paimpol, Brest, Lorient - megafestiwale, już bardzo komercyjne, ale nadal mające klimat i zespoły wielkiego formatu. I jak wypromowały i podniosły z biedy ten region!

    Marzy mi się od dawna, by odwiedzić Kanadę. Lubię kanadyjski folk, ten z części francuskojęzycznej, a sam kraj fascynuje mnie od małego. Chciałbym wreszcie sprawdzić, czy jest jeszcze ta "Kanada pachnąca żywicą".



    Joanna Zarzecka Gadki z Chatki

    Moje festiwale, które najchętniej odwiedzam, rozsiane są po kalendarzu przez cały rok i w różnych lokalizacjach. Na ogół grafik jest stały, choć czasem wpadnie jakieś nowe lokalne wydarzenie w czasie podróży. Najważniejsze punkty obowiązkowe w grafiku to: Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu - od zawsze w ostatni weekend czerwca , z mnóstwem wspaniałej muzyki do słuchania, potańcówkami, jarmarkiem ludowym i elementem towarzyskim; Jarmark Jagielloński w Lublinie w połowie sierpnia, z atrakcjami koncertowo-taneczno-targowymi; jesienne Najstarsze Pieśni Europy w Lublinie, no i oczywiście Mikołajki Folkowe, ale to już drugi weekend grudnia, a zalet nie muszę chyba wymieniać - dobra muzyka na scenie i w kuluarach, "rodzinna" atmosfera i życie nocne. Wspaniała atmosfera panuje też na festiwalu Z Wiejskiego Podwórza w Czeremsze, ale odkąd został przesunięty z czerwca na drugą połowę lipca często trudno wpasować go w plany urlopowe - nakłada się terminowo na Watrę Łemkowską i inne festiwale. Tam panuje atmosfera piknikowa i często to, co gra na scenie, ma znaczenie drugorzędne. I tu najważniejsza strona życia festiwalowego - znajomi! - najwspanialsze wrażenia są wtedy, gdy pojedzie z ekipą przyjaciół. Jest - owszem - zamęt, poszukiwania zaginionych w tłumie, dylematy lokalowo-gastronomiczne - ale jest zabawniej, ciekawiej. Jak ostatnio stwierdziliśmy właśnie na festiwalu - w dobrej grupie to i festiwal do szczęścia nie jest potrzebny, wystarczy jako pretekst :. Co ciekawe, najwięcej fajnych festiwali jest w Lublinie i okolicach.

    Znajomi często pytają, jak to jest, że chce mi się gonić kawał drogi w góry (np. bal góralski po czeskiej stronie granicy), na Podlasie, czy gdzie indziej, ale najczęściej gdy ktoś sam spróbuje, jak to jest, zaczyna bywać na takich imprezach. Taniec, jarmarki, dobra muzyka ze sceny podana w sposób daleki od sztywnych sal koncertowych, kiełbasa jedzona na jakimś murku w środku nocy, buty zdarte od tańca, nowe znajomości - to wszystko składa się na kolorową feerię wrażeń, która zostaje w głowie po powrocie, daje energię i radość.



    Andrzej Sar główny instruktor Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Lublinie, organizator Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierz

    Moje najmilsze doświadczenia związane z Ogólnopolskim Festiwalem Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu w różnym stopniu dotyczą jego poszczególnych etapów. Na długo przed terminem kazimierskiego spotkania kontaktuję się w sprawach organizacyjnych z uczestnikami, ich opiekunami, instytucjami patronującymi. Wtedy ustalamy szczegóły przyjazdu, pobytu, czasu występu etc. Ale najpiękniejszy moment następuje w chwili, kiedy w biurze organizacyjnym oczekujemy uczestników i naraz pojawiają się znajome twarze naszych festiwalowych przyjaciół, aby zameldować swój przyjazd. Od razu pojawia się tyle radości, na którą właśnie czekamy, a my staramy się tę radość odwzajemniać. I nikt na wstępie nie pyta o szczegóły, ważne, że są, sprawdzamy tylko kogo w tym roku przywieźli, ewentualnie z jakimi przygodami do nas przybyli. Wszystko inne zdaje się wówczas pozostawać w tyle. To jest niesamowite, bo przez 47 lat festiwalu wytworzyły się niepowtarzalne relacje między uczestnikami, organizatorami i wiernymi bywalcami. Organizacja festiwalu to także różne sprawy logistyczne, które czasem potrafią zawieść i zaszwankować. Trzeba to pokonać, aby Festiwal został sprawnie zorganizowany. Wszystko ma służyć temu, żeby od wielu lat budowany klimat wciąż tworzyć na nowo i pielęgnować jego niepowtarzalność.

    Tych, którzy przyjeżdżają do Kazimierza, traktujemy już jak festiwalową rodzinę. Magia Festiwalu to przestrzeń, w której się znajdujemy, ale przede wszystkim ludzie ją wypełniający - w sumie wciąż tacy sami - chociaż zmienia ich czas. Ci ludzie są najważniejsi.

    Na innych dużych festiwalach niestety nie udaje mi się bywać, głównie z braku czasu wynikającego z obowiązków służbowych, bo w naszym województwie ma miejsce dużo ciekawych wydarzeń, na których bywam. Te lokalne wydarzenia mają także swój niepowtarzalny urok - życzliwość ludzi i taki "swojski" klimat. Przez ten czas nawiązało się tyle znajomości, że jedzie się jak do swoich.

    Trudno mi polecić jakieś konkretne wydarzenie, ale mogę w ciemno zarekomendować każde z udziałem artystów ludowych. To są fantastyczni, skromni, mądrzy i radośni ludzie, a do tego przebojowi - nie może być z nimi źle.



    Maciej Piotrowski organizator Festiwalu Folkowisko w Gorajcu

    Szkoda, że wakacje są tak krótkie, a letnich festiwali jest tak wiele. Staram się je odwiedzać nie tylko w celach wypoczynkowych, ale także szpiegowskich czy - ładniej mówiąc - inspiracyjnych. Ze znajomymi przygotowuję lipcowy Festiwal Folkowisko w Gorajcu i widzę, że wiele się mogę nauczyć od kolegów - organizatorów podobnych imprez.

    Najbardziej chyba lubię festiwale nie-tylko-muzyczne - takie, podczas których dzieje się coś poza główną sceną. Tak więc warsztaty, prelekcje, wykłady, spotkania, a dopiero wieczorem muzyka i tańce. Dlatego też listę festiwali, które w tym roku wybrałem do odwiedzenia, zacznę od Akademii Muzyków Wędrownych i Narol-Arte. Chociaż sam nie będę uczestniczyć w części warsztatowej (a jest interesująca, bo oprócz warsztatów muzycznych będzie także szkoła animacji), to przychodząc na same koncerty, dzięki towarzystwie grupy warsztatowiczów odczuwa się inną atmosferę.

    Dobrze też gdy festiwal ma wyraźnie zaznaczoną ideę - nie jest to tylko zbiór przypadkowych wydarzeń. Takie są Basowiszcza, legendarna impreza, o której słyszałem dawno-dawno, a w tym roku postanowiłem po raz pierwszy się tam wybrać. "Basy" to jedyne miejsce i czas, gdzie alternatywna białoruska kultura może realizować się bez ograniczeń. Prawdziwa "niezależna republika marzeń", choć zespół o takiej nazwie już nie występuje.

    Wiele zacnych wydarzeń godnych polecenia odbywa się za naszą wschodnią granicą. Ciekawych festiwali na zachodzie Ukrainy jest jak w dobrej kaszy skwarków. Chociaż ominie mnie najpotężniejsze Art-Pole i nowatorska Franko-Missia, to dotrę najpewniej na Zachid-Fest, odbywający się w połowie drogi między polską granicą a Lwowem. Chociaż nigdy nie była dla mnie najważniejsza lista występujących zespołów, to na Zachid-Feście bardzo mi ona odpowiada. Wystąpią tam m.in. białoruski Liapis Trubieckoj, słynny ukraiński poeta Serhij Żadan i mołdawskie Zdub si Zdub.



Skrót artykułu: 

W sondzie udział wzięli:

  • Kaśka Paluch Dziennikarz Etnosystem.pl/T-Mobile Music
  • Agnieszka Matecka-Skrzypek Organizator Festiwalu Mikołajki Folkowe
  • Kamil Piotrowski Prezes Fundacji Folk24, wydawca i redaktor naczelny portalu Folk24.pl, członek zespołu folkowo-szantowego Sąsiedzi z Gliwicorganiator i dyrektor artystyczny Festiwalu Morza "Nad Kanałem" w Gliwicach
  • Joanna Zarzecka Gadki z Chatki
  • Andrzej Sar główny instruktor Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Lublinie, organizator Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierz
  • Maciej Piotrowski organizator Festiwalu Folkowisko w Gorajcu

Dział: 

Dodaj komentarz!