Folku wiek dojrzały?

( Folk a sprawa polska)

Powszechnie uważa się, że polska scena folkowa naprawdę zaczęła kwitnąć od końca lat osiemdziesiątych. Można by więc uznać nieliczne, za to niezwykle istotne zespoły funkcjonujące i nagrywające wcześniej - choćby Osjana, Kwartet Jorgi czy Raga Sangit za "patronów" folkowego środowiska, które dzięki nim zaistniało owych kilkanaście lat temu.

Jeśli by przyjąć taką perspektywę to okaże się, że polski folk mniej więcej teraz wkroczył w wiek dojrzały. Oczywiście są to anegdotyczne, czy zgoła aforystyczne zabawy retoryczne. Przyszły mi jednak na myśl, gdy oto jesienną porą zaczęły się ukazywać nowe krążki doświadczonych i cenionych na muzycznej scenie wykonawców. Wykonawców, należących do klasyki polskiego folku a zarazem wciąż dowodzących potrzeby poszukiwania nowych środków wyrazu, nowych natchnień.

Toczący się kamień nie porasta mchem - to może aż nazbyt wyeksploatowane sformułowanie wydaje się tu szczególnie adekwatne. Artyści wypracowawszy sobie własny styl, własną estetykę i - by tak się wyrazić - własną gramatykę, potrafią poddać je w wątpliwość, by nie zasklepiać się w nudnej powtarzalności.

Tak właśnie rozmyślam słuchając nowych płyt Orkiestry św. Mikołaja, Joanny Słowińskiej, Stilo. O, jakże różne to płyty! A zarazem jakże wiele je łączy. Właśnie w sensie tej otwartości i artystycznej odwagi. W gotowości poszukania nowej odpowiedzi na dawno już zadane pytania. Co istotne, każdy ze wspomnianych wykonawców już w przeszłości udzielał przekonujących odpowiedzi, ale wciąż na nowo podejmuje dialog.

Jakie są owe nowe odpowiedzi? To najtrudniejsza kwestia, bowiem niewątpliwie każdy ze wspomnianych krążków może budzić kontrowersje czy niezrozumienie. Na przykład u dotychczasowych wielbicieli. Kto wie? Może komuś przyjdzie do głowy nawet zarzut w rodzaju porzucenia folkowego etosu, skoro wykonawcy inaczej - z nieco większym dystansem niż dotąd - zdają się traktować źródła.

Może. Ja uważam, że są to próby fascynujące. Nie wiem, czy każda z wymienionych płyt również po latach wydawać się będzie ważną opowieścią, czy pozostanie w pamięci słuchaczy. Na dziś jednak każda z nich jest szczerą wypowiedzią, definiującą aktualny stan ducha ich twórców. Ja przysłuchuję się im z niesłabnącym zaciekawieniem i emocjami. Mikołajom, którzy po raz kolejny nabrali oddechu i - choć doświadczeni w niejednym boju - brzmią znów młodzieńczo. Joannie Słowińskiej, która z niewiarygodną łatwością i lekkością znów porywająco zmienia konwencję muzykowania. Grupie Stilo, która niby tylko pretekstowo otwiera się na portugalską fascynację, a zarazem cały czas prowadzi subtelny dialog z tradycją.

Tak. Myślę, że tak może objawiać się dojrzałość. W przekonaniu tym wspierają mnie inne, choć też bardzo niedawne krążki, do których ostatnio wracam - choćby piękna, sugestywna płyta Alamut, czy pozornie nie-folkowa (co to słowo znaczy?), nieco trudniejsza ale przepiękna muzyka tria Shofar Raphaela Rogińskiego. Albo ostatnie, chyba znów kluczowe w karierze, dokonania Trebuniów-Tutków...

Skoro o tych ostatnich mowa; tradycyjnie 11 listopada w mieście ziemniaka - Poznaniu - odbywają się tak zwane Imieniny Ulicy Św. Marcin. Festyn, radość, zabawa. I, oczywiście, muzyczna gwiazda - dla mas, choć możliwie ambitna. W przeszłości grywali tu Republika (jeden z ostatnich koncertów w historii), Pod Budą, Ewa Bem, Stanisław Soyka. W tym roku? A jakże - gwiazdami byli Trebunie-Tutki oraz Psio Crew. Być może więc folk jest przez rodaków bardziej lubiany niż mogłoby się nam wydawać?...

Skrót artykułu: 

Powszechnie uważa się, że polska scena folkowa naprawdę zaczęła kwitnąć od końca lat osiemdziesiątych. Można by więc uznać nieliczne, za to niezwykle istotne zespoły funkcjonujące i nagrywające wcześniej - choćby Osjana, Kwartet Jorgi czy Raga Sangit za "patronów" folkowego środowiska, które dzięki nim zaistniało owych kilkanaście lat temu.

Autor: 
Dział: 

Dodaj komentarz!