Folk w metalu

Muzyka folkowa, czy może raczej w tym wypadku ludowa, jest pramatką całej muzyki światowej. Chcąc nie chcąc współcześni wykonawcy mniej lub bardziej świadomie z folkloru korzystają. Postanowiłem zatem przyjrzeć się nieco elementom ludowym w muzyce metalowej, której oprócz folku i jazzu (też ludowego) jestem fanem.

Można przyjąć założenie, że cały światowy rock ma swe korzenie w bluesie. Zatem od rocka zacznę poszukiwania folku, gdyż gdyby nie kapele typu Led Zeppelin, Deep Purple czy Budgie, to dzisiaj o thrashu, doomie czy deathu moglibyśmy sobie co najwyżej pomarzyć. Wielcy Metalu, choćby Bruce Dickinson z Iron Maiden czy Chuck Schuldiner z Death niejednokrotnie odwoływali się we wszelakich wywiadach do legend rocka. A rock, jak już wspomniałem, ma korzenie w na wskroś ludowym bluesie. I to jest pierwszy trop tych poszukiwań.

Słuchając wczesnych nagrań AC/DC (tych z Bonem Scottem jako wokalistą, przykładowo płyty "High Voltage") wyraźnie słyszę bluesowe koneksje. Gra pauzami, wysokoenergetyczna rytmika, choć prosta w brzmieniu i teksty jakby z szant czy rodzimej Karolinki idącej do Gogolina - zasadniczo o trunkach i rozrywkowych kobitkach. Co dalej? Black Sabbath oczywiście, "Paranoid". Melodyka utworu żywcem z Kujaw - nie wiem czy, Ozzy i spółka znają choć troszeczkę nasz rodzimy folklor, ale "Paranoid" wyszedł im zawodowo.

Wielu zaprzyjaźnionych metalowców zapytanych o folkowe powiązania wskazało na Running Wild jako przykład heavy szant. Ja dorzuciłbym jeszcze rycerski Manowar i Iron Maiden, który to według słów Jurka Kobylińskiego z Orkiestry Dni Naszych, zawiera w sobie więcej folku niż Brathanki.

Kapele zainspirowane działaniami rycerzy i wojowników są drugim punktem moich poszukiwań, jako że w większości przypadków koneksji metalowo-rycerskich chodzi głównie o wojowników pogańskich, wywodzących się z wiosek, które miały swoją kulturę, muzykę tworzoną przez bardów i jeszcze niepowtarzalny klimat (mniej lub bardziej barbarzyński). Twórczość tych zespołów oparta jest na kuglarskiej muzyce dawnej, a także ludowej, w której przetrwało surowe, archaiczne brzmienie wieków średnich. Na podstawie tych dwóch kierunków muzycy kreują (też mocą swej wyobraźni muzykę) "pogańską", której główną cechą jest pierwotna dzikość i hałaśliwość. Tak naprawdę niewiele wiemy o muzyce naszych odległych przodków, bo żadne źródła pisane się nie zachowały, a i instrumentów z tych czasów znaleziono niewiele. Niemniej jednak istnieje, zauważone też w "GzCh", podobieństwo nurtów folkowego i rycerskiego, czy to w kreowaniu rzeczywistości, czy w sposobie podejścia do materiału muzycznego. Tak więc nurt rycerski w jest bliskim krewnym folku.

A propos rycerzy - mamy ich w dużej ilości w twórczości Bolt Thrower (to typowy, angielski death metal z basistką w składzie, mają na koncie kilka płyt, m.in. "Warmaster" i "The VI-th Crusade", mocno inspirowanych tematyką rycerską) oraz Bathory'ego, legendy i współtwórcy nurtu black metalowego (od niego właściwie powinienem zacząć omawiając rycerstwo w metalu). Z tym że Bathory bazował raczej na pogańskich Wikingach i ich krwawych dziejach, natomiast brzmienie początkowo było oparte na dość mocno przesterowanym heavy (paradoksalne, ale jest tu podobieństwo do muzykantów ludowych, grających z serca, będących samoukami), dość prostej grze - nie odbiegał znacznie od poziomu ówczesnych kapel grających najcięższe odmiany metalu (nikt na początku działalności nie jest wirtuozem), nowością był charakterystyczny, charkoczący wokal i tematyka. Po Bathorym przyszła kolej na innych Wikingów - ci jednak, bazując na tematach krwawych podbojów naszych północnych sąsiadów i ich sąsiadów, grali coraz mocniej i coraz szybciej, przez to coraz rzadziej słychać było w tej muzyce brzmienia folkowe.

Jeśli chodzi o metalowe folkowanie - generalnie w całej Skandynawii powstało wiele takich kapel. Żeby nie być gołosłownym: w Norwegii mamy Enslaved, szczególnie znany z płyt "Eld" i "Frost" - jest to typowy black metal, istnieje Storm, w którym udziela się muzycznie Fenriz obok obdarzonej naprawdę ciekawym głosem Kari Rueslatten i Satyra Wongravena (zespół ten wydał, jedyną jak na razie, płytę pt. "Nordavind" inspirowaną norweskimi przyśpiewkami, w które Fenriz niestety wstawił nacjonalistyczne teksty - poza tym muzykę grają całkiem sympatyczną). Brnąc dalej mamy Isengard - projekt wspominanego już Fenriza, mocno inspirowanego mitologią norweską, Fenriz także i tu więcej śpiewa niż ryczy i wychodzi mu całkiem ładnie (Isengard wydał dwie płyty, "Hostmorke" i "Vinterskugge"). Folkuje też Hagalaz Runedance na płycie "Where the Trees Were Silenced", jest to grupa wokalistki z kapeli Aghast, żony Samotha ze sławetnego blackowego bandu - Emperora. Pierwszy człon nazwy oznacza jedną z run nordyckiego alfabetu. Futhark to także zespół folkujący z żeńskim wokalem. Blackmetalowe Taake posługuje się alfabetem runicznym, ale to ich jedyne folkowe powiązanie, natomiast także blackmetalowi Ragnarok płytą "Pagan Land" dają dowód swych olbrzymich fascynacji rodzimą mitologią (Ragnarok to koniec świata w mitologii północnej). Kolesie z Mock (płytki "Cold Winter" i "Vinterlandet") dla odmiany określają się jako viking metal. Kolejna kapela - Einherjer - wydała m.in. albumy "Aurora Borealis" i "Odin owns yae all", ci z kolei oprócz tematyki mają także silnie mitologiczną nazwę. W Islandii działa blackmetalowy Solstafir, popularny w środowisku metalowym zespół, który zainspirował się rodzimym folklorem (płyty "I Nordri" i "Til Valhallar" oraz Falkenbach, autorzy m. in. "...En Their Medh Riki Fara"), gra folk metal. W Szwecji mamy Otyg (CD "Alvefard"), to również folk metal, ich album jest dedykowany skandynawskiej tradycji, muzyce, sztuce - rzecz ogólnie znana i lubiana. Trzeba też jeszcze raz wspomnieć o Bathorym i jego późniejszych płytach "Hammerheart", "Twilight of the Gods", oraz "Blood on Ice". W Szwecji działa kapela Mork Grynning (wydali CD "Tusen Ar Har Gatt") od czasu do czasu inspirująca się folkiem. Nie można też pominąć legendarnego już Theriona, który doskonale technicznie i muzycznie łączy śpiew chóralny z klimatami metalowymi. Finowie dorobili się kapeli Amorphis z tekstami z "Kalevali" - eposu narodowego (materiał "The Karelian Isthmus" i "Tales from the thousand lakes"), a także Darkwoods My Betrothed - znani choćby z "Heirs of the Northstar" czy "Autumn Roars Thunder" prezentujących black metal przemieszany z folkiem. W nieco późniejszym okresie u Skandynawów i nie tylko, zaistniały kapele mające w swej muzyce jeszcze bardziej widoczne zapożyczenia, należy do nich Hoven Droven, który poza dostępną w Polsce płytą "Hia Hia" wydał jeszcze inne, stanowiące wybuchową mieszankę punk rocka, metalu i folku.

W południowej i wschodniej Europie grają kapele o podobnych klimatach. I tak w Rumunii działa Negura Bunget ("Sola Moksa", "Zirnindu - sa") grająca black metal, powołująca się na tamtejszą mitologię silnie zakorzenioną w folklorze. Na Ukrainie powstał Nocturnal Mortum ("Goat Horns" i inne), u którego słychać elementy folku, a od czasu do czasu jakiś całkiem folkowy kawałek też im się zaplącze. Na Litwie gra Poccolus (wydali "Promo 94" i inne całkiem niezłe płytki) inspirujący się tradycją pogańską, z tego samego kraju pochodziła nieistniejąca już niestety kapela Ha Lela! tworząca rewelacyjny folk metal z dudami, kantelą i drumlami. W sąsiedniej Łotwie istnieje Skyfoger - zespół czerpiący ze rodzimej mitologii całymi garściami.

Na antypodach brazylijska Sepultura po wydaniu kilku płyt czysto thrashowych zrodziła także LP "Roots" będący de facto powrotem do "korzeni", czyli do klimatów brazylijskich Indian. W nagraniu tej płyty uczestniczyli rodowici Indianie z plemienia Xavantes, którzy zgodzili się na współpracę po usłyszeniu utworu "Kaiowas" (pochodzącym LP "Chaos AD") poświęconego wymarłemu plemieniu brazylijskiemu. Wódz plemienia wyraźnie podkreślał zaangażowanie Sepultury w sprawę obrony Indian. Rozmowę z Maxem Cavalerą i oświadczenie tegoż wodza można znaleźć na stronach domowych formacji. Kolejne nagrania Seps z nowym wokalistą również nawiązują do tematyki Indian. Inne znane kapele brazylijskie, np. deathowe Sarcofago czy core'owe Ratos De Porao, mają raczej tylko egzotyczne pochodzenie, podobnie jak japońskie, grindcore'owe Zen-Gawa.

W Irlandii natomiast działała swego czasu kapela Cruachan autentycznie czerpiąca inspiracje z bogatego folku celtyckiego ("Tuatha Na Gael"). Sprawa folk metalowych Niemców z Rivendell jest, mam nadzieję, ogólnie znana. Poza tym Stille Volk - rewelacyjny folk-metal z Pirenejów jest (był) dostępny również w Polsce dzięki firmie Mystic Art. To właśnie Stille Volk nagrali kapitalną płytkę "Exu - Vi". W tym miejscu należy choćby wspomnieć o Tanzwut z członkami Corvus Corax, grającymi klimaty riffowo - dudowo - szałamajowe.

To nie wszystko. Jest jeszcze reggae - dubowo - thrashowe Soulfly ze występującym wcześniej w Sepulturze Maxem Cavalerą (chodzą słuchy, że zamierza powrócić do Seps, co z tego wyjdzie, wkrótce się okaże, póki co metalowy światek oczekuje z niecierpliwością na nową płytę Sepultury). Są i inne formacje, jak Morgenstern, In Extremo prezentujące nowy nurt muzyki metalowej.

Metalowe folkowanie nie ominęło również Polski. Z muzycznej wędrówki po świecie wracamy do kraju. Cóż mamy w tym temacie? Nie za wiele - może ANKH. Z cięższych gatunkowo rzeczy należy wymienić stołeczny Gladius Noctis - techniczny gothic death z instrumentami smyczkowymi, zamiast wokali (muzycy grający na instrumentach smyczkowych mają również własny band typowo szantowy), "Inducti". Inne grupy, mimo że grają typowy folk mają jednak luźne związku z metalem, co odbija się na ich brzmieniu, np. Shannon (Marcus przez sześć lat grał industrial death) i Meltrad, w którym basista ma silnie metalowe korzenie.

Folk i metal mają jeden punkt wspólny. To nie tylko muzyka, to także pewien styl bycia. Grupy etniczne mają oprócz muzyki także swoje tańce, stroje, język i zwyczaje, tworzą odrębną kulturę, można rzec "folklor metalowy". W metalu swego czasu po stroju można było rozpoznać, czy dany osobnik jest fanem heavy, thrashu, gothicu, czy deathu. Były dla przykładu w użyciu słynne postrzępione kurtki jeansowe z naszywkami, własnej produkcji, bądź nabywane w różnych kultowych miejscach - klimaty generalnie zapożyczone z Motorhead. W Warszawie taki punkt mieścił się pod Halą Mirowską w budce numer 12 zwaną popularnie "Alfem" od pirackiej wtedy (takie to były czasy), firmy kasetowej ALF promującej praktycznie wszystko, co było dostępne w metalu. Obecnie jest tam... chińska knajpka. Obowiązywały długie włosy, spodnie typu "gumki" i białe adiki (czyli adidasy). Z czasem strój zaczął ewoluować - doszły ramoneski, flyersy, gumki z adikami zastąpione zostały bojówkami i glanami, ale od czasu do czasu na koncertach weteranów (takich jak Accept, King Diamond) spotkać można "zabytki" ubrane po staremu. Łza się w oku zakręcła, gdy na niedawnym koncercie w stołecznej "Proximie" gitarzysta kapeli Rotten Sound miał na sobie koszulkę z zapomnianą nieco gindcore'ową płytką Napalm Death "From Enslavement To Obliteration". Ważnym elementem ludowego stroju metalowca są koszulki. Z reguły czarne, z odpowiednimi kapelami. Co ciekawe, koszulki z pierwszym demem Vadera (legendy polskiego deathu) były białe! (Mam gdzieś jeszcze taką, kupiłem ją dawno temu w nieistniejącym już klubie "Fugazi") Ciekawe elementy strojów wykształcili nasi południowi sąsiedzi - zamiast białych adidasów nosili... sandały, niezależnie od pory roku (w zimie do sandałów dochodziła jeszcze gruba, wełniana, folkowa skarpeta). Zeszłego lata byłem krótko na Słowacji i stwierdziłem dość znaczny zanik tego sympatycznego "sandałowego" zwyczaju.

Na zakończenie jeszcze parę słów o ubiorach samych kapel - tu panuje nieco większa dowolność (zwłaszcza u Niemców i Amerykanów), chociaż nadal obowiązują czernie, blackowcy oprócz tego stosują specyficzne makijaże, określane lokalnie przez nieblackowców "netoperkami". I to właściwie wszystko na temat strojów. Jeśli chodzi o tańce - pogo jest praktycznie wszechobecne, zasugerowałbym tezę, że to właśnie pogo jest elementem łączącym różne style - HC, punk, metal, crossover... Metalowcy uskuteczniają także headbanging, czyli potocznie zwane "machanie piórami". A inne zwyczaje? Cóż, każdy jest inny i sam kształtuje swój byt.

Artykuł ten można, a nawet należy potraktować z lekkim przymrużeniem oka, jednak stwierdzenie o pokrewieństwie folku i metalu nie jest pozbawione sensu.

Skrót artykułu: 

Muzyka folkowa, czy może raczej w tym wypadku ludowa, jest pramatką całej muzyki światowej. Chcąc nie chcąc współcześni wykonawcy mniej lub bardziej świadomie z folkloru korzystają. Postanowiłem zatem przyjrzeć się nieco elementom ludowym w muzyce metalowej, której oprócz folku i jazzu (też ludowego) jestem fanem.

Dodaj komentarz!