Folk a polityka

Grzegorz Kondrasiuk
eksmuzyk, teatrolog


Temat ciekawy, chciałoby się rzec - węzłowy. Odpowiedź na pytanie o związki folku i polityki wiąże się z zagadnieniem funkcjonowania (w świecie istot podobno rozumnych) wypowiedzi z dziedziny kultury. Co to oznacza w praktyce? Ano, na przykład, taki drobny fakt, że do kontemplacji sztuki (chcącej być blisko ludowej) nie przystępujemy jako ten boży prostaczek, ino z całym bagażem oczekiwań, wyobrażeń - projektując własną wizję, choćby i folk na prywatny użytek. A wizja owa nie tak znowuż indywidualna, ino zbliżona do wspólnej wiedzy zbiorowości, do której potrzebujemy przynależeć, do stereotypu, który ułatwia poruszanie się w informacyjnej magmie, poczucie bezpieczeństwa dając, hej!

Nie dalej jak na przednówku łońskiego roku wyobrażałem sobie, jak by odbierane było, gdyby reggaeowy alibo i punkrockowy zespół hymn Polski, co tam hymn - pieśni patriotyczne na festiwalach grywał. Posądzałaby takich odmieńców młódź o jajcarstwo jakoweś, starszyzna zasię - o obrazoburstwo. Komunikat takowy nieczytelny w intencjach - idący bowiem wbrew utartym strategiom odbioru, konwencyję łamiący. Od powyższych dywagacyj uwolnił mnie sławetny ansambl Lao Che. Kto słyszał, ten wie...

Ino z folkiem sprawa niełatwa - ciągnie się za nim smrodek jakże odmienny, cepeliowskiej przyśpiewki, na dożynkach całusów, Gierkowskiego objęcia. Tego czaru nie zmógł nawet romans folku z ideologią hippie, ekologią i dionizyjskością późnego rastamańsko-punkowego PRL-u.

Na szczęście nastała, Panie, pop-kultura, która radośnie wyrównała wszystkie szanse do zera, i możemy tera sami sztuczkę wybierać, w Internecie poszperać. Zapraszamy przed ekrany - "bo wszyscy Polacy to jedna rodzina, starszy i młodszy, chłopak i dziewczyna. Ten kraj jest nasz i wasz, nie damy pluć nam w twarz".


Vlepkarz Ziutek
chemik metaloorganik
folkmetalowiec


Folk a polityka - to temat rzeka, bo czymże będzie tutaj folk, a czym polityka? Czy chodzi o udział kapeli folkowej w wiecu wyborczym, czy może o program jakiejś partii czy ugrupowania polityczne wykorzystujące elementy ludowe, czy chodzi po prostu o politykę firmy płytowej wobec popularności folku? Może o osobiste poglądy członków jakiejś grupy folkowej? A może o wszystkie te opcje i jeszcze jakieś dodatkowe?

Swoją drogą folk w polityce był, jest i zawsze będzie obecny - bez względu na to, czy chodzi o miesięczną sprzedaż płyt Zakopowera, czy historię narodowej muzyki w czasach III Rzeszy. Muzyka ludowa ma tę cudowną właściwość, że wykorzystywana jest przez wszelakie, bardzo odmienne nurty - od skrajnej prawicy, przez grupy ekologów, do skrajnej lewicy. Samo brzmienie folku jest w tych przypadkach dość podobne, służy jednak innym celom. Można się na to zżymać, ale nie da się tego uniknąć - folk związany jest z tematyką narodową, społeczną, ekologiczną i tak dalej, w sposób nierozerwalny.

Przykłady? Proszę bardzo - Nokturnal Mortum, De Press, Lao Che, The Clash... A z dawniejszych - cepeliady w PRL-u (i demoludach - często dające komiczny efekt pomieszania z poplątaniem folkloru i "sacjalizma") i wspomniana już narodowa muzyka niemiecka III Rzeszy. Poza tym, czyż nasz hymn narodowy nie jest oparty na melodii ludowej? A taki na przykład francuski? Wiem, że to skrajne przykłady, ale w ten sposób można pokazać rozległość tematu. Moim zdaniem nie ma wiele złego w wykorzystaniu folku w tak zwanej polityce - w każdym z przypadków bardzo ważna jest świadomość i konsekwencja wyboru. Natomiast w żadnym wypadku nie wolno być chorągiewką na wietrze.


Tomasz Szczepański
przewodniczący Stowarzyszenia
na Rzecz Kultury i Tradycji "Niklot"

Muzykę uważam za sztukę asemantyczną to znaczy nie niosącą w sobie żadnych znaczeń poza doznaniami słuchowymi.

Jednak apeluje ona do uczuć i w tym przede wszystkim sensie może odgrywać rolę polityczną - jeżeli rządzącym nie jest obojętne jakie uczucia podziela zbiorowość, a obojętne nie jest bo uczucia wpływają na zachowania. Jest to jednak wpływ pośredni i trudno sterowalny i z tych względów mało dla polityków użyteczny - zwłaszcza polityków współczesnych o horyzontach uwięzionych zasadami demokracji do następnej kadencji. Zwłaszcza, że wywołane przez muzykę odczucia mogą wiązać się z poparciem dla działań nieraz całkowicie sprzecznych. Słuchając marszowego fragmentu z "Daudi Baldrs" Burzum pomyślałem, że byłaby to fantastyczna ilustracja do publicznego okazania odciętej głowy Jerzego Urbana ludowi Warszawy. Ale też nadawałby się ten transowy majestat jako podkład do przejazdu skotów przez miasto w noc stanu wojennego - choć nasi pszenno-buraczani partyjni generałowie mieli za mało zmysłu estetycznego, by coś takiego zarządzić.

Dlatego gdy Platon postulował cenzurować także muzykę, popierając jedne tonacje a zakazując innych pisał o ich wpływie na uczucia a nie o treściach, których nie mają.

Wiadomo, że poszczególne style muzyczne są kojarzone z postawami kulturowo-politycznymi, decyduje o tym jednak kontekst kulturowy a nie sama muzyka. Słowa, scenografia wreszcie - deklaracje samych twórców.

Pozornie jednak polityczność folku może wydawać się oczywista - jako muzyka źródeł apeluje do korzeni kulturowych a zatem uważa je za wartość. Wbrew nie tylko marksistom ("tradycja wszystkich umarłych pokoleń ciąży jak zmora na ramionach żyjących" - Marks) czy anarchistom, lecz także wszelkim oświeceniowcom i postmodernistom. Teoretycznie każdy kto słucha folku głosuje uszami przeciw Oświeceniu i wyrosłym z niego nurtom, niezależnie od tego co sam o sobie sądzi - podobnie jak każdy miłośnik Tolkiena daje wotum nieufności postmodernistycznej lewicy (bo u Tolkiena mamy jasne dobro i zło, a nie tylko opinie), i demoliberalizmowi - bo jaki ustrój panuje w śródziemiu?

Teoretycznie też folk mógłby się podobać tradycyjnej, patriotycznej lewicy (tej odwołującej się do ludu a nie do "Gazety Wyborczej") - raz bo to sięgnięcie do narodowych korzeni, dwa - bo dokumentuje twórczą siłę warstw ludowych.

Czyli folk - ulubioną muzyka nacjonalistów, konserwatystów i PSL-u z Samoobroną?

Przecież gołym okiem widać - choćby na koncertach folkowych - że tak nie jest.

Po pierwsze wynika to z braku wyrazistych i głośnych postaw politycznych twórców tej muzyki. Ważniejsze jest jednak, że uczucia jakie muzyka (każda, nie tylko folkowa) w nas wzbudza można podporządkować różnym systemom wartości a zatem różnym przekonaniom politycznym, będącym wszak próbą odpowiedzi jak wprowadzić wartości o których jesteśmy przekonani w życie społeczne.

Apolityczność muzyki wynika głównie z jej asemantyczności.


Maciej Szajkowski
Kapela ze Wsi Warszawa, Masala Sound System, Village Kollektiv

"Nie będę ramieniem polityków!" - deklarował Abaddon, jedna z najważniejszych polskich formacji punkrockowych. Podobnie jak ruch punkowy w latach 70. i 80., tak dekadę wcześniej - tak zwany folk również był i jest muzyką sprzeciwu. Obok rocka stał się orężem kontestacji i rewolucji 1968 - buntem między innymi wobec skorumpowanej władzy i niegodziwej polityki, dyskryminacji, biedy i wojen. Głosem młodych przeciwko "staremu, zgniłemu światu", chcących radykalnych zmian (często irracjonalnych i sprzecznych). Bez względu na uściślenia gatunkowe (wszystko i tak ma swój początek w muzyce ludowej) oraz zaangażowanie poszczególnych artystów w lewicę czy prawicę, folk wyróżnia absolutne umiłowanie wolności. Od Baez, Dylana, Seegera, Pouges, Makeby, Marleya do tak różnych wykonawców jak Under The Gun, Fundamental, Ukrainians, święcącego triumfy na świecie anarchistycznego kolektywu Ojos De Brujo, czy ikony alterglobalistów - Manu Chao, tym co łączy ich wszystkich, jest nieufność do polityków i afirmacja wolności.

W Polsce uniwersalny charakter folku, nieokreślony ściśle odbiorca, a przede wszystkim odwołania do tradycji, wydają się być dużą atrakcją dla polityków różnej maści. Ci wolą jednak bardziej "gwiazdy" dużego kalibru - vide: te znane z telewizji. Choć zdarzają się próby skaptowania zespołów folkowych w ramach festynów wyborczych czy politycznych rautów, budzą one raczej politowanie i śmiech. W opinii społecznej polityka porównywana jest z tyfusem lub prostytucją i raczej nikt nie chce się umoczyć.

Groźne natomiast są różne nacjonalistyczne aberracje i czynienie z muzyki tuby propagandowej skrajnych ideologii. Folk (neofolk i folk-metal) ma i tutaj swój niechlubny wątek.

Jeszcze inną kwestią jest zaangażowanie samorządów do pomocy w organizowaniu koncertów czy warsztatów. Na przykład we Francji status twórcy daje ogromne przywileje, a państwo sprawuje mecenat nad kulturą hojnie ją finansując. Wspieranie przez samorządy takich imprez jak "Mikołajki Folkowe", "Z wiejskiego podwórza" czy "Rozstaje" powoli zaczyna dawać pozytywny impuls dla innych, którzy chcą lokalnie organizować imprezy, a ze względu na niekomercyjny charakter folku, nie mogą liczyć na sponsoring firm i medialne show.


Jarosław Kaczorowski
uczestnik listy dyskusyjnej www.folkowanie.prv.pl


Folklor był zawsze wyrazem społecznego konserwatyzmu oraz uznawania religijnego, feudalnego (lub kapitalistycznego) status quo za stan naturalny. Krytyka rzeczywistości - w ludowej mentalności - była protestem przeciwko osobom działającym wbrew regułom społecznym, a nie przeciw systemowi. Wątków politycznych prawie się nie spotykało. Wojny były traktowane jako nieuniknione fatum, jak powodzie. Krytykowano co najwyżej okrucieństwo wojujących. Celowość wojny była poza horyzontem myślowym. Kontestacja dotyczyła jedynie sfery obyczajowo-miłosnej; z pobłażaniem i aprobująco-żartobliwie traktowano sprawy miłości pozamałżeńskiej, zdrady etc. Folklor był własnością danej społeczności i cementował jej odrębność. Folklor innych grup etnicznych był generalnie traktowany w najlepszym przypadku jako obcy.

Folk ostatnich lat to wyrosły z kontestacji, inteligencki i międzykulturowy ruch okołomuzyczny, podobny do dawnej chłopomanii. W Europie Wschodniej była to kontestacja nakazanego przez reżimy milczenia w sprawach religijnych, narodowych i historycznych. W Europie Zachodniej zaś - kontestacja narzuconego przez koncerny muzyczne jednolitego, globalnego stylu popkulturalnego.

Niestety, dzisiejszy folk - wbrew swoim korzeniom! - w sporej, ale widocznej części stał się postulatywnym narzędziem politycznie poprawnej neolewicy, walczącej z globalizacją, ustrojem społecznym, hierarchią wartości kulturowych, religią, obyczajami, polityką międzynarodową, a nawet dietą. Ruchy te nie prezentują prawie żadnego programu (poza pacyfizmem i wegetarianizmem), koncentrując się na hasłowym proteście przeciw rzeczywistości. Jak na ironię, folk zaczyna być przedmiotem globalizacji i obiektem zainteresowania wytwórni muzycznych.


Rafał "Taclem" Chojnacki
www.folkowa.art.pl

Związki pomiędzy folkiem i polityką są tak stare jak folk. Niektórzy będą się upierać, że są tak stare jak polityka. Już od wieków pieśni towarzyszą ludziom nie tylko w sprawach sakralnych, ale również w codziennym życiu. Zapewne też już w pierwotnych pieśniach narzekano na ciężki los, biedę, niesprawiedliwą płacę lub jej brak itd. Wiele osób upatruje w tym lewicowych korzeni muzyki folkowej.

Nie jest jednak tak łatwo. Wieś od zawsze kojarzy się z dość konserwatywnym myśleniem. To ona często stanowi ostoję fundamentalizmu. Nie chodzi tu nawet o to, co dziś uważa się za prawicę, a po prostu o silne związki z tradycją, często też z kościołem. To z kolei woda na młyn zwolenników korzeni prawicowych.

Gdybym miał wskazać najważniejszą postać polityczną w folku, byłby to Woody, a właściwie Woodrow Wilson Guthrie. Jego ojciec był, między innymi, kowbojem, pośrednikiem w handlu ziemią i lokalnym politykiem. W latach 30. XX wieku wraz z żoną i szwagrem Woody założył swój pierwszy zespół - The Corn Cob Trio. Kiedy przeprowadził się do Kalifornii i szukał pracy, powstały pierwsze z jego późniejszych przebojów - piosenki takie jak "Down the Road Feelin' Bad", "Tom Joad" i "Hard Travelin'". Właśnie tam po raz pierwszy zetknął się ze związkami zawodowymi i ruchem robotniczym. W 1939 Woody przeniósł się na wschód. Spotkał wielu spośród swych późniejszych współpracowników - folkowców takich jak Lead Belly, Burl Ives, Pete Seeger czy Alan Lomax, którzy również byli zaangażowani w życie społeczno-polityczne. W latach 40. wypłynął jako lider klasycznej już dziś grupy Almanac Singers.

Woody Guthrie do dziś inspiruje rzesze zaangażowanych politycznie śpiewaków.

Skrót artykułu: 

Folk a polityka - to temat rzeka, bo czymże będzie tutaj folk, a czym polityka? Czy chodzi o udział kapeli folkowej w wiecu wyborczym, czy może o program jakiejś partii czy ugrupowania polityczne wykorzystujące elementy ludowe, czy chodzi po prostu o politykę firmy płytowej wobec popularności folku? Może o osobiste poglądy członków jakiejś grupy folkowej? A może o wszystkie te opcje i jeszcze jakieś dodatkowe?

Dział: 

Dodaj komentarz!