Dziki Bez Czarny na Mikołajkach Folkowych'97


Z Kamilem Rogińskim i Konradem Rogińskim, muzykami zespołu Dziki Bez Czarny, na Mikołajkach rozmawia Marcin Skrzypek.

Kiedy powstał Wasz zespół?


Pod koniec wakacji w 1997 roku.


Jesteście z...


Lubina. Jesteśmy członkami zespołu Rivendell. Można powiedzieć, że Dziki Bez Czarny to jego odłam, ale bardzo bliski - kolejny etap rozwoju. Rivendell inspiruje się baśniami, Tolkienem, a na początku inspirował się muzyką irlandzką, andyjską, słowiańską i łączeniem ich ze sobą. Nas zawsze bardziej bawiły połamane rytmy macedońskie i nie chcieliśmy tego wszystkiego wrzucać do jednego worka.


Czy nazwa Waszego zespołu ma jakiś związek z muzyką, którą gracie?


Tak, ma związek i to konkretny. Po pierwsze z dzikiego bzu wykonujemy instrumenty, a poza tym z rośliny tej można zrobić również wino i różne lekarstwa. Na początku chcieliśmy nazywać się "Mech Płonnik", dlatego, że jest to bardzo kosmopolityczna roślinka, która rośnie wszędzie na całym świecie. Stwierdziliśmy jednak, że "Dziki Bez Czarny" będzie bardziej pasował.


W informacjach przysłanych na konkurs wymieniliście całą listę regionów, których muzyka Was inspiruje, nie tylko Macedonię. Czy na czymś skupiacie się szczególnie?


Nie mamy jakiegoś specjalnego klucza, którym "otwieramy" przed sobą gatunki muzyczne. Jeżeli coś nam się po prostu spodoba, zaczynamy to grać, stopniowo przekształcając na swój sposób. Czasem nie jest to żadna konkretna melodia ludowa, a tylko pewien zasłyszany motyw, klimat. Na Koncercie Głównym zagramy jeden utwór własnej kompozycji i dwa ludowe utwory macedońskie w naszej, trochę pokręconej, aranżacji. Lubimy bawić się rytmami, tonacjami, łączyć różne brzmienia.


To można zauważyć na podstawie Waszego instrumentarium. Używacie np. fujarki bez dziurek na palce, która na Huculszczyźnie nazywa się "tałenka", a także australijskiego didgeridoo, a w zgłoszeniu na konkurs napisaliście, że potrzebujecie aż dwunastu mikrofonów.


Na Mikołajkach udało nam się zredukować ich liczbę o kilka, bo gramy teraz jako kwartet, a poza tym nie mogliśmy w ciągu tych piętnastu minut na występie konkursowym wykorzystać wszystkich naszych instrumentów - moglibyśmy np. zagrać na szklankach. Wśród nagrań przysłanych ze zgłoszeniem jest jeden piętnastominutowy utwór, którego nie zagramy na Mikołajkach, a w którym gra kocioł, trójkąty i akordeon. Co do naszych instrumentów dętych, z wyjątkiem dwóch irlandzkich flażoletów, sopiłki i klarnetu, cała reszta, czyli piszczałki, multanki, flety alikwotyczne, didgeridoo itd., są naszymi "wynalazkami". Planujemy, że kiedy będzie to możliwe i na koncerty zaczniemy jeździć samochodem, będziemy wozić ze sobą 2-3 razy tyle sprzętu, więcej bębnów. Poustawiamy sobie na scenie osobne stanowiska - będzie mało osób, ale bardzo dużo muzyki, żeby nikt nie miał możliwości stać i nic nie robić. Chcemy rozwijać się multiinstrumentalnie. My dwaj mamy taki dar, że jaki instrument nie złapiemy w rękę, to nam zaraz "wchodzi". Do tego pewnie dojdą grający teraz z nami w zespole Marek Szeszko, stary nasz kumpel, i Łukasz Latos na basie - rokendrolowiec.


Rokendrolowiec?


My wszyscy jesteśmy rokendrolowcami. Graliśmy kiedyś ciężką, ale też pokręconą, muzykę w zespole Denetor - nazwa wzięta z Tolkiena. Od tego zaczynaliśmy. Jarocin trochę zniechęcił nas do grania, bo muzyka rockowa była bardzo skorumpowana, wszyscy na festiwalach tylko świnie jedni drugim podkładali, rozkręcali sobie nawzajem piece... A w tym samym czasie graliśmy też w Rivedellu i tak jakoś naturalnie, drogą ewolucji wyszło, że w nim zostaliśmy. Kiedyś mamy zamiar połączyć to wszystko w jedno. Gdy będziemy mieli możliwość wejść do studia, chcielibyśmy zagrać tak "pojechaną" muzykę, jaką tylko w ogóle jesteśmy w stanie zrobić. Użyjemy wszystkich instrumentów, które mamy, całą "symfonię", łącznie z perkusją, ciężkimi gitarami, cytrą, kontrabasem... Mamy na to dużo pomysłów.

P.S. Na prośbę naszych rozmówców uzupełniamy powyższy wywiad o informacje "z ostatniej chwili". Rivendell występował ostatnio w pięcioosobowym składzie: Kamil i Konrad Rogińscy, Kornelia i Mikołaj Rybaccy oraz Edyta Satlawa. W skład Dzikiego Bzu Czarnego wchodzili: Kamil i Konrad Rogińscy, Marek Szeszko oraz Łukasz Latos. Zespół ten zagrał tylko dwa razy: w Domu Kultury Chojnów oraz na Mikołajkach Folkowych '97. Na przełomie zeszłego i bieżącego roku z Rivendella odeszli Kornelia i Mikołaj Rybaccy oraz Edyta Satlawa. Bracia Rogińscy, jako szefowie artystyczni obydwu formacji, zdecydowali, że bagaż repertuarowy zespołu Dziki Bez Czarny będzie teraz należał do programu grupy Rivendell. Aktualnie Rivendell to: bracia Rogińscy, Marek Szeszko oraz Łukasz Latos. Niebawem do składu dojdzie także wokal.

Ponieważ ta lawina informacji jest nieco dezorientująca, podsumowując można uznać, że powyższy wywiad z Dzikim Bzem Czarnym jest również rozmową z zespołem Rivendell.

Skrót artykułu: 

Z Kamilem Rogińskim i Konradem Rogińskim, muzykami zespołu Dziki Bez Czarny, na Mikołajkach rozmawia Marcin Skrzypek.

Dodaj komentarz!