Jak oba wianki się zeszły

Poleskie sobótki

A na Jana? Trzeba pochodnie rozpalić o zmroku, nad rzekę czy staw udać się. Sami młodzi. To rodzice pozwalali wtedy dziewczynom iść do lasu. We wodę trzeba patrzeć i odbicia kochanka wypatrywać. Tak po ciemku, żeby było trudniej, no i wiadomo… przyjemniej. Tak przedstawia się jeden z obrzędów, który zawiera w sobie najstarsze elementy tradycji ludów słowiańskich, czerpiąc z wyobraźni i pragnień tkwiących w naturze człowieka. Warto przyjrzeć się tej tradycji na obszarze niezwykłego, wielokulturowego miejsca, jakim jest Polesie Zachodnie.

 

Kraina zwana Polesiem

Polesie to kraina, która obejmuje tereny wschodniej Polski oraz zachodnią część Białorusi i Ukrainy, tworząc obszar będący swoistą enklawą pod względem historycznym, geograficznym, a przede wszystkim kulturowym. W Polsce obszar ten rozciąga się wzdłuż lewego dorzecza Bugu, a w jego skład wchodzi Polesie Lubelskie (Podlaskie) oraz Polesie Wołyńskie. Całkowita powierzchnia tego terenu, mieszczącego się w województwie lubelskim i obejmującego powiaty chełmski, parczewski i włodawski oraz fragmenty powiatów bialskopodlaskiego, hrubieszowskiego, krasnostawskiego, łęczyńskiego i radzyńskiego, wynosi 6,8 tys. km2. Jego częścią jest Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie, na terytorium którego znajduje się 68 jezior, liczne bagna i torfowiska, będące częścią Poleskiego Parku Narodowego[1]. Region ten jest miejscem, gdzie łączą się trzy państwa, współistnieją różne wyznania, a tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie przenikają się i sprawiają, że Polesie niezwykłym miejscem.to miejsce niezwykłe. Oskar Kolberg na podstawie źródeł historycznych wyodrębnił obszary w środkowo-wschodniej Polsce – lubelski i chełmski oraz Białoruś-Polesie, gdzie znajduje się właśnie Polesie Zachodnie, pisząc o nim: „Wielki kraj poleski, między Pojezierzem, Dnieprem, wzgórzem wołyńskim i Bugiem leżący, był jeżeli nie organicznym to przynajmniej geograficznym środkiem Słowiańszczyzny. W głuchych puszczach i bagnach mniej dało się czuć panowanie obcych najeźdźców: rzadko oni i niedługo tam gościli. Narodowość słowiańska zewsząd zagrożona, znalazła przytułek w miejscach, gdzie dotąd jeszcze dawny żubr przechował się”[2].

Polesie Zachodnie, jako miejsce zróżnicowane kulturowo, zamieszkuje wiele grup etnicznych dzięki osadnikom z zachodu i państw ościennych. Wnieśli oni do zastanej na tych obszarach kultury swoje rodzime tradycje i obyczaje. Największy wpływ wywarli na tutejszą religię, w wyniku czego doszło do przemieszania trzech wielkich wyznań: rzymskokatolickiego, greckokatolickiego i judaizmu, które współistniały ze sobą aż do końca II wojny światowej. Do dziś na terenie Polesia Zachodniego występują takie mniejszości narodowe jak: Białorusini, Ukraińcy, Litwini, dzięki czemu zrodziła się tutaj niepowtarzalna, charakterystyczna tylko dla tego regionu gwara chachłacka.

Na terenach Polesia również aspekt fizjograficzny jest ściśle związany z pierwiastkiem kulturowym. Pełne jezior, bagien oraz rzek staje się atrakcyjnym gruntem dla rozwoju legend i tradycji ludu, zarówno w aspekcie kultury duchowej, jak i materialnej. Ze względu na uwarunkowania terenu funkcjonuje tu takie nazewnictwo jak Polesie, Pobuże czy Podlasie. Termin Polesie oznacza obszar z licznymi mokradłami i łąkami, który położony jest w pobliżu wielkich lasów, Podlasiem określano krainę pod lasem, natomiast Pobużem nazywane były okolice rzeki granicznej, czyli Bugu. Zatem kraina była i jest szczególnym fundamentem dla rozwoju bogatej tradycji.

 

Sobótki, kupała czy noc świętojańska?

W tradycji ludów słowiańskich szczególną rolę odgrywał kontakt z naturą oraz podporządkowanie życia codziennego zjawiskom przyrodniczym. Szczególną cześć oddawano takim jej elementom jak woda, ogień czy słońce. Właśnie na gruncie koegzystencji człowieka z przyrodą opiera się geneza tradycji nocy świętojańskiej. Wywodzi się z ona z obrzędu zwanego zarówno nocą Kupały lub kupalnocką, jak i sobótką, która jest głęboko zakorzeniona w kulturze słowiańskiej, ale podejmowana również przez ludy bałtyckie, germańskie i celtyckie. Noc Kupały była zwyczajem pogańskim, związanym z przesileniem, które miało miejsce w najkrótszą noc roku z 21 na 22 czerwca, a jej najważniejszymi elementami były woda, ogień, świat roślinny, wróżby i magia. Określenie kupała wywodzi się prawdopodobnie z indoeuropejskiego wyrazu kump oznaczającego grupę, zbiorowość lub gromadę, gdyż właśnie taki społeczny wymiar miało to wydarzenie. Inna teoria wywodzi określenie od nazwy słowiańskiego bożka – Kupały, silnie związanego z czcią oddawaną żywiołom. Na wielu obszarach ludzie utożsamiali go ze św. Janem Chrzcicielem, który ochrzcił w rzece Jezusa. W obrzędzie kupalnocki uczestniczyła zarówno młodzież, jak i ludzie starsi, którzy spotykali się w wyznaczonym miejscu. W zależności od pogody był to albo plac odgrodzony brzózkami, albo namiot z zieleni. Słowem kupała określano też wbijany po zachodzie słońca w ziemię kół okryty słomą i kostrą konopną. Dziś przybiera to różne formy – od słomianej kukły po drzewko życia (na dzisiejszej Ukrainie). Gdy ten przystrojony pęk zaczyna płonąć, ze wszystkich stron zbiegają się wieśniacy i wieśniaczki, dzierżąc w rękach brzozowe gałązki i biegając wkoło ogniska, aby potem mieć w gospodarstwie urodzaj[3]. Natomiast nazwa sobótka została nadana przez Kościół i odnosiła się do pejoratywnego określenia kupalnocki jako małego sabatu. Istnieje również powiązanie ze słowiańską legendą o dziewczynie imieniem Sobótka, która tragicznie zginęła w noc przesilenia letniego, czekając na swoją miłość – rycerza Sieciecha wracającego z wojny . Istotnym elementem Wigilii św. Jana było również puszczanie wianków. Dlatego często to święto nazywano po prostu wianki.

 

Święto letniego przesilenia

To jedno z najważniejszych i najdawniejszych świąt pogańskich związanych z czcią oddawaną ogniu[4]. Obchodzili je nie tylko Słowianie, ale też Grecy, Rzymianie, Skandynawowie, Celtowie, Izraelici, Persowie, Indianie i wiele innych ludów. Nazwa sobótka ma kilka znaczeń. Po pierwsze, jest to obrzęd obchodzony zazwyczaj z 23 na 24 czerwca. Jest to też ognisko palone w czasie tych uroczystości, z racji czego powstało określenie Palić sobótkę[5]. W Słowniku etymologicznym języka polskiego Aleksandra Brücknera możemy znaleźć informację, że sobótka to „pierwotnie ‘dzień poprzedzający święto’, jak sobota niedzielę, szczególnie Wielkanoc i Zielone Święta; potem osobliwie ‘wieczór-noc przed św. Janem’”[6]. Marcin z Urzędowa tak wspomina o obchodach Sobótki w swoim Herbarzu Polskim: „Tego obyczaju pogańskiego, do tych czasów w Polszcze nie chcą opuszczać niewiasty, bo takież to ofiarowanie tegoż ziela czynią, wieszając, opasując się niem. Święta zaś tej diablicy (Dyanny) święcą, czyniąc Sobótki, paląc ognie, krzesząc ognia deskami, aby była prawa świętość diabelska; tamże śpiewają djabelskie pieśni plugawe, tańcując a diabeł też skacze, raduje się, że mu Chrześcijanie czynią modłę a chwałę, a o miłego Boga nie dbają albowiem w dzień S. Jana wieśniaków przy chwale miłego Boga żadnego nie będzie, a około Sobótki będą czynić rozmaite złości”[7].

W IX wieku Kościół, nie mogąc wykorzenić pogańskich zwyczajów kupalnocki i sobótki, dokonał asymilacji tego obrzędu ze świętem chrześcijańskim, ustanawiając wigilię św. Jana 23 czerwca. Wspólnym mianownikiem była w tym przypadku woda i jej oczyszczająca moc oraz postać Jana Chrzciciela, skąd też wzięła się nazwa nocy świętojańskiej. Dzięki Janowi Kochanowskiemu i jego Pieśni Świętojańskiej o Sobótce, a także późniejszym pisarzom, takim jak Seweryn Goszczyński, Wincenty Pol czy Maria Konopnicka, pojęcie sobótki weszło do polszczyzny na stałe[8].

Mimo usilnych prób duchowieństwa zakorzenionych w tradycji przekonań nie udało się całkowicie wyeliminować, gdyż takie wierzenia są nieodzownym elementem ludzkiej mentalności, wzbogacanej przez kolejne pokolenia i stanowiącej podwaliny pod kulturę masową.

 

Wspomnienia tradycji z pogranicza wielu kultur

Obrzęd nocy świętojańskiej na Polesiu praktykowany był jeszcze w czasach naszych pradziadków. Zachowało się niewiele relacji dotyczących jego obchodów, wierzeń i obrzędów z nim związanych w mniejszym lub większym stopniu praktykowanych przez naszych najbliższych przodków.

Wybór miejsca na obrzęd sobótkowy nie był przypadkowy. Najczęściej były to różnego rodzaju wzniesienia, wzgórza, skrzyżowania, ugory, łąki, nieużytki, skraje lasu, wąwozy, mosty, miedze, pastwiska[9]. Przede wszystkim noc świętojańska miała wydźwięk święta zakochanych. Szereg działań miał charakter zalotny, a ich celem było zapewnienie uczestnikom szczęścia, oczyszczenia z grzechów, powodzenia w życiu i urodzaju w gospodarstwie. Ta magiczna noc obejmowała wiele elementów. Jednym z najważniejszych był ogień. W całej wsi gaszono wszelkie paleniska w gospodarstwach, aby następnie zebrać się przy wspólnych ogniskach sobótkowych, z których „nowe” światło przynosiło się do domów. Przy ognisku miały miejsce wszelkie zabawy i rytuały. Mężczyźni skakali przez ogień, aby dowieść swej męskości i oczyścić się z grzechów. Wierzono również, że im większy skok, tym większe będą plony. Niekiedy też przepędzano przez ogień bydło, aby nie dotykała go zaraza. Przy ogniskach tańczono, śpiewano, a przede wszystkim palono w nich zioła, którym przypisywano magiczne funkcje. Zapewniały zdrowie, płodność lub ochronę przed złem.

Na św. Jana to zioła się zbierało lecznicze: lipę, miętę i inne. Potem się piło na bóle brzucha. Mówili, że trzeba patrzeć na słońce, jak zachodzi na św. Jana, bo słonko gra. Ja tam patrzyłam, ale nie grało, może kiedyś grało (Józefa Wygiera, Żuków, 1999).

Mówią, że do Świętego Jana to się kąpać po jeziorach i rzekach nie można, bo to niebezpiecznie, że dopiero św. Jan musi wodą ochrzcić (Barbara Esko, Kolonia Adampol, 1999). Przed św. Jana zakazane były wszelkie kąpiele. Dopiero podczas poświęcenia wody można było pływać w jeziorach. Według wielu podań i wierzeń ludowych, które w praktyce miały straszyć dzieci i młodzież, na nieprzestrzegających tego zakazu, przy licznych poleskich jeziorach i bagnach, czyhały rozmaite demony wodne, takie jak utopce, wodniki i rusałki. Przed św. Janem nie można do wody wchodzić, bo nieszczęście może być, woda jeszcze niepoświęcona (Wojciech Stefaniuk, 1999)

Inną legendą, stanowiącą ważny element nocy świętojańskiej, było poszukiwanie kwiatu paproci.  Jako roślinę rosnącą w miejscach ocienionych i wilgotnych kojarzono ją ze światem podziemnym oraz panującymi w nim bóstwami i demonami. Wierzono też, że jest elementem pośredniczącym na granicy światów[10]. Na św. Jana to ja słyszałam, że się kwiatu paproci szukało. Sama jak mała byłam, to w nocy do lasu poszłam i chodziłam, i nawet się coś jasne zaiskrzyło, ale to jakieś mucha chyba była (Barbara Esko, Kolonia Adampol, 1999). Kwiat paproci, który miał rosnąć na mokradłach w lasach, miał przynieść pomyślność, bogactwo, mądrość i siłę, a dostrzec go można było tylko w tę jedną noc. Inaczej nazywany gorejącym kwiatem, według rosyjskich podań zerwany i wyrzucony przed siebie miał wskazać miejsce, gdzie zakopany jest skarb. Na św. Jana, jak kto chciał, to szedł do lasu i szukał kwiatu paproci. Msza była w Radiu Maryja: godzinki, różaniec, koronka. O 12 w nocy czekało się w lesie: „Św. Jan przynosi jagód dzban”, bo przed św. Janem jagody są i powinno się szukać tej paproci, bo kto ją by znalazł, to szczęście i dobrobyt przyniesie człowiekowi (Bolesława Jurek, Macoszyn Duży, 1999). Wyprawy po kwiat paproci przynosiły wiele przygód, służyły zalotom i nocnym schadzkom, ale i zapewniały dreszczyk emocji, gdyż wierzono niegdyś, że w paproci kryją się wszelkie diabły. Według legend droga do celu nie była usłana różami. Poszukiwacze na każdym kroku napotykali na trudności nie do pokonania w postaci rozmaitych strachów i zagubionych dusz. Na Wigilię św. Jana mama zawsze rwała łopuch i wieszała liście na strychu. Wszystko było takie piękne, zielone. Potem chodziliśmy szukać paproci, gonili święcone robaczki w trawie (Antonina Dąbrowska,  Józefów, 1999).

Centralnym punktem we wspomnieniach uczestników nocy Kupały było ognisko, wokół którego ludzie śpiewali, tańczyli oraz palili zioła[11]. Chłopcy skakali przez płonące stosy, a dziewczyny puszczały wianki na rzekach. Na Kupały to kiedyś młodzież ogniska robiła i zabawy były, dziewczyny wianki na Bugu puszczały. Wiem, bo jak miałam 14 lat, też raz puściłam taki wianek. Chłopcy skakali przez ognisko na szczęście (Anna Kazimierczuk, Dołhobrody, 1999).

W noc świętojańską młodzi nad rzeczkę szli, żeby wianki puszczać. Wianek był z kwiatów robiony, a w środku dwa skrzyżowane patyki, a na nich świeczka zapalona. Czasem nad stawem, gdzie dookoła drzewa były, a na nim młodzi w łódkach pływali, a niektórzy na organach grali. Kiedyś to było grzecznie i po pańsku (Zofia Pryszcz, Kodeniec, 1999). Istotnym elementem Wigilii św. Jana było właśnie puszczanie wianków. Z racji tego często święto nazywano po prostu wianki. Uwite z różnego rodzaju polnych ziół, osadzone na specjalnym stelażu z patyków, na których niekiedy panny pisały imię swojego wybranka, często ze świecą w środku, rzucane były na wodę. Głównym celem płynących wianków było przyniesienie pannie szczęścia małżeńskiego. Każda kobieta puszczała dwa wianki. Pomagały one w znalezieniu partnera. Gdy dziewczęta rzucały je na wodę, kawalerowie stali po drugiej stronie rzeki lub jeziora, aby wyłowić wianek przeznaczonej im panny. Jeśli danego wianka nikt nie złapał, wróżyło to bycie panną co najmniej do następnego roku, jeśli oba wianki schodziły się ze sobą, zapowiadało to poznanie ukochanego w ciągu najbliższego roku, a jeśli wianek utonął – straszono nawet śmiercią. Mimo częstych nieprzychylnych wróżb zabawy z wiankami sprawiały wiele radości i angażowały wielu młodych ludzi. Był to zatem czas zgromadzeń i wspólnej zabawy mieszkańców wsi. Na św. Jana to się wróżyło, jeszcze nawet w telewizji pokazują. Młodzi do lasu szli, bo niby paproć zakwitnie, potem zbierali się bawili i pili. Ja tych wróżb nie robiłam, ale niektóre robiły. Chyba z kwiatów wróżyły, nie wiem dokładnie (Zofia Baj, Dołhobrody, 1999). Również pieśni stanowiły jeden z ważniejszych elementów w tradycji kupalnocki, a obecnie cenne źródło informacji o obyczajowości. Są one przedłużeniem pamięci o przodkach i o czasach dawniejszych. To w nich zachowały się starodawne zabobony i przesądy. Jakoby tej nocy ludzie zmarli rozmawiali z żyjącymi, a na kijowską Łysą Górę zlatywały się czarty, czarownice i wszelkie demoniczne istoty. Istnieją też podania o tym, że w przeddzień nocy Kupały kobiety ozdabiały wnętrza obór zielonymi wiankami lub gromnicami, niekiedy przywieszano też krowom do rogów lnianą sakiewkę z solą, chlebem i święconymi ziołami. Miało to na celu ochronę krów przed czarownicami.

Cały obrzęd sobótkowy mimo wpływu regionalizacji i przemian kulturowych zachował pewne niezmienne elementy. W nowo powstałej publikacji Obrzęd sobótkowy. Tradycja i jej transformacje (studium etnokulturowe), Tomasz Rokosz na podstawie zachowanych przekazów i dostępnych materiałów opracował schemat przebiegu obrzędu sobótkowego[12].

  1. Przygotowania:
  1. rytualny zbiór ziół;
  2. przygotowanie rekwizytów (wianków, ogniska), zatykanie ziół w strzechy, ściany i drzwi domów i budynków gospodarczych;
  3. droga z miejsca zamieszkania na miejsce obrzędu.
  1. Część główna obrzędu:
  1. symboliczny początek – rozpalenie ogniska;
  2. działania rytualne wokół ogniska (śpiewy, tańce i skoki);
  3. działania ochronne na terenie pól (np. obieganie pól);
  4. działanie rytualne nad wodą (puszczanie wianków, kąpiel);
  5. kojarzenie par, praktyki związane z magią miłosną;
  6. szukanie kwiatu paproci.
  1. Zakończenie:
  1. wygaszenie ogniska;
  2. droga powrotna z miejsca realizacji obrzędu do domu.

           

Ukłon w stronę tradycji

Temat rekonstrukcji omawianego obrzędu, jak i sam jego motyw często podejmowany jest w wielu działaniach kulturalnych na terenie całej Polski, mających na celu promowanie lokalnej obyczajowości, oraz w popkulturze, która coraz częściej sięga do tradycji ludu. 24 czerwca 2017 r. po raz pierwszy zorganizowane zostały Sobótki Poleskie, które w skrupulatny sposób zaprezentowały zapomniany na tych terenach obrzęd. Wydarzenie o charakterze edukacyjnym, zrekonstruowane przez Muzeum – Zespół Synagogalny we Włodawie zainspirowane było unikalnością terenów Polesia Zachodniego, a celem pomysłodawców było ukazanie tradycji nocy świętojańskiej z punktu widzenia wielu kultur pogranicza oraz wspomnień jego mieszkańców. Była to okazja, aby zapoznać się z tradycją, odtworzyć ją oraz przekazać innym. Muzeum we Włodawie wzbogaciło swoją działalność edukacyjną, organizując pierwsze plenerowe widowisko dotyczące obrzędowości sobótek.

Wydarzenie odbyło się nad zbiornikiem wodnym na obrzeżach miasta w dolinie granicznej rzeki Bug, gdzie ogromnym atutem były okoliczne krajobrazy. Zaprezentowane zostały widowiska obrzędowe wywodzące się z kultury polskiej i ukraińskiej. Sobótki Poleskie otworzyło przedstawienie Zespołu Obrzędowego z Hańska. Grupa ukazała, jak noc świętojańską obchodzono na polskiej wsi – od rytualnego zbioru ziół, wicia wianków opatrzonych wszelkimi opowieściami o ziołach i ich czarodziejskiej mocy po przyozdabianie domostwa. Następnie rozpalone zostało ognisko sobótkowe, przy którym prezentowane były pieśni świętojańskie w gwarze chachłackiej, tańce i zabawy oraz podpalenie kukły, aby odgonić wszelki nieurodzaj. Widowisko uwieńczone zostało puszczaniem wianków na wodę. Grupa z Hańska może pochwalić się wieloma osiągnięciami na przeglądach teatrów obrzędowych oraz corocznym udziałem w Wigilii św. Jana w Muzeum Wsi Lubelskiej. 

Rekonstrukcja obrzędu została zestawiona z obyczajowością zza drugiej strony rzeki Bug. Grupa Mołodyczki dotarła na Poleskie Sobótki z Szacka na Ukrainie. Reprezentuje ona Szacki Dom Kultury, którego szefową jest Nina Wirowicz. Podczas plenerowej prezentacji przybliżono nam obrzędy związane z nocą świętojańską charakterystyczne dla zachodniej Ukrainy i regionu Pojezierza Szackiego. W widowisku ukazane zostały tradycyjne wierzenia związane z miłością, zamążpójściem, założeniem rodziny, ale także pracami polowymi i urodzajem. Podobnie jak na naszych terenach wieńczącym elementem obrzędu jest puszczanie wianków czy też palenie ziół i tańce przy ognisku. Charakterystyczną i specyficzna cechą dla Ukrainy jest kupałowe drzewko – symbol życia, wokół którego rozgrywa się znaczna część przedstawienia. Oba widowiska rzetelnie przedstawiły obrzęd sobótkowy sąsiadujących kultur przedzielonych wyłącznie rzeką Bug. Atmosferę wydarzenia dopełniały warsztaty wicia wianków, swojskie jadło przygotowane przez okoliczne koła gospodyń oraz lampiony i pochodnie dookoła jeziora. Kolejnym elementem Sobótek Poleskich był koncert muzyki folkowej duetu Kipikasza, który wzbogacony został o elektroniczne brzmienia didżeja Snowida. Wyjątkowe widowisko o nazwie Dziadowski Projekt było ukłonem w stronę tradycji osadzonej w twórczości współczesnej. Sobótki Poleskie zakończyła potańcówka z Maciejową Kapelą z Lublina.

Temat rekonstrukcji obrzędów nocy świętojańskiej oraz zorganizowanie wydarzenia przybliżającego mieszkańcom tę tradycję został po raz pierwszy podjęty na terenach Polesia Zachodniego. Organizatorzy stworzyli imprezę kulturalną o wielu walorach edukacyjnych. Udało się stworzyć widowisko odzwierciadlające nadzieje, wspomnienia i tęsknoty ludzi skupione wokół tej jedynej, niepowtarzalnej i magicznej nocy.

 

Julita Fajks
absolwentka Instytutu Muzykologii KUL, pracownik Muzeum – Zespołu Synagogalnego we Włodawie.

 

[1] K. Wójcikowski, Polesia Czar. Knieje i mszary, miasta i wioski, Lublin 2005, s. 32.

[2] O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 52, Białoruś-Polesie, z rękopisów opracowali S. Kasperczak i A. Pawlak, wstęp M. Olechnowicz, red. A. Skrukwa, Wrocław-Poznań 1968, s. 45.

[3] Tamże, s. 121-124.

[4] Zob. Ż. Pauli, Pieśni ludu Polskiego w Galicyi, Wrocław 1973.

[5] B. Dunaj, Słownik współczesnego języka polskiego, t. 2, Warszawa, s. 328.

[6] A. Brückner, Słownik etymologiczny języka polskiego, Warszawa 1985, s. 505.

[7] Marcin z Urzędowa, Herbarz polski, to jest o przyrodzeniu ziół i drzew rozmaitych, [w:] W. Taszycki, Obrońcy języka polskiego. Wiek XV-XVIII, Wrocław 1953, s.32.

[8] T. Rokosz, Obrzęd sobótkowy. Tradycja i jej transformacje (studium etnokulturowe), Wrocław-Siedlce 2016, s. 80.

[9] Tamże, s. 141-143.

[10] P. Kowalski, Kultura magiczna. Omen przesąd, znaczenie, Warszawa 2007, s. 424.

[11] Zob. O. Kolberg, dz. cyt., s. 121-124.

[12]Zaprezentowany model obrzędu pochodzi z publikacji: T. Rokosz, dz. cyt., s. 96-97.

*Fragmenty wywiadów pochodzą z Archiwum Etnograficznego Muzeum – Zespołu Synagogalnego we Włodawie.


 

Skrót artykułu: 

A na Jana? Trzeba pochodnie rozpalić o zmroku, nad rzekę czy staw udać się. Sami młodzi. To rodzice pozwalali wtedy dziewczynom iść do lasu. We wodę trzeba patrzeć i odbicia kochanka wypatrywać. Tak po ciemku, żeby było trudniej, no i wiadomo… przyjemniej. Tak przedstawia się jeden z obrzędów, który zawiera w sobie najstarsze elementy tradycji ludów słowiańskich, czerpiąc z wyobraźni i pragnień tkwiących w naturze człowieka. Warto przyjrzeć się tej tradycji na obszarze niezwykłego, wielokulturowego miejsca, jakim jest Polesie Zachodnie.

fot. P. Budzyński: Ognisko sobótkowe

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!