Ja, Obcy?

Kategoria „obcego” to zbiór cech rozpoznawczych dotyczących całego naszego życia, pozwalający odróżnić, co swoje, a co nie. „Obcy” kieruje naszą uwagę na kulturę, skłaniając do refleksji i wzbudzając głębsze zainteresowanie czymś, co do tej pory wydawało się naturalne i oczywiste. Tak było kiedyś w społecznościach izolowanych i wszystko by się zgadzało, gdyby... no właśnie, gdyby obecnie chociaż po części było tak, jak kiedyś. Współczesny świat zafascynowany multikulti nie wyzbył się chęci poczucia przynależności do jakiegoś miejsca, do jakiejś tradycji. Oczywiście, rozumianej nie tak jak kiedyś. A kategoria „obcego” – czy zniknęła? Moim zdaniem, nie. Zmieniły się tylko kryteria oceny tego, co obce, a co nasze. To, co stanowiło o naszym uczestnictwie w określonej kulturze, wiązało się z miejscem naszego pobytu: tu mieszkali nasi przodkowie, tu się urodziłem itd. Lecz teraz, gdy sami nie zawsze wiemy, skąd pochodzimy, dotychczasowe kryteria zawodzą. Za to pojawiło się mnóstwo pytań, których może kiedyś nie było: kto jest „obcy”, a kto nie? Czy ten kto się tu urodził, czy ten kto mieszka tu od pokoleń? Kto może, a kto nie może tego stwierdzić? A co z tymi, którzy swoje korzenie mają w pięciu odrębnych regionach? Co mają zrobić ci, którzy pochodzą stąd, a grają zupełnie coś innego i twierdzą, że to jest ich tradycja, choć dopiero od niedawna stała się ich udziałem? No cóż, nie pokuszę się nawet o próbę fragmentarycznej odpowiedzi, bo nie jest to moim celem. Niech za przykład tego, o czym piszę, posłużą moje osobiste doświadczenia. Grając w różnych zespołach, nabieram dystansu do kategorycznego stawiania sprawy. To niełatwe, zwłaszcza jeśli gra się muzykę „nie swoją” i to nie tylko w regionalnym ujęciu. „Nie swoją”, powiedzmy, substratowo-etnicznie.
Moje koleżanki z zespołu Śliczne Goździki (K. Szurman i K. Żytomirska) po nieudanej próbie powiedziały: „To są jednak dwa różne światy”. No tak, tego mi tylko brakowało. Oto etnojazzowy projekt Śliczne Goździki już u początków swojej działalności legnie w gruzach, bo składa się z „obcych” sobie ludzi: czterech jazzmanów i dwóch muzykantek. A żeby tego było mało, zacząłem się zastanawiać nad tym, co w tym, co robię, jest moje, a co nie. Zgodnie ze słowami moich koleżanek, to jazz jest przynależną mi muzyką, natomiast flirt z polską tradycją jest swego rodzaju ekstrawagancją. Z drugiej strony, wiadomo, że jazz nie jest gatunkiem charakterystycznym dla mojego środowiska kulturowego. Ot, i pojawiła się kolejna trudność. Przecież powinienem o tym dobrze pamiętać, gdyż w przeszłości takie sytuacje już się zdarzały. „Wy, muzycy chcecie wtykać wszędzie swój nos” – usłyszałem kiedyś – „nie macie świadomości takiej jak my i nic na ten temat nie wiecie, wtrącacie się w nie swoje sprawy”.
Wiejskich mistrzów coraz częściej zastępują wszystkowiedzący mentorzy, którzy jako jedyni współcześni „wypili ze źródła prawdy”. Pouczają, mówią, kto dobrze, a kto źle gra muzykę tradycyjną, stają się wyrocznią dla coraz szerszej grupy próbujących swoich sił w ludowym muzykowaniu. Na szczęście doznałem też innych wrażeń. Kapela Brodów, z którą jestem związany od prawie jedenastu lat, to dla mnie nieustająca lekcja muzyki i żaden inny zespół nie skłaniał mnie do tylu przemyśleń i refleksji. Wielu rekonstruktorów polskiej muzyki tradycyjnej uważa, że nie dokonują rekonstrukcji, ale grają w konkretnej manierze, tworząc nowy kontekst rzeczywistości i ulegając przy tym autosugestii. „Nie mam tradycji radomskiej, bo mieszkam we Wrocławiu, nie szkodzi – i tak jestem tradycyjny”. Witek Broda nie odrzucił „obcego” – to właśnie on wciągnął różnych muzyków do swojego zespołu, nie stawiając żadnej tamy między nimi. Tu nie mówiło się o „obcych”. Gra się, bo grać się chce. Choć jednocześnie kategoria „obcego” pojawiała się w zapowiedziach lidera, który na koncertach informował publiczność: „To, co usłyszycie, będzie muzyką egzotyczną, bo polską” – to jest, rzecz jasna, jakaś intencja, forma przekazu, wytworzenie pewnej konstrukcji wydarzeń, to sygnał, że coś nie do końca jest tak, jak być powinno. W Kapeli Brodów grają ludzie z kilku miast Polski. Członkami grupy są muzycy wszelakiego autoramentu, ale nikt nie czuje się „obcym”.
Odrębne zagadnienie stanowi aspekt wykonawczy – moim zdaniem, ściśle związany z omawianymi problemami. O byciu „obcym”, czy też nie, dla wielu decyduje sposób grania muzyki tradycyjnej. „Jeżeli grasz jak Jan Gaca lub ktoś inny, jest dobrze” – i to właśnie stanowi o twojej muzycznej tożsamości, to wyznacza wzorzec tradycji i, moim zdaniem, dla wielu tylko to. A inne rzeczy? To całkiem osobna historia.
Czy chcemy, czy nie, multikulti zakorzeniło się w naszym relatywistycznym postrzeganiu tradycji. „Gramy na weselu tradycyjnym” – powiedziała koleżanka muzykantka. No i pojechałem. Pierwsze co mnie uderzyło to jadłospis, jak na polskie wesele zaskakujący: ryżowa sałatka, pierogi z brokułami, makaron ze szpinakiem i smalec wegetariański. Pomyślałem wtedy, że jednak niezależnie od naszego przywiązania do określonej tożsamości, wszystko się zmienia. Najwyraźniej wybieramy tylko to, co nam pasuje. Tradycja? Tak, ale...
Szukając swojego miejsca na muzycznej mapie, czasem po prostu podążamy za modą, co wydaje się być oczywiste, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z własnych uprzedzeń, upodobań i nawet w tych skomplikowanych czasach istnieje w nas potrzeba utożsamiania się z jakąś spuścizną kulturową w takiej lub innej formie. W 2011 r. na festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, zapowiadając koncert zespołu „Śliczne Goździki”, Jacek Hałas powiedział: „Oto spotkanie w pół drogi Katarzyny Szurman, która idzie z tego, co znane, do tego, co nieznane, z Jackiem Mielcarkiem, który podąża z nieznanego ku znanemu”. A więc ja, Obcy?

Jacek Mielcarek
absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach i Podyplomowych Studiów Etnomuzykologicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Klarnecista, saksofonista związany z Kapelą Brodów, Ślicznymi Goździkami, Niszą, Wielbłądami. Autor projektów freejazzowych

Skrót artykułu: 

Kategoria „obcego” to zbiór cech rozpoznawczych dotyczących całego naszego życia, pozwalający odróżnić, co swoje, a co nie. „Obcy” kieruje naszą uwagę na kulturę, skłaniając do refleksji i wzbudzając głębsze zainteresowanie czymś, co do tej pory wydawało się naturalne i oczywiste

Dział: 

Dodaj komentarz!