Camino

Santiago de Compostela

O pielgrzymkach do Santiago de Compostela pisze się i mówi bardzo wiele. Jest coś niezwykłego w tym, że w czasach, kiedy Europa Zachodnia stała się de facto terenem postchrześcijańskim, kiedy do regularnego praktykowania, uczęszczania do kościoła przyznaje się mniej niż 5% społeczeństwa, a łamy popularnych, zachodnich czasopism wypełnione są po brzegi anonsami różnych wróżek oraz centrów dalekowschodniej medytacji – co roku najstarszym szlakiem pielgrzymkowym Europy podąża ok. 300 tys. pielgrzymów. Z różnych krajów, kontynentów, w różnym wieku, z większymi lub mniejszymi plecakami.

Liczba powodów, dla których podejmowany jest ten wysiłek, dorównuje zapewne ilości samych peregrinos. Ja osobiście nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Szlak św. Jakuba stał się dla współczesnego człowieka jakimś remedium na bolączki świata. Brzmi banalnie? Dla pokolenia lat 60. i 70. czymś podobnym była kultura i duchowość Wschodu, chrześcijaństwo jawiło się wtedy jako coś zupełnie przebrzmiałego. Po latach sytuacja się zmieniła. Chrześcijaństwo jest na nowo odkrywane i dla wielu osób stanowi coś świeżego i atrakcyjnego. Stąd chyba bierze się popularność pielgrzymowania jakubowymi szlakami. Wiele osób z krajów zachodniej Europy, odwiedzając Polskę, zwraca uwagę na dużą religijność w dalszym ciągu utrzymującą się w kraju. Zazdroszczą nam tego nawet niewierzący. Czy zatem masowy już ruch na Camino jest oznaką uświadamiania sobie przez zachodnią Europę swoich własnych duchowych korzeni? – nie mnie to oceniać.

W Polsce Camino kojarzone jest zwykle z Drogą Francuską. Istotnie, ta jest najpopularniejsza, ale obok są inne. Pomijam fakt, że wraz z upowszechnianiem się mody na pielgrzymowanie wytyczane są kolejne szlaki, także i w naszym kraju (chociaż właściwszym określeniem byłoby przywracane do życia, nieraz po wielu stuleciach niebytu).

Jedną z takich nieznanych dróg jest Szlak Portugalski. Podobnie jak Francuski (i wszystkie pozostałe) ma on kilka wariantów, z których najpopularniejszy biegnie z Lizbony przez Porto, dalej na północ – przez Barcelos i Tui – aż do Santiago. Najwięcej osób zaczyna go w Porto, pobierając pielgrzymią legitymację – credenciala – w tamtejszej katedrze.
Możemy wyruszyć jedną z odnóg szlaku, wiodącą nadmorskim brzegiem. Brzmi atrakcyjnie, ale ja – przeszedłszy tak pierwsze dwa dni – odradzam, chociażby dlatego, że szlak w pewnym momencie odbija od plaży i zaczyna prowadzić przez zwykłe pola, upstrzone tu i ówdzie szklarniami. Gorsza jest też infrastruktura, np. liczba schronisk, albergue, jest zdecydowanie mniejsza.

Pozostałe dwie odnogi, jakie wychodzą z Porto, biegną w kierunku Barcelos (krótsza) oraz Guimarães (dłuższa). Obydwie spotykają się w miasteczku Ponte de Lima, by już razem poprowadzić na północ.

Co jest piękne na Szlaku Portugalskim? Oczywiście góry. Nie wiem, jak jest na innych drogach. Ponoć północna Hiszpania, przez którą przebiega i Droga Francuska, i Camino del Norte, również do płaskich nie należy. Piszę o tym, co widziałam i czego doświadczyłam. Kilka dni marszu przez góry na pograniczu portugalsko–hiszpańskim samo w sobie było dla mnie piękną przygodą, niezależnie od całej pielgrzymki. Bliskość Oceanu Atlantyckiego sprawiła, że upał nie był aż taki straszny. Ba, w tym czasie w Polsce było znacznie goręcej, a właśnie gorąca najbardziej się obawiałam.

Każda podróż to mnóstwo obserwacji, interesujących wrażeń i doświadczeń. Chociażby napisy występujące na każdym kroku, w miarę zbliżania się do celu: Galicia is not Spain – specjalnie po angielsku, żeby mogli je zrozumieć zagraniczni peregrinos. Biżuteria z motywami celtyckich plecionek w sklepach i na straganach z pamiątkami. Kultura tego regionu – hiszpańskiej Galicji – różni się od reszty kraju, z którym Galicjanie i tak nie czują szczególnego związku. Jest to kultura o korzeniach celtyckich, ale czy nie jest tak, że współcześnie przejęła ona pewne elementy, powiedzmy panceltyckie, by bardziej podkreślić swoją odrębność? Co jest elementem autentycznym, a co popkulturą, której zdecydowanie bliżej do The Pogues niż do regionalnej tradycji? Te pytania zadawałam sobie, patrząc na wszechobecne, plecionkowe ornamenty, słuchając celtyckiej muzyki w restauracjach i na ulicach.
Ile w pielgrzymowaniu do Santiago jest mody, chęci doświadczenia czegoś nowego i ekscytującego (bo paintball już się znudził), a ile duchowej potrzeby? Na to nie można dać jednoznacznej odpowiedzi. Ja, ze swej strony jestem przekonana, że nawet ci, wyruszający na Camino z nudy, z braku lepszych pomysłów na spędzenie wolnego czasu, odczują coś z tej atmosfery. Na pewno warto się wybrać i wzbogacić swoje życiowe doświadczenie o Camino. Ja już teraz wiem, że nie był to dla mnie ostatni raz.

Agata Witkowska
ukończyła historię sztuki na KUL i ochronę dóbr kultury na UMK w Toruniu. Od 1995 roku związana z lubelskim środowiskiem folkowym (Orkiestra św. Mikołaja). Aktywna uczestniczka ruchu rekonstrukcji historycznej, należy do Chorągwi Rycerstwa Ziemi Lubelskiej. Inicjatorka reaktywacji lubelskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Jest też jednym z redaktorów portalu www.lublin2016.pl. Pasjonuje się wszystkim, co ma związek z historią.

Skrót artykułu: 

O pielgrzymkach do Santiago de Compostela pisze się i mówi bardzo wiele. Jest coś niezwykłego w tym, że w czasach, kiedy Europa Zachodnia stała się de facto terenem postchrześcijańskim, kiedy do regularnego praktykowania, uczęszczania do kościoła przyznaje się mniej niż 5% społeczeństwa, a łamy popularnych, zachodnich czasopism wypełnione są po brzegi anonsami różnych wróżek oraz centrów dalekowschodniej medytacji – co roku najstarszym szlakiem pielgrzymkowym Europy podąża ok. 300 tys. pielgrzymów. Z różnych krajów, kontynentów, w różnym wieku, z większymi lub mniejszymi plecakami.

Dział: 

Dodaj komentarz!