Gogol Bordello

„Trans-Continental Hustle”

American Recordings, 2010

Wydaje się, że w dzisiejszej muzyce wymyślić proch jest rzeczą niemożliwą. Aby utrzymać się na rynku lub też na niego wskoczyć, nie wystarczy już tylko poprawnie grać i mieć dobrze opanowane instrumentarium.

Gogol Bordello ma swój sposób na muzykę. U nich ważne są uczucia oraz jad. O ile wcześniejsze płyty formacji nigdy jakoś specjalnie mnie nie powalały (choć miały dobre momenty), to z "Trans-Continental Hustle" sprawa ma się już całkowicie inaczej.

Eugene Hutz, lider formacji, mówił, że na brzmienie całej płyty wpłynęło jego poznawanie Brazylii, w której ostatnio osiadł. I to słychać. Z pewnością ciężko w tej chwili powiedzieć, że GB grają gypsy - punk, bo to bzdura. Jeśli już miałbym jakoś szufladkować twórczość formacji, rzekłbym, że to latino - punk. Bo w jakiej innej muzie neo - ludowej znajdziecie gwizdki, bongosy, kastaniety i temu podobne rzeczy? Tylko u Latynosów! Świeża to muza że aż strach. I naprawdę przyklasnąć wypadałoby tej internacjonalnej ekipie.

Urzekają niesamowicie chwytliwe melodie, punkowa zadziorność, pasja z jaką muzycy wydobywają dźwięki ze swych instrumentów. A że na płycie roi się od hiciorów, gwarantuję Wam, że będziecie te kawałki nieraz podśpiewywać, idąc ulicą.



Skrót artykułu: 

American Recordings, 2010

Gogol Bordello ma swój sposób na muzykę. U nich ważne są uczucia oraz jad. O ile wcześniejsze płyty formacji nigdy jakoś specjalnie mnie nie powalały (choć miały dobre momenty), to z "Trans-Continental Hustle" sprawa ma się już całkowicie inaczej.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!