Jak na żywo

(W folkowej sieci)

Właśnie skończyłem oglądać pierwszą edycję nowego festiwalu o nieco enigmatycznej nazwie „Euroszanty & Folk”, na którym jako gwiazda imprezy wystąpiła irlandzka grupa Clannad. Większość polskich słuchaczy kojarzy tę grupę zapewne ze ścieżki dźwiękowej serialu „Robin of Sherwood”, jednak miłośnicy folku z dużą dozą szacunku wyrażają się przede wszystkim o wczesnych albumach Clannadu, gdzie celtycka nuta łączyła się nie z popem (jak to później bywało), a co najwyżej z jazzowymi improwizacjami.

Jak to się stało, że oglądałem Clannad? Nie, nie byłem w tym roku w Sosnowcu na pierwszej edycji „Euroszant...”. Nie ruszyłem się z mojego fotelu w Trójmieście, a cały festiwal mogłem obserwować za pomocą transmisji internetowej. Dźwięk nie był doskonały, obraz też pozostawiał wiele do życzenia, ale jednak... To świetny pomysł!

Jeszcze niedawno zdarzało się, że jakieś fragmenty festiwali transmitowały lub retransmitowały nam rozgłośnie radiowe. Czasem zajmowała się tym jakaś telewizja, często lokalna. Do dziś pewnie wiele osób ma ponagrywane takie rzeczy na kasetach audio lub wideo. Jakiś czas temu miałem okazję po raz pierwszy posłuchać transmisji z jakiegoś festiwalu w całości przez Internet. Mam wrażenie, że była to studencka Yapa. Nic dziwnego, że to właśnie studenci pierwsi zareagowali na takie nowinki techniczne. Na kierunkach technicznych szkół wyższych studiuje wiele osób wrażliwych na tematykę kulturalną. Znam ten temat z autopsji, zdarzyło mi się bowiem swego czasu grać na bardzo miłym festiwalu organizowanym przez Wydział Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej.

Niewiele później dane mi było słuchać i oglądać obraz z kamery, odświeżany co kilkadziesiąt sekund. To jeszcze nie był film, ale już można było zobaczyć, co dzieje się na scenie. Było to w 2005 roku, a transmitowano Międzynarodowy Festiwal Piosenki Żeglarskiej i Muzyki Folk „Szanty we Wrocławiu”. Teraz, przy okazji kolejnej imprezy o szantowo-folkowym zabarwieniu, mam za sobą pierwszy niemal kompletny przekaz wideo. Niemal, bo gdzieś po drodze coś na chwilę przerwało transmisję. Jednak to bardzo krótki przestój. Jeżeli dodam do tego, że transmisja była dostępna całkowicie za darmo, to chyba jednak jest to jakiś atut dla każdego, kto nie ma możliwości uczestniczyć w koncercie czy festiwalu.

Z tego co wiem, sama emisja sygnału audio przez Internet, to obecnie żadna filozofia. Łódzki „Zapiecek” transmituje tą drogą wiele swoich koncertów. Część z nich trafia później do grającego 24 godziny na dobę „Radia Zapiecek” – oczywiście również dostępnego w Internecie. Może więc jest to jakieś rozwiązanie i powinni je brać pod uwagę kolejni organizatorzy koncertów i festiwali? Nie ryzykują wiele, bo każdy, kto ma możliwość, a jest zainteresowany ich imprezą, wybierze raczej uczestnictwo „na żywo”, niż siedzenie przed komputerem.

Oczywiście audiofile nie będą zachwyceni jakością, zwłaszcza że transmisje celowo mają ową jakość obniżaną, żeby nie karmić fonograficznych piratów. Jednak jakość łączy internetowych jest coraz lepsza i być może w przyszłości będzie można transmitować festiwale w jakości pozwalającej nie tylko z przyjemnością posłuchać wykonawców, ale nawet przypatrzyć się temu co i jak grają. Myślę, że nawet gdyby trzeba było za taką transmisję zapłacić kilka groszy, to znalazłoby się sporo chętnych. Jak sobie pomyślę, że mógłbym w ten sposób zapoznać się z „Mikołajkami Folkowymi”, albo z „Nową Tradycją”, które zwykle są w terminach, kiedy mogę zapomnieć o urlopie...

Internet po raz kolejny wychodzi naprzeciw naszym oczekiwaniom. Możliwe, że już wkrótce będzie można w jakiś sposób uczestniczyć w imprezach interaktywnie.

Pisałem tu kiedyś (w felietonie Wirtualne okno na świat, „Gadki z Chatki” 2006, nr. 1) o tym, jak pomocna może być Sieć w wypromowaniu inicjatyw związanych z muzyką folkową. Z tego co widzę, wpływ Internetu na to, jak kształtuje się scena muzyczna jest jeszcze większy, niż dwa lata temu. Już teraz dałoby się wskazać płyty, również polskich wykonawców, które w dużej mierze powstały dzięki kontaktom przez Internet.

Bretończycy od kilku lat organizują Cyber FestNoz – interaktywną zabawę z tańcami i śpiewami, która za pośrednictwem Internetu może być oglądana na całym świecie. Odzew na tę imprezę był tak wielki, że szybko powstały kolejne ośrodki (polski mieści się w Poznaniu), włączające się do imprezy. Internet, telebimy, szybki kontakt z różnymi miejscami na całym święcie – dzięki temu będąc na jednej z lokalnych imprez i słuchając muzyki na żywo, możemy połączyć się na kilka chwil z kolejnymi punktami na globie, w których ludzie bawią się tak jak my, przy podobnych dźwiękach. A ci, którzy nie mogą pojechać na koncert, wygodnie rozparci w fotelach, słuchają, oglądają i przeglądają strony poświęcone wykonawcom i kulturze Bretanii.

Czy nie jest to pomysł warty kopiowania?

Skrót artykułu: 

Właśnie skończyłem oglądać pierwszą edycję nowego festiwalu o nieco enigmatycznej nazwie „Euroszanty & Folk”, na którym jako gwiazda imprezy wystąpiła irlandzka grupa Clannad. Większość polskich słuchaczy kojarzy tę grupę zapewne ze ścieżki dźwiękowej serialu „Robin of Sherwood”, jednak miłośnicy folku z dużą dozą szacunku wyrażają się przede wszystkim o wczesnych albumach Clannadu, gdzie celtycka nuta łączyła się nie z popem (jak to później bywało), a co najwyżej z jazzowymi improwizacjami.

Dodaj komentarz!