Dudy wielkopolskie


Dudy są instrumentem o wielowiekowej tradycji. Przybyły do nas z Azji i w każdym z krajów europejskich przyjęły się i ewoluowały inaczej. Dziś właściwie szerokim kręgom odbiorców są znane głównie dudy szkockie i irlandzkie. Kto z nas nie słyszał hałaśliwej potocznie zwanej kobzy, jeszcze w XIX w. zagrzewającej żołnierzy do walki? To właśnie chyba przez nią - czy dzięki niej - dudy tak silnie kojarzą się nam z folklorem ziem górskich. Oczywiście, nie są one instrumentem wyłącznie pasterskim. Dowodem tego - istnienie naszych własnych dud wielkopolskich.

Na polskich ziemiach występują one obok dud podhalańskich, żywieckich, śląsko - beskidzkich. W Wielkopolsce mamy też inny tego rodzaju instrument, zwany kozłem, ale jest on znacznie większy niż dudy o innym stroju.

Niestety, obecnie wszystkie spotkał ten sam smutny los - stały się przeżytkiem, instrumentem archaicznym. Nie udało się ich przetransponować do folkloru miejskiego, nie zaszczepiły się w nim. Pozostały znane właściwie tylko w środowisku wiejskim. Czemu tak się stało?

W wypadku dud wielkopolskich można powiedzieć, że zawiniła ich "zła jakość". Rzadko kiedy wykonywano je z drewna naprawdę dobrego gatunku, np. śliwy. Co do sposobu strojenia - był on przeważnie przypadkowy lub schematyczny. Nic dziwnego, że wydawały z siebie dźwięki nie przyciągające rzesz słuchaczy. A gdy jeszcze rozstrojono je, np. rozwierając otwory w piszczałkach - nic dziwnego, że następne pokolenia muzykantów niezbyt chętnie sięgały po instrument. Jego "surowe" i ostre brzmienie nie mogło podobać się wydelikaconym mieszczuchom.

Teraz już nawet sam widok dud budzi rozbawienie. Bo czy na pierwszy rzut oka nie przypominają one ogromnej haftowanej poduszki, do której tu i ówdzie poprzyczepiane zostały drewniane patyki?

Tymczasem ta poduszka to naprawdę - w rzeczywistości skórzany - worek powietrzny, do którego wprowadza się powietrze za pomocą specjalnego miecha (w wypadku irlandzkiego czy bretońskiego odpowiednika dud dmucha się w tym celu w ustnik). Powietrze wydostaje się stamtąd pod wpływem nacisku na worek i przechodząc przez piszczałki wydobywa z nich dźwięk.

Jedna z piszczałek - tzw. melodyczna lub "przebierka" jest połączona z poduszką powietrzną ozdobnym elementem w kształcie główki kozła. Inne piszczałki są zakończone rogiem krowim i osadzoną na nim metalową tubą w formie trąbki. Tuby takie spotyka się poza Wielkopolską już tylko w Beskidzie Śląskim. Dzięki nim uzyskuje się efekt pogłosu i dźwięk instrumentu rozbrzmiewa donośniej - co niewątpliwie bardzo przydawało się muzykantom na zabawach.

Jeżeli chodzi o skalę muzyczną, w dudach wielkopolskich jest ona dość uboga. Mają tylko jedną piszczałkę burdonową (basową). Stroi się zaś w oparciu właśnie o jej dźwięk, którym powinien być "B dur".

Co do techniki grania - jest mniej skomplikowana niż np. w dudach szkockich. W Wielkopolsce "palcuje się", tzn. odkrywa kolejno otwory piszczałek (kolejno, pojedynczo, nie kilka naraz), podczas kiedy "po szkocku" gra się, odkrywając i przykrywając kilka otworów jednocześnie - jak na flecie - i od razu stosuje chwyty.

Nawet najwytrwalsi wielbiciele opisywanego tutaj instrumentu przyznają jednak, że jego dźwięk, choćby najpiękniejszy, może po pewnym czasie stać się nużący, męczący dla ucha - a tańczyć przy nim niełatwo. Toteż muzykanci nie grywali sami, ale do towarzystwa dobierali sobie skrzypków. Tutaj pojawiła się kolejna komplikacja. Dudziarze - z powodu niewielkiej skali instrumentu - grywali w pozycji najniższej, "pierwszej" i nie mogli dostroić się do dźwięku skrzypiec, to skrzypkowie musieli się dostosowywać. W ten sposób pojawił się pomysł podwiązania skrzypiec. Przewiązywano je w pozycji "piątej", odpowiadającej pozycji "pierwszej" dla dud. Stosowano tę technikę powszechnie, podobnie jak dziś powszechnie używa się kapodastra.

No cóż - to tyle, jeśli idzie o podstawowe wiadomości o dudach. Pora czytelnikom zdradzić, skąd je uzyskałam.

Zasadniczym źródłem w tej dziedzinie był Przemysław Wawrzyniak - gość tegorocznych "MF", oczywiście muzyk - jednak "fachowy" nie ludowy - i zarazem wielbiciel dud. Oprócz materiałów uzyskanych w czasie przeprowadzonej z nim rozmowy korzystałam też z wiadomości zebranych na warsztatach dudziarskich (przez niego też prowadzonych).

Sam mój rozmówca dotarł do dud wielkopolskich okrężną drogą - jako że pierwotnie zainteresował się ich irlandzkim i szkockim odpowiednikiem. Rychło jednak zorientował się, że tak daleko szukać nie musi, skoro pod bokiem (jako rodowity Wielkopolanin!) ma bogatą polską tradycję muzyczną. Wszedł więc do środowiska wiejskich muzykantów, uczył się od nich - a co za tym idzie, początkowo poznawał tylko motywy ludowe. Jak stwierdził, nie zamierza na tym poprzestać. Wkrótce sięgnie także po muzykę średniowieczną, angielską, francuską. W związku z tym nie określałby siebie jako muzyka ludowego - choćby ze względu na swoistą manierę muzyczną, daleką od tradycyjnego sposobu grania.

Za to, że nie trzyma się muzyki "autentycznej" (a także za powiększenie składu kapeli również o bębniarza) bywa czasem krytykowany - zarówno przez swoich dawnych mistrzów, jak i konserwatywnych etnologów.

Stara się jednak przede wszystkim słuchać głosu i opinii publiczności - a jej przychylność na pewno już zyskał, jeżeli oceniać to po ilości ludzi obecnych na jego warsztatach. Biorąc zaś pod uwagę żywe zainteresowanie nim telewizji - można wróżyć mu doskonałą przyszłość, o czym czytelnikom "Gadek z Chatki" donosi zasłuchana w dźwięki jak najbardziej dostrojonego instrumentu.

Skrót artykułu: 

Dudy są instrumentem o wielowiekowej tradycji. Przybyły do nas z Azji i w każdym z krajów europejskich przyjęły się i ewoluowały inaczej. Dziś właściwie szerokim kręgom odbiorców są znane głównie dudy szkockie i irlandzkie. Kto z nas nie słyszał hałaśliwej potocznie zwanej kobzy, jeszcze w XIX w. zagrzewającej żołnierzy do walki? To właśnie chyba przez nią - czy dzięki niej - dudy tak silnie kojarzą się nam z folklorem ziem górskich. Oczywiście, nie są one instrumentem wyłącznie pasterskim. Dowodem tego - istnienie naszych własnych dud wielkopolskich.

Na polskich ziemiach występują one obok dud podhalańskich, żywieckich, śląsko - beskidzkich. W Wielkopolsce mamy też inny tego rodzaju instrument, zwany kozłem, ale jest on znacznie większy niż dudy o innym stroju.

Dział: 

Dodaj komentarz!