Czas ofert i dotacji

Felieton. Maria Baliszewska

Ostatnie tygodnie wypełniła mi praca nad oceną ofert przygotowanych pod rozmaite dotacje ministerialne i warszawskie. Praca niełatwa, ale i wiedza z niej płynąca warta wysiłku! To ogląd Polski od strony tradycji – muzyki, zwyczajów, dziedzictwa niematerialnego i materialnego zawarty we wnioskach składanych przez różne środowiska, państwowe instytucje, samorządy, niepubliczne stowarzyszenia i fundacje. Z tego przeglądu nasunęło mi się kilka spostrzeżeń, którymi chcę się podzielić.
Najpierw uderza nieadekwatność terminu „dziedzictwo niematerialne”, które zadomowiło się już w naszym słownictwie od roku 2010, kiedy to Polska i rząd podpisali Konwencję UNESCO o jego ochronie. Przy tak wielkiej liczbie projektów dotyczących tej dziedziny nasuwa się refleksja, czy to odpowiednie określenie dla tego, co mieści się w staromodnym pojęciu „folkloru”? Definiować trudno, zamknąć ramy dla określonych dziedzin też. I ta słabość terminologii ujawnia się właśnie podczas oceny ofert dotyczących dziedzictwa w całej jego różnorodności. Po prostu termin ten nie obejmuje całości zjawisk. Ale chrońmy je oczywiście! Dotacje ze strony państwowych i samorządowych sponsorów-darczyńców publicznych potrzebne są bardzo. Bez nich wiele zjawisk ulotnych i materialnych jak: festiwale (ach, jak liczne w planach i realizacji!) czy publikacje (ach, jak niewiele, a przecież tak potrzebne te niskonakładowe mądrości i namacalne efekty badań naukowych!) nie mogłoby dojść do skutku. Do tego dokumentacje terenowe jeszcze czynnych żyjących twórców, zwłaszcza muzycznych, ale i słownych opowiadaczy tradycji, które są po prostu podstawą dla dalszych pokoleń Polaków, działania ożywiające środowiska wiejskie i miejskie, warsztaty muzyczne – budowy instrumentów ludowych, przekazu melodii od mistrza do ucznia, pieśni starych (obrzędowych i nie tylko) młodszym amatorom tej polskiej egzotyki, koncerty, które są ważne, a często bez wsparcia nie zaistnieją. Garnki też się teraz bez dotacji nie ulepią, tkaniny dwuosnowowe nie utkają, melodie nie zagrają, pieśni nie zaśpiewają, płyty nie nagrają, a młodzież nawet nie będzie wiedziała, że coś takiego jak śpiew przy zmarłym czy oczepiny panny młodej (z całą towarzyszącą temu obrzędowi oprawą i treścią symboliczną) w ogóle miało miejsce. Dlatego dotacje są cenne. Nie tylko materialnie, ale też jako burza mózgów, próba określenia, czego folklorowi potrzeba, czym i jakimi narzędziami posłużyć się, by pomóc.
Po skrupulatnym przeczytaniu wielkiej liczby propozycji ofertowych z dziedziny dziedzictwa wyłania się bardzo ciekawy obraz naszego kraju. Pamiętam, że w latach 80. wieszczyłam całkowity i szybki zanik tradycyjnej muzyki, wykonawstwa, repertuaru. A tymczasem tak się nie stało (chwała Bogu!) i po latach z radością muszę się odżegnać od tamtego sądu. Wpłynęło na ten stan wiele czynników (zbyt skomplikowanych, by je tu omawiać!) i wiele oddanych tej tematyce osób. A może i siła tkwiąca w ludowej tradycji, którą trzeba teraz docenić. Analizując ofertowe propozycje, zobaczyłam jak na dłoni nasz kraj. Wiele wspaniałych projektów na południu Polski – od Rzeszowskiego, przez Małopolskę, Podhale po Beskidy. Świadomi wykonawcy, kreatywni animatorzy, twórcy projektów nie zdani finansowo tylko na łaskę (lub niełaskę) publicznych/państwowych pieniędzy, ale potrafiący znaleźć także wsparcie komercyjne. Wśród twórców tych projektów są menadżerowie kultury ludowej. Tak, tacy już są. Regiony południa Polski, miasta, miasteczka i małe wsie oraz ludzie w nich mieszkający są świadomi wartości swego dziedzictwa kulturowego. Umieją o nie dbać, docierać do bezcennych, żyjących wykonawców najstarszej generacji, zadbać o dokumentację, przekaz dla młodych, utrwalenie źródeł. Do tych wspaniałych rzesz dołączają przedstawiciele Wielkopolski ze swoimi szkółkami dudziarskimi, prowadzonymi już przez kolejne, młode pokolenie muzyków. Są warsztaty, festiwale, starania. Szacunek. Dalej widzę Lubelszczyznę i szerokie spektrum działania jej przedstawicieli. Widzę w tym znaczący wpływ Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, absolwentów polonistyki (uczniów Bartmińskiego), kulturoznawstwa (wychowanków Adamowskiego), a także Instytutu Muzykologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (wspominam w tym miejscu ks. prof. Bolesława Bartkowskiego, niestrudzonego dokumentalistę i badacza ludowych pieśni religijnych i jego następcę, kontynuatora badań – niedawno zmarłego dr hab. Antoniego Zołę). Każda z propozycji wychodząca z tego regionu zasługuje na uwagę i dofinansowanie! Dalej spoglądam na niewielkie Podlasie, Suwalszczyznę już z wykształconą, doświadczoną kadrą animatorów, często rodem ze wsi, dzięki czemu łatwiej im znaleźć z mieszkańcami wspólny język. Z perspektywicznymi projektami, które rozwiną, a przynajmniej zachowają tradycję, mimo nieuchronnych zmian społecznych. Ale im dalej na półnoć tym gorzej… Oczywiście, wynika to ze stanu zachowania kultury tradycyjnej w tych regionach, czyli na Kaszubach, na Mazurach i Warmii, na Kujawach, na Pomorzu, gdzie od powojnia mieszkają ludzie z innych stron, przesiedleńcy z Kresów, Bukowiny ukraińskiej i rumuńskiej, Lwowa, Łemkowie. Niełatwo zadbać o tradycję w tak skomplikowanym historycznie społeczeństwie. Ale i tam próbują, często skutecznie. Rodzi się więc pytanie, jak pomóc tym regionom, których działacze, twórcy projektów nie bardzo rozumieją którędy droga? Nie obserwowali przemian lat 90. i osiągnięć wymienionych wcześniej regionów, które odniosły znaczące sukcesy nie tylko w dziedzinie dokumentacji, ale i reaktywacji folkloru. Być może nie wierzą w skutek pracy u podstaw na wsi, w szacunek dla tych działań samych mieszkańców. A przecież warto! Warto podjąć trud przywracania tradycji i warto obserwować metody, dzięki którym innym się to udało. Bo to zdarzyło się w Polsce, a więc niedaleko.

Maria Baliszewska

Skrót artykułu: 

Ostatnie tygodnie wypełniła mi praca nad oceną ofert przygotowanych pod rozmaite dotacje ministerialne i warszawskie. Praca niełatwa, ale i wiedza z niej płynąca warta wysiłku! To ogląd Polski od strony tradycji – muzyki, zwyczajów, dziedzictwa niematerialnego i materialnego zawarty we wnioskach składanych przez różne środowiska, państwowe instytucje, samorządy, niepubliczne stowarzyszenia i fundacje. Z tego przeglądu nasunęło mi się kilka spostrzeżeń, którymi chcę się podzielić.

Dział: 

Dodaj komentarz!