Folkie pisze...o kryzysie w folkowym klubie kulturalnym

Jako muzyk folkowy, lecz jednocześnie nietypowy lider polskiego zespołu folkowego, zostałem poproszony o przedstawienie mojego poglądu na sytuację na polskiej scenie muzyki folk. Zaproszenie to poprzedziło wiele różnych spotkań i rozmów z licznymi "folkies" (ludzie, którzy lubią muzykę folkową) tutaj w Polsce, a także rozmowa z redaktorem "Gadek z Chatki".

Moglibyśmy powiedzieć, że muzyka jest językiem dźwięków oraz że uniwersalnym zapisem tego języka w kulturze zachodniej są nuty na pięciolinii, zapisane zgodnie z teorią muzyki. Moglibyśmy powiedzieć, że jest to jeden, lecz nie jedyny, sposób komunikowania się między muzykami.

Ja ująłbym to tak: dla muzyków czy innych ludzi, którzy lubią grać muzykę folkową, choć nie mają akademickiego wykształcenia, sposobem powstawania tej muzyki jest użycie języka mówionego swojego kraju i kultury, który następnie tłumaczą oni na język dźwięków charakterystyczny dla regionu. Te osoby odzwierciedlają w swojej muzyce własne poglądy i relacje względem kraju i społeczeństwa, z którego pochodzą. Dzieje się to bez użycia uniwersalnego języka muzycznego, lecz za sprawą siły ducha osoby, która chce powiedzieć kim jest i co dla niej znaczy własny kraj.

Ta muzyka ma swoje źródło nie w mieście lecz na wsi, gdzie jako część codzienności miała i nadal ma ważny i silny wpływ na życie ludzi, którzy w przerwach między obowiązkami, a zwłaszcza wieczorami, po skończonej pracy spotykali się, by przy muzyce rozmawiać, tańczyć śpiewać i pić. To właśnie jest dla mnie prawdziwa muzyka folkowa, muzyka tworząca specyficzny klimat, choć dzisiaj wydaje się, że jest ona przeznaczona wyłącznie do słuchania.

Spotkania w takim klimacie mają swój odpowiednik w każdym języku np. po irlandzku "ceilidh", po angielsku "junket", po niemiecku "Raut", a po polsku "biesiada". Początkowo tego typu spotkania odbywały się w prywatnych domach, a z czasem w karczmach i tawernach. Poprzez wiele spotkań muzyków grających w danej okolicy wyłaniał się z czasem pewien styl grania charakterystyczny dla tego regionu. Biorąc pod uwagę wędrówkę ludzi, w tym także muzyków z różnych regionów, można powiedzieć, że poprzez wzajemne wpływy ludzi z całego kraju doszło do powstania "muzyki korzeni". Ostatnim etapem wzmocnienia tych podwalin były konkursy, o których należy wspomnieć - odbywały się w dni świąteczne tradycyjnego kalendarza.

W krajach o nie rozbitej tradycji i kulturze, gdzie podwaliny te istnieją od dawna, możemy powiedzieć, że muzyka folkowa jest na wyższym poziomie. W Polsce, gdzie tradycja i kultura jest zupełnie rozbita, a więc rozbite są również podwaliny pod "muzykę korzeni", sytuacja niestety wygląda całkiem inaczej. I tę właśnie kwestię będziemy rozważać w następnym artykule.

Skrót artykułu: 

Jako muzyk folkowy, lecz jednocześnie nietypowy lider polskiego zespołu folkowego, zostałem poproszony o przedstawienie mojego poglądu na sytuację na polskiej scenie muzyki folk. Zaproszenie to poprzedziło wiele różnych spotkań i rozmów z licznymi "folkies" (ludzie, którzy lubią muzykę folkową) tutaj w Polsce, a także rozmowa z redaktorem "Gadek z Chatki".

Autor: 

Dodaj komentarz!