Ćwierć wieku festiwalu EBU

Kiedy w latach osiemdziesiątych nadchodziły do Polskiego Radia zaproszenia na doroczne festiwale folkowe Europejskiej Unii Radiowej oraz informacje o miejscach, w których będą lub już się odbyły, nasze etnomuzyczne serca redaktorów ówczesnej Redakcji Muzyki Ludowej kroiły się z żalu, że - to nie dla nas. Nam jechać nie wolno. Ani uczestniczyć we współpracy z Unią.

A miejscowości były to nie byle jakie - Falun w Szwecji (1980), Bruksela w Belgii (1981), Kaustinen w Finlandii (1982), Sidmouth w Wielkiej Brytanii (1983), Kilonia w Niemczech (1984), Waxholm w Szwecji (1985), Segovia w Hiszpanii (1986), Tonder w Danii (1987), Dranouter w Belgii (1988), Fagernes w Norwegii (1989). Do Novego Sadu koło Belgradu w 1990 roku pojechałam i było to spotkanie dla mnie niezwykłe. Festiwal organizowało Radio Belgrad. Novi Sad - piękne miasto wielu kultur, narodowości i religii położone nad Sawą, wydawało się rajem i przykładem, jak wspaniale mogą one ze sobą współżyć. Już na dworcu byłam świadkiem przejmującego (a dla etnografa fascynującego prawdą) obrzędu pożegnania żołnierza idącego do wojska. Towarzyszyła mu liczna (pewnie około czterdziestu osób) rodzina i dęta orkiestra, grająca lamenty na przemian z rytmami tanecznymi. Patrzyłam i słuchałam jak urzeczona.

Potem rozpoczął się festiwal, który jako pierwszy Festiwal Folkowy Europejskiej Unii Radiowej oglądałam na żywo. Okazał się muzyczną rewelacją. Kirsten Braten Berg z Norwegii śpiewała, a na gitarze basowej wspomaganej elektroniką towarzyszył jej wielki artysta jazzowy Arild Andersen. Kathryn Tickell, wówczas osiemnastoletnia, grała na akordeonie, Muzsikás z Węgier potwierdzało swoją sławę. Byli Irlandczycy, Szwedzi, Finowie i wielu muzyków z czternastu krajów, głównie z Europy zachodniej i krajów skandynawskich. Muzyka folkowa na najwyższym poziomie, świetna wykonawczo i artystycznie, nowa - choć mogłam posłuchać wielu dawnych instrumentów. Ludowa - choć w wykonaniu profesjonalnych muzyków. Wróciłam z tego festiwalu rozumiejąc, że moi zachodni koledzy z europejskich radiofonii robią wspaniałą rzecz i to od wielu lat, a my, z Europy środkowo-wschodniej - powinniśmy jak najszybciej do nich dołączyć. Stało się to możliwe już w roku 1992. Na spotkanie folkowych producentów (u nas redaktorów, tam producentów) do Genewy pojechałam niepewna, jak zostanę przyjęta. Byłam pierwszą osobą z tej części Europy deklarującą współpracę radiofonii w ramach Europejskiej Unii Nadawców - przywitano mnie oklaskami! Mnie i propozycję udziału Polskiego Radia w najbliższym wtedy festiwalu EBU (to skrót od European Broadcasting Union) w brytyjskim Sidmouth w sierpniu 1992 roku. Wytypowałam jedyny właściwe wówczas zespół folkowy w Polsce grający muzykę polską - Kwartet Jorgi.

A musiała to być muzyka polska, bo pierwszą ideą tego festiwalu, którą poznałam, była i jest nadal promocja muzyki narodów europejskich. Specjalnie dla tego festiwalu wiele zespołów zmieniało swój repertuar, przerzucało się z muzyki na przykład irlandzkiej czy latynoamerykańskiej na własną. Druga zaleta tego festiwalu to jego młodzieńczość. Twórcom przyświecała idea rozproszenia pesymistycznej wizji Europy bez różnorodnej kultury (a muzyka tradycyjna i jej współczesna wersja - muzyka folkowa, taką różnorodność właśnie dają), z muzyką amerykańską graną przez wszystkich i wszędzie.

Od pierwszego festiwalu EBU minęło 25 lat. Przez te lata, także dzięki festiwalowi, różnorodna tradycja Europy została nie tylko podtrzymana, ale pięknie się rozwija. Powstają zespoły i grupy sięgające śmiało po coraz ciekawszą i bardziej archaiczną muzykę i poddają ją wielu eksperymentom, także takim, które jej w ogóle nie zmieniają, a tylko pięknie podają.

Od roku 1992, kiedy to Kwartet Jorgi (w składzie: Maciej Rychły - piszczałki, Waldemar Rychły - gitara, Andrzej Trzeciak - wiolonczela) gościł w Sidmouth, minęła cała epoka. W Polsce przez te lata powstało wiele zespołów, rozwinęła się muzyka folkowa jako dziedzina, powstały i upadły różne festiwale, a kolejne pokolenie uczy się, jak czerpać wiedzę, inspirację, jak odnaleźć siebie w harmonii muzyki tradycyjnej, tej harmonii, która zarazem porządkuje często całe życie.

Wiele z tych polskich zespołów miało już okazję uczestniczyć w festiwalach Europejskiej Unii Radiowej - w 1993 roku do Lugano w Szwajcarii pojechała Kapela Zakopiany; w 1994 Orkiestra św. Mikołaja do Rudolstadt w Niemczech. W 1995 festiwal był organizowany przez Polskie Radio i odbywał się w Zakopanem jako część Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich i stąd aż pięciu wykonawców reprezentujących Polskę (Maria Krupowies, Jan Prusinowski i Antoni Beksiak, Apolonia Nowak i Ars Nova, Trebunie-Tutki oraz Kwartet Zbigniewa Namysłowskiego i kapela Jana Karpiela). Doskonała organizacja i niewątpliwy sukces tego festiwalu (w całości transmitowanego przez program 2 Polskiego Radia oraz Radio Duńskie, z dużym udziałem TVP 2) przyczyniły się do wysokiej pozycji Polski i Polskiego Radia w Europejskiej Unii Radiowej. W następnych latach do Roskilde w Danii pojechało trio Kroke (1996), do Krems w Austrii Zespół Polski Marii Pomianowskiej (1997), do Portoroż w Słowenii lubelska grupa Się Gra (1998). Od 1998 roku zaczęli już jeździć laureaci radiowego konkursu "Nowa Tradycja". W Dranouter w Belgii była Chudoba (1999), w Rožnovie pod Radhoštem w Czechach Muzykanci (2000), w Diosgyor na Węgrzech The Cracow Klezmer Band (2001), w Mölln w Niemczech Tołhaje (2002), w F?rde w Norwegii Swoją Drogą (2003), w Puli w Chorwacji Hania Chowaniec-Rybka (2004). Festiwal roku 2005 to festiwal organizowany w Polsce z okazji jubileuszu 80-lecia Polskiego Radia i miał miejsce w sierpniu tego roku w Gdańsku. Tu 25 lat temu powstała "Solidarność".

Festiwal Folkowy Europejskiej Unii Radiowej stworzony dla młodych wykonawców muzyki tradycyjnej i folkowej rozwija się - nie zmieniając formuły - są to 45-minutowe koncerty reprezentantów radiofonii europejskich (formuły użyteczne dla programów radiowych). Ci reprezentanci to zespoły folkowe, kilkuosobowe, dla których najważniejszą sprawą jest muzyka, źródło, własna tradycja i sposób wykonania, aranżacja. Sztuka. To, jak każdy z nich potrafi przemówić i dotrzeć do słuchaczy. W dzisiejszych, niełatwych dla kultury, czasach jej trwałość jest ważna, bo ważna jest ta cząstka nas samych, jaką jest tradycja.

Maria Baliszewska

Autorka jest etnomuzykologiem, dziennikarzem, założycielem i kierownikiem Radiowego Centrum Kultury Ludowej; członkiem jury konkursów festiwali muzyki tradycyjnej i folkowej, między innymi Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, "Mikołajków Folkowych"; pomysłodawcą warszawskiego Festiwalu Muzyki Folkowej "Nowa Tradycja". Stworzyła serię płyt kompaktowych "Muzyka źródeł" dokumentującą polski folklor muzyczny. Jest koordynatorem-szefem grupy roboczej muzyki tradycyjnej i folkowej Europejskiej Unii Radiowej.

Skrót artykułu: 

Kiedy w latach osiemdziesiątych nadchodziły do Polskiego Radia zaproszenia na doroczne festiwale folkowe Europejskiej Unii Radiowej oraz informacje o miejscach, w których będą lub już się odbyły, nasze etnomuzyczne serca redaktorów ówczesnej Redakcji Muzyki Ludowej kroiły się z żalu, że - to nie dla nas. Nam jechać nie wolno. Ani uczestniczyć we współpracy z Unią.

Dział: 

Dodaj komentarz!