Dowspuda 2002 – dzień

Koncerty, spotkania, warsztaty...

Dowspuda... Piękna okolica, piękna pogoda, piękny koniec lata. Festiwal Kultury Celtyckiej „Dowspuda” odbył się tu już piąty raz (23-25 sierpnia). Wprawdzie miałem okazję uczestniczyć tylko w pierwszym dniu tamtejszego celtyckiego święta, ale i tak – wrażeń było wiele. Po raz kolejny okazało się, że folk jednoczy subkultury – i metali, i punków, i HC, i reggae, i innych.

Wysokie umiejętności zaprezentowała grupa taneczna Reelandia. Na małej drewnianej scence (pod sceną dużą) zaistniały zgrabne jigi, reele oraz inne celtyckie „brejki” i te starsze, i te nowsze. Następnie pojawiło się znane balladowe trio – The Irish Connection, w zupełnie nowym składzie i z częściowo nowym materiałem. Zagrali dokładnie piętnaście numerów – od klasyków „I wish i was in England”, po reele i superklimaty typu „Inisheer”. Bomba! Zespół wykonał kolosalny krok naprzód, a i skład ma już prawie optymalny.

Po The Irish Connection na scenie zapanowały Dudy Juliana. Jak zwykle dobrze wypadły kapitalne tłumaczenia tekstów – Dudy to jeden z nielicznych zespołów, który dobrze czuje się w polskich wersjach irlandzkiej klasyki... Po ich występie zaczęły się przejściowe problemy techniczne. Tredrez Trio, kapela, która odjechała w stronę bretońskiego etnojazzu (a Ťla Guichen Quartet) miała ponad trzy razy akcję wyłączenia prądu i kilka kawałków musiała zagrać unplugged – przy pełnym aplauzie publiczności.

Kwartet Jorgi przeszedł sam siebie. Bracia Rychli w pewnym momencie rzeczywiście grali w czterech, potem dołączył do nich autentyczny Bretończyk z fletem podłużnym, następnie Justyna Grabska i na koniec Agnieszka Sroczyńska z Rimeadów. Rewelacja! Grali improwizacje od typowego folku celtyckiego, przez Bliski Wschód, Huculszczyznę, aż po „Krzesanego” na koniec. Aplauz nieziemski (a na bis typowy industrial na beczkę i łańcuch). Rimead, który grał po Jorgach, miał bardzo trudne zadanie... Jednak nie poddał się i ruszył z kopyta folkmetalowo. Już po paru chwilach publika bawiła się jak przy Kwartecie. Muzyka Rimeadu była płynna, raz zwalniała, raz przyspieszała, ale nie było przestojów.

Suwalski Shamrock zmienił trochę klimat na brzmienia bardziej popfolkowe. Początek, wspomagany klawiszami, wypadł całkiem w porządku, ale później bywało różnie – raz na wozie, raz pod wozem, raz z uroczą wokalistką, raz instrumentalnie. Generalnie – luzik, ale perkusista „do odstrzału”, koleś pukał w gary za słabo i bez serducha. Pozostali – bez zarzutu, chociaż grają mniej więcej to samo, co pokazali na Nowej Tradycji 2000.

Slainte! w eksperymentalnym składzie (wspomagani bandem Łąki Łan) zaczęli dobrze po północy i początek mieli... trochę niemrawy. Wokalista co prawda śpiewał wspaniale (drugiego takiego w Polsce można ze świecą szukać), ale zbyt duża dawka instrumentów strunowych i stan upojenia gitarzystów stworzył pewnego rodzaju transik, który teoretycznie o tej porze winien już „wchodzić” bez bólu ale... trochę w pewnym momencie za bardzo przypominać zaczęli Yerbę Mater (nie jest to oczywiście zarzut, ale nastawiłem się na Celtów i może stąd lekkie rozczarowanie).

Podczas pierwszego dnia Dowspudy miała też miejsce oficjalna premiera wspólnej płyty The Irish Connection, Dud Juliana, Uli Kapały i Mirosława Kozaka – „Echa Celtyckie”, nota bene całkiem niezłej.



Relacja pochodzi z listy dyskusyjnej Muzykant – muzykant@man.torun.pl
     
Skrót artykułu: 

Dowspuda... Piękna okolica, piękna pogoda, piękny koniec lata. Festiwal Kultury Celtyckiej „Dowspuda” odbył się tu już piąty raz (23-25 sierpnia). Wprawdzie miałem okazję uczestniczyć tylko w pierwszym dniu tamtejszego celtyckiego święta, ale i tak – wrażeń było wiele. Po raz kolejny okazało się, że folk jednoczy subkultury – i metali, i punków, i HC, i reggae, i innych.

Dział: 

Dodaj komentarz!