Debiutancka płyta Paddy And The Rats

Szczury na pokładzie

Teoretycznie można by uznać, że jest to niepoprawne politycznie. Kulturowo też chyba nie bardzo. No bo jak to? Rodowici Węgrzy przybierają szkocko-irlandzkie nazwiska i zabierają się za naśladowanie prawdziwych Celtów? Tak nie przystoi. Inna sprawa że robią to z niesamowitym urokiem.

Paddy And The Rats to zespół, na który nie jeden z Was da się nabrać. Wyobraźcie sobie, że dostajecie do rąk płytę, na której okładce nieco kiczowate szczury w śmiesznych fatałaszkach sterują pirackim okrętem podczas ostrego sztormu. Mało tego, wszystkie kawałki mają angielskie tytuły, a nazwiska muzyków są do bólu wyspiarskie. Załogą dowodzi Paddy O'Reilly, na skrzypcach gra Sam McKenzie. Kiedy odpalamy płytę wszystko się zgadza: "The Six Rat Rovers" to kawałek, który zewsząd atakuje nas piracko-celtyckimi melodiami, wspartymi mocną sekcją rytmiczną i punkującą gdzieniegdzie gitarą. Tekst, jak to się mówi, trochę o picu, a trochę o życiu, zdradza nam luźne podejście zespołu do profesji jaką się zajmują.

Pochodzą z Miskolc na Węgrzech, miasta słynącego z widowiskowych, nieźle zachowanych ruin XIII-wiecznego zamku, który niejedną wojnę w ciągu swego długiego istnienia widział. Zawsze fascynowała ich muzyka ludowa, ale Kristof Oravec alias Paddy O'Reilly, zakładając zespół wiedział, że grając rodzime ballady i romanse, nie wyjdą daleko poza granice kraju. Dlatego też, zafascynowany dokonaniami The Pogues, Flogging Molly, Sex Pistols czy Bad Religion postanowił obrać kierunek spajający muzykę celtycką i punkowe uderzenie. Razem z kolegami, będąc pod wrażeniem czytanej w dzieciństwie "Wyspy Skarbów", wymyślili piracką otoczkę i przybrali dobrze brzmiące nazwiska, które mają im dodawać autentyczności.

Tyle jeśli chodzi o genezę tej całej zabawy. Wracając do proponowanych przez Paddy And The Rats dźwięków, wydaje się, że nie można przejść obok nich obojętnie. Znajdą się oczywiście tacy, którzy stwierdzą, że to zwykła kopia wspomnianych wyżej Flogging Molly i że nie warto zawracać sobie tym głowy. Ale prawda jest taka, że w tej muzyce można być rzemieślnikiem albo kimś więcej. A Paddy i jego szczury, co jak co, ale nie są tylko zwykłymi odtwórcami ogranych do bólu szant i pijackich przyśpiewek z Irlandii.

Praktycznie każdy z 15 utworów zawartych na ich debiutanckiej płycie "Rats On Board" zostaje na dłużej w pamięci. Jeśli macie ochotę posłuchać o krwawych dziejach Irlandii, na pewno w ucho wpadnie wam kawałek "Freedom", gdzie obok ciekawej partii banjo mamy bardzo chwytliwy refren. Dla tych, którym muzyka celtycka kojarzy się z przaśną zabawą, Węgrzy serwują garść weselno-pijackich przyśpiewek znakomitych do potańczenia: "Ugry Drunken Woman" czy flagowy hymn wszystkich irlandzkich pijaków: "Bully In The Alley", powodują niczym niewymuszony uśmiech na twarzy. Znajdą się też solidne, sunące do przodu numery w punkowo-folkowym stylu, jak wspomniany wcześniej "The Six Rat Rovers" czy niezwykle chwytliwy "Pub'n'Roll", w którym prócz ostrej gitary i punkowej galopady, słychać świetnie brzmiące dudy. Dla fanów morskich opowieści także coś jest: zawadiacka wersja "Drunken Sailor", kawałka znanego raczej wszystkim, którzy choć raz mieli styczność z muzyką folkową.

Wszystko to zagrane jest z niesamowitym kopem i rozbrajającą szczerością - wszak szczerość w muzyce jest ostatnimi czasy na wagę złota.

Nie wiem czy krążek ten doczeka się kiedykolwiek dystrybucji w Polsce, ale jeśli kogoś zaciekawiła moja opowieść o szóstce Węgrów, którzy chcą być Celtami - niechaj zada sobie trochę trudu by go odnaleźć. Satysfakcja gwarantowana - w bonusie uśmiech na twarzy.

Skrót artykułu: 

Paddy And The Rats to zespół, na który nie jeden z Was da się nabrać. Wyobraźcie sobie, że dostajecie do rąk płytę, na której okładce nieco kiczowate szczury w śmiesznych fatałaszkach sterują pirackim okrętem podczas ostrego sztormu. Mało tego, wszystkie kawałki mają angielskie tytuły, a nazwiska muzyków są do bólu wyspiarskie. Załogą dowodzi Paddy O’Reilly, na skrzypcach gra Sam McKenzie. Kiedy odpalamy płytę wszystko się zgadza: „The Six Rat Rovers” to kawałek, który zewsząd atakuje nas piracko-celtyckimi melodiami, wspartymi mocną sekcją rytmiczną i punkującą gdzieniegdzie gitarą. Tekst, jak to się mówi, trochę o picu, a trochę o życiu, zdradza nam luźne podejście zespołu do profesji jaką się zajmują.

Dział: 

Dodaj komentarz!