Czy Polacy potrzebują tradycji

Debata „Czy Polacy potrzebują tradycji?” odbyła się 3 grudnia w Trybunale Koronnym na lubelskim Starym Mieście. Była jednym z punktów VI edycji Międzynarodowego Festiwalu „Najstarsze Pieśni Europy” organizowanego przez Fundację „Muzyka Kresów” w dniach 2–4 grudnia 2004 roku w Lublinie. Organizatorzy postawili pytanie o to, czy zmiany, które nastąpiły w Polsce w ciągu ostatnich lat, wyeliminowały zasady współżycia społecznego decydującego o przyjmowaniu tradycji; czy zamiast społeczeństwem nie staliśmy się zbiorem jednostek, dla których zbiorowa tradycja nie ma znaczenia; kto dziś kształtuje tradycję i czym ona właściwie jest?

W debacie wzięli udział: prof. Andrzej Bieńkowski z Akademii Sztuk Plastycznych w Warszawie - autor publikacji "Ostatni wiejscy muzykanci"; prof. Jerzy Bartmiński - językoznawca i folklorysta z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie; o. Tomasz Dostatni (dominikanin) z Fundacji "Przekraczać Mury"; o. prof. Leon Dyczewski - socjolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego; Remigiusz Mazur-Hanaj z warszawskiego Domu Tańca - autor filmów dokumentalnych o polskiej muzyce tradycyjnej; o. Aleksander Hauke--Ligowski (dominikanin) z Fundacji "Przekraczać Mury", Tomasz Łubieński - pisarz; prof. Andrzej Mencwel - antropolog kultury z Uniwersytetu Warszawskiego; Waldemar Rataj z Instytutu "Pro Publico Bono"; Stefan Szmidt z Fundacji "Kresy 2000". Nie był obecny, ale list ze swoim stanowiskiem przesłał Aleksander Jackowski - socjolog kultury i wieloletni redaktor naczelny "Kontekstów. Polskiej Sztuki Ludowej". Nie pojawił się zaproszony prof. Roch Sulima - antropolog z Uniwersytetu Warszawskiego, jak też pisarz Wiesław Myśliwski.

Warto przedstawić kluczowe fragmenty wypowiedzi poszczególnych osób. Ze względu na profil "Gadek z Chatki" szczególną uwagę zwracamy na wystąpienia dotyczące tradycji w ogólnym rozumieniu, kultury ludowej oraz folku. Pomijamy natomiast wielokrotnie pojawiające się podczas spotkania wątki tradycji historycznej oraz religijnej.

Kwestię kultury wsi - w liście przesłanym do uczestników debaty - poruszył Aleksander Jackowski, którego zdaniem: Sztuka, kultura ludowa skończyła się. Dziś potrzeba nam szacunku dla tego, co było, szans na zachowanie pamięci o zwyczajach, obrzędach, kulturze materialnej. To jest sprawa tradycji, o którą trzeba walczyć. Jackowski pozytywnie ocenił działalność Fundacji "Muzyka Kresów", jej starania o zatrzymanie tego, co w kulturze ludowej najpiękniejsze i najcenniejsze. W takim zachowywaniu pamięci widzi miejsce dla tradycji.

O. Aleksander Hauke-Ligowski zwrócił uwagę na aspekt Unii Europejskiej, w której budzą i rozwijają się regionalizmy, do tej pory trzymane pod butem przez państwa narodowe. Częściowo spychano je na margines, dlatego że rozbijały jednolitość społeczeństwa będącego podstawą państwa narodowego, które musiało "walczyć" z innymi państwami o przetrwanie. We Francji przez ponad dwieście lat wojowano z wszelkimi przejawami regionalizmów: Przed II wojną światową w Bretanii zabraniano mówić po bretońsku. Obecnie Bretania kwitnie właśnie od strony regionalizmu kulturowego. Obecna sytuacja na świecie stwarza nowe wymagania - słabną państwa narodowe, a umacniają się regiony kulturowe: Dzięki temu procesowi dziś spokojnie możemy upominać się o nasze własne regionalizmy i mniejszości narodowe.

O. Hauke-Ligowski rozważając czym jest ojczyzna i nazywając ją wspólnotą przeżywania wartości stwierdził, że możemy wyróżnić tradycje regionalne i tradycje narodowe. Wzajemnie się one wzbogacają, nie przeciwstawiają się sobie. Wśród tradycji regionalnych wymienić można polską, kaszubską, ukraińską, żydowską itd. [...] W ramach tradycji narodowych są tradycje grup społecznych: chłopskie (wiejskie) z nich pochodzi tradycja robotnicza. [...] Druga tradycja narodowa to tradycja ziemiańska (szlachecka), która w warunkach miejskich, wchłonąwszy cześć kultury żydowskiej przełamywała się w tradycję inteligencką. [...] Te tradycje obecnie możemy kultywować na poziomie folklorystycznych zespołów, cepelii [...]. Ziemiańsko-szlachecką można kultywować w klubach jeździeckich, stowarzyszeniach myśliwskich, balach kontuszowych. Dziś w modzie jest mieszkanie w odrestaurowanych posiadłościach ziemskich, spędzanie wolnego czasu i urządzanie zabaw na wzór czasów szlacheckich, ale to nie wszystko: Trzeba odrestaurować mentalność, etos.

Z propozycją rozróżnienia tradycji od dziedzictwa wystąpił prof. Jerzy Bartmiński: Dziedzictwo to, to wszystko, co w sferze szeroko rozumianej kultury pozostawiły po sobie wcześniejsze pokolenia. Tradycja to cześć tego dziedzictwa, taka, która jest świadomie przyjmowana jako przekaz przeszłości; podlega wartościowaniu. Tradycja to wybór, krytyka tego, co było. Akceptacja tego, co ma budować naszą tożsamość nie z myślą o przeszłości, ale przede wszystkim z myślą o przyszłości. [...] W życiu społecznym, działalności kulturalnej, w szkole, uniwersytecie, edukacji tradycja zachowuje swoją wartość podstawową. Tutaj należy sprawdzać, kontrolować, oceniać i promować tradycję. Najistotniejszym wydaje się być połączenie tradycji z wyborem: Wyborem z dziedzictwa przeszłości tego, co jest albo pozytywne, albo negatywne. Tradycja musi być stale rewidowana i wartościowana. Szczególnie jest to ważne dziś, kiedy wchodzimy w konfigurację europejską i globalną. Ważne jest byśmy wiedzieli, z czym idziemy w świat, co chcielibyśmy sami promować, a co jest czymś, co obciąża nasz marsz w przyszłość. Musimy wiedzieć, w czym jesteśmy najsłabsi, w czym dobrzy, w czym jesteśmy lepsi i najważniejsze - w czym jesteśmy najlepsi w konfrontacji z innymi.

Według prof. Bartmińskiego ważną częścią polskiej tradycji jest tradycja ludowa - folklor, pieśni, muzyka. Docenił folk - żywotność tego nurtu, najbardziej wartościowego i dynamicznego składnika naszej muzyki rozrywkowej. Jednocześnie stwierdził, że znajomość tradycji ludowej jest znikoma. Stereotyp kultury ludowej w kulturze ogólnej jest bardzo negatywny. Redagowany w Lublinie pod kierunkiem prof. Bartmińskiego "Słownik stereotypów i symboli ludowych" powstał, by zrekonstruować tradycję ludową; pokazuje ogromne zapomniane bogactwo folkloru.

Dla Tomasza Łubieńskiego tradycja to polemika. Możemy nawiązywać do tradycji zwalczając te zjawiska, które wydają się nam niekorzystne. Tradycja, jeśli ma być interesująca, to powinna opierać się na różnicy. Na tym, czym się różnimy od innych. [...] Powinniśmy udowodnić, że Polska jest światu, Europie potrzebna z jakiegoś powodu. Jeżeli będziemy szukać tego, co nas łączy, to szybko się tym znudzimy.

Nie żyjemy w stanie zagrożenia tradycji, żyjemy w stanie jej ożywienia - stwierdził z kolei prof. Andrzej Mencwel. - Świadczy o tym to, co dzieje się w kraju. Począwszy od działalności Fundacji "Muzyka Kresów", "Węgajt" przez dziesiątki innych inicjatyw nawet w małych gminach w całej Polsce [...].

Ks. prof. Leon Dyczewski zwrócił uwagę, że pomimo ogromnej powojennej migracji Polaków - przesiedleń (migracji horyzontalnych), awansów społecznych (migracji wertykalnych) - tradycja funkcjonuje, chociaż w ostatnich dziesiątkach lat przeżywa swoisty kryzys - ale nie kryzys ku rozpadowi, tylko kryzys ku odnajdowaniu się. Budowaniu nowej tradycji. [...]musimy tę tradycję budować, jak gdyby na nowo, przeorganizować elementy tej tradycji. Tradycja dla mnie, to pamięć zbiorowa i zgodne z nią, odpowiadające jej treściom (czyli ideom, wierzeniom, wartościom, normom, wydarzeniom, wytworom artystycznym, ludziom), zachowania społeczne, które są podtrzymywane, przekazywane pomiędzy pokoleniami. Tradycja ma wtedy miejsce, gdy coś jest przekazywane z pokolenia na pokolenie. [...] W procesie tworzenia tradycji występują bardzo ważne elementy: element poznawczy, element emocjonalny, umiejętność przekazu i ukształtowanie tradycji przekazu. Szczególnie ważna jest umiejętność przekazu [...]Poczucie wartości jest podstawą dla tworzenia tradycji. Kto nie ma poczucia wartości, nie będzie miał poczucia, że ma coś do przekazania.

Remigiusz Mazur-Hanaj podkreślił, że młode pokolenie chcetradycji: Młodzi ludzie potrzebują tradycji. Cały czas szukają pewnego zadomowienia w wartościach, w miejscach, w ludziach. Zwłaszcza młodzi ludzie z północnej i zachodniej Polski i z wielkich miast - czyli de facto wnuki przesiedleńców i repatriantów z Kresów. Te osoby poszukują w niematerialnej kulturze ludowej, w śpiewie, muzyce instrumentalnej, tańcu, słowie mówionym, wartości dla siebie. […] Ja i wielu moich znajomych wiele z tego, co na wsi zobaczyliśmy, zaczęliśmy sobie przyswajać. Okazało się, że ta tradycja może do nas mówić językiem zrozumiałym. […] Ten niewidzialny język muzyki oraz słowo, estetyka, poetyka przekazu starych ludzi, pokolenia z początku wieku - jest to język, który może trafić do młodego człowieka dzisiaj. I ten młody człowiek może siebie tym językiem wyrażać. To jest niezwykłe. Konfrontując się z takimi wartościami, spotykając z ludźmi mieszkającymi na wsi, młody człowiek jest w ojczyźnie: Jeżeli tak jest, jeżeli to zapewnia poczucie jedności, wspólnoty […] to jest to ważne. Wymaga dowartościowania w świadomości społecznej, powszechnej. To może przyjąć bardzo konkretny wymiar. Można uczyć białego śpiewu czy techniki gry na skrzypcach w stylu różnych skrzypków wiejskich - można się tego uczyć. Taka praktyka jest powszechna w wielu krajach - mistrz wiejski uczy w szkole muzycznej, ma swoją klasę. Technika śpiewu białego może być równoprawna ze śpiewem klasycznym. Dlaczego system edukacji nie stwarza takiego wyboru? […] Obecnie coraz więcej osób indywidualnie jeździ do wiejskich muzyków, uczy się grać. Traktuje ich tak samo jak nauczycieli akademickich, czy jak czeladnik mistrza. Ale to są poszukiwania indywidualne, to są zainteresowania elitarne. Jednak rzecz jest warta wprzęgnięcia w struktury edukacyjne. Wprzęgnięcia nie tylko muzyki, ale i innych elementów kultury. Szalenie istotnym jest, by nie zamykać w skansenach tych tradycji, ale z nich normalnie korzystać - rozumiejąc je. Oczywiście z tych, które można uzewnętrznić i które są przydatne współcześnie.

Na temat muzyki wiejskiej wypowiedział się prof. Andrzej Bieńkowski. Jego zdaniem tradycja nie podlegała zmianom - dlatego przetrwała: Tradycja polegała na tym, że była niezmienna. Kłócono się o każdą zgłoskę w tekście, o każdą nutę. Ta tradycja wcale nie była dynamiczna. Co nie znaczy, że ona była nieruchomym jeziorem. Zmieniały się pewne kryteria odbioru i tworzenia. […] Jednak największe dzieła sztuki na wsi powstawały w opresywnych warunkach. […] Byłem najgłębiej przekonany jako malarz, że artysta potrzebuje jak tlenu, jak powietrza wolności, burzenia barier. […] Etos artysty wiejskiego jest dokładnie odwrotny. Wspaniali skrzypkowie tworzyli swoją muzykę w warunkach skrajnie nieprzyjemnych, niesprzyjających. […] Istnieje coś takiego na wsi, do tej pory jeszcze, jak opinia publiczna. To jest rodzaj chóru greckiego. Tradycyjna społeczność wiejska to społeczność opresywna. […] Cała tradycja we wsi była wymuszana i komentowana. Opinia publiczna miała siłę sugestywną - była w stanie zmusić ludzi do takiej, a nie innej liczby dzieci, do ożenku, do terminu konkretnych prac polowych, do takiego czy innego grania i śpiewania. Muzykant, który nie spełniał tego kanonu wypadał po prostu z gry. Dlaczego nie spełniał tego kanonu? Bo na przykład źle się przy nim tańczyło, wprowadzał elementy wariacyjne do muzyki, takie, które były nie akceptowane przez tę społeczność [ […]. A gra była naprawdę o dużą stawkę, dlatego że taki artysta za wesele otrzymywał cztery normalne dniówki.

Według prof. Bieńkowskiego zanik tradycyjnej kultury nastąpił w momencie, kiedy społeczeństwa wiejskie stały się społeczeństwami otwartymi. Czyli dopuściły inne wzorce kulturowe niż te, które były przez ich przodków wypracowane. To było podstawą rozpadu kultury - muzyki, stosunków międzyludzkich, sposobu uprawiania ziemi. Dlatego, gdy mówimy o tradycji wiejskiej myśląc o tym, że to jest raj utracony (bo gdzieś to mamy w sobie, ja to również mam), to zdajmy sobie sprawę z tego, jaka była cena tego raju utraconego; że nikt w tej chwili nie zgodziłby się na kultywowanie tej tradycji w sposób tak opresywny.

Inną sprawą jest stosunek inteligencji do kultury ludowej. Prof. Bieńkowski wspominał: Jak ja zaczynałem (moje badania) poszedłem do największych autorytetów etnomuzykologicznych w Polsce, którzy oprócz, oczywiście, ogromnej wiedzy fachowej, bezdyskusyjnej (teraz takich fachowców już nie ma) [w rozmowie z nimi wyczuwało się] kontekst głębokiego lekceważenia kultury wiejskiej. Widziałem w tym zalążki etosu szlache-ckiego, paternalistycznego traktowania: "Ten chłop to taki poczciwy. W gębę dostanie, jak się źle będzie zachowywał. No, tak, oni tam lubią sobie popić, potańczyć". Coś takiego wyczułem. […] Od zbyt wielu osób słyszałem następującą formułę - bo ja entuzjasta, młody opowiadałem o tym, jakie piękne te mazurki, te oberki, jakie to cudowne. I na to była taka odpowiedź […]: "No, proszę pana, pan chyba żartuje. Piękne? Proszę pana, to jest wspaniałe tworzywo, ale same w sobie nie są piękne. Piękne to są owszem, jak my, my inteligenci, czyli właśnie Chopin, Szymanowski, Lutosławski, weźmie to na warsztat, to dopiero ten oszlifowany brylant nabierze blasku". Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem.

Prof. Bieńkowski poruszył także temat folku - jego zjawisko ocenił negatywnie. Według niego tradycja muzyki i śpiewu wiejskiego "poprawnie" przedstawiana jest jedynie w środowiskach takich jak lubelska Fundacja "Muzyka Kresów": Chodzi o sprawę folku i neofolkloru. […] Ja w folku widzę właśnie ten paternalistyczny stosunek polepszaczy. Tym, że oni to wejdą na taką stronę popową - łatwe rytmy, wesołe, pobawimy się, potańczymy. Jest to popierane przez wszystkie media, festiwale. Pogibamy się po prostu. Tym cenniejszy jest drugi nurt. Nurt, o którym trzeba mówić głośno, bo on jest tym, który wprowadzi dla przyszłych pokoleń pamięć o tej muzyce. Mam tutaj na myśli działania Fundacji "Muzyka Kresów", mam tutaj na myśli Dom Tańca […]. To są ludzie, dzięki którym naprawdę ta tradycja nie zaginie. Jest to nowe zjawisko. Jest to pierwsze pokolenie młodych ludzi, które widzą urodę tej muzyki jako takiej. To nie jest tylko jakiś eksponat archeologiczny, wyciągnięta skorupa z ziemi, na podstawie której odtworzymy wazon. To jest piękne już takie, jakie jest, nie potrzebuje żadnego oszlifowania. Ŕ propos stosunku paternalistycznego - z okazji Roku Reymontowskiego, wielka pompa na Zamku Królewskim, z udziałem prezydenta Rzeczypospolitej, premiera. Ja patrzę i oczom nie wierzę - stoją cztery dziewoje, wymalowane jak z agencji towarzyskiej i robią "łodzi rydzi". I to jest muzyka wiejska, to jest właśnie to, co funkcjonuje społecznie jako folklor! Jest to próba sprowadze-nia tej kultury wysokiej, którą jest tradycyjna kultura wiejska, do takich uciech zwyczajnych! Rodzi się to z kompleksów. My się tej wsi wstydzimy, my się tej wsi brzydzimy.

[…]W nawiązaniu do tej wypowiedzi prof. Bieńkowskiego na temat folku i jego pochwały pod adresem Fundacji "Muzyka Kresów" prof. Mencwel zauważył, iż widownią Festiwalu "Najstarsze Pieśni Europy" przez tę Fundację organizowanego w przeważającej większości byli sami uczestnicy, czyli ci, którzy występują na festiwalu - zamknięta publiczność (podał przykład koncertów odbywających się dzień przed debatą). Skonfrontował on tę sytuację z folkiem, którego środowisko nie jest zamknięte. Zauważył, że taki nurt muzyczny również jest potrzebny, też ma swoje prawa - w przeciwieństwie do tego, o czym mówił prof. Bieńkowski.Kończący lubelskie spotkanie Jan Bernad z Fundacji "Muzyka Kresów" również odniósł się do folku zdecydowanie negatywnie, nazywając go skundloną formą folkloru, która pogłębia akorzenione w powszechnej świadomości stereotypy kultury ludowej i jej niezrozumienie.

Skrót artykułu: 

Debata „Czy Polacy potrzebują tradycji?” odbyła się 3 grudnia w Trybunale Koronnym na lubelskim Starym Mieście. Była jednym z punktów VI edycji Międzynarodowego Festiwalu „Najstarsze Pieśni Europy” organizowanego przez Fundację „Muzyka Kresów” w dniach 2–4 grudnia 2004 roku w Lublinie. Organizatorzy postawili pytanie o to, czy zmiany, które nastąpiły w Polsce w ciągu ostatnich lat, wyeliminowały zasady współżycia społecznego decydującego o przyjmowaniu tradycji; czy zamiast społeczeństwem nie staliśmy się zbiorem jednostek, dla których zbiorowa tradycja nie ma znaczenia; kto dziś kształtuje tradycję i czym ona właściwie jest?




Miejsca sprzedaży

Dział: 

Dodaj komentarz!